Okazuje się, że Alois Brunner istniał naprawdę i był numerem 1 na liście najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich. Scenariusz „Stawki” to pełna manipulacji kompilacja faktów z fantazją. Autor książki śledzi wszystkie tropy związane z autentycznymi pierwowzorami występujących w „Stawce” bohaterów, a także z ich książkowymi i filmowymi pierwowzorami.
No dobrze, powie ktoś, ale dlaczego w ogóle rozmawiamy dziś o propagandowym szmatławcu? Bo „najlepsze kasztany są na placu Pigalle”. „Stawka większa niż życie” weszła do polskiego popkulturowego kanonu. Dlaczego?
Polacy nie czuli się po wojnie zwycięzcami. Kloss, choć agent NKWD w hitlerowskim mundurze, zadawał przeciwnikowi straty jako Polak, i za to był lubiany. Stał się bohaterem pokazującym, że walka Polaków podczas II wojny światowej miała sens. Sukcesy J-23 działały niczym zbiorowa terapia. Przeciętny telewidz odbierał Klossa jako Polaka biorącego odwet za wojenne krzywdy. A Kloss brzmi jak Kłos. Widz, umęczony samobiczującą się filmową „szkołą polską”, zachwycił się serialem z dynamiczną fabułą, w którym każdy odcinek kończył się happy endem. Serial leczył kompleksy obywateli kraju, który wprawdzie znalazł się wśród zwycięskich aliantów, ale został przez nich zdradzony i sprowadzony do roli sowieckiego wasala. Dlatego „Stawka” stała się tak szaleńczo popularna. W fabule serialu dokonano skutecznej polonizacji i upatriotycznienia agenta NKWD: do dziś wielu widzów uważa, że Kloss pracował dla „polskiego wywiadu”.
Cały tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie”