Reforma polskiego wojska, którą chwalił się Stanisław Koziej i Bronisław Komorowski okazuje się totalną porażką. Jak informuje branżowy portal defence24.pl, ministerstwo obrony narodowej po cichu robi wszystko by odwrócić jej skutki. Prace w tej sprawie to o tyle delikatny temat, że w kampanii wyborczej Komorowski chce być odbierany jako gwarant "zgody" i "bezpieczeństwa".
-
Ilość Indian się zmniejszała, a liczba wodzów została - tak prezydent Bronisław Komorowski tłumaczył konieczność wprowadzenia zmian w dowództwie polskiej armii. Jak zapewniał zmiany są również sposobem na oszczędności w wojsku i jest na "już dogadany" z premierem (wóczas Donaldem Tuskiem) i szefem MON. -
Od dziś mamy system dowodzenia,który dzięki swej nowoczesności będzie przykładem dla innych krajów modernizujących swoje systemy dowodzenia - nie krył dumy 1 stycznia 2014 r. gen. Stanisław Koziej (szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, nazywany też przez Komorowskiego "szogunem").
Dziś okazuje się, że reforma armii, a konkretnie reforma systemu dowodzenia Wojskami Specjalnymi ma na tyle poważne mankamenty, że MON próbuje zneutralizować złe skutki jej wprowadzenia. Defence24.pl w swojej publikacji pt.
"Reset systemu dowodzenia Wojskami Specjalnymi?" pisze, że
celem decyzji Tomasza Siemoniaka - szefa MON i wicepremiera w rządzie PO-PSL, która już od ponad miesiąca czeka na jego podpis - jest kolejna zmiana organizacji systemu dowodzenia i kierowania Wojskami Specjalnymi. Serwis powołuje się na dwa niezależne, proszące o anonimowość źródła.
-
Ministerstwo Obrony Narodowej bez rozgłosu pracuje nad przywróceniem systemu dowodzenia Wojskami Specjalnymi do stanu sprzed reformy systemu dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi - pisze Maksymilian Dura, autor publikacji. Celem nowych zmian MON ma być przeniesienie Centrum Operacji Specjalnych – Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych (COS-DKWS) podlegającego pod Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DO RSZ) w podporządkowanie Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DG RSZ).
Sytuacja jest o tyle wrażliwa dla Platformy Obywatelskiej, że trwa właśnie kampania wyborcza, a Tomasz Siemoniak to nie tylko minister obrony narodowej, ale również wiceprzewodniczący partii w strukturze PO. -
Ani MON, ani pomysłodawca reform – Biuro Bezpieczeństwa Narodowego – nie chcą się przyznać się do błędów i zaniechań w tej sprawie - pisze defence24.pl i wskazuje na tło polityczne sporu Pałac Prezydencki i BBN - ministerstwo obrony narodowej.
-
Wszystko wskazuje na to, że MON po cichu pracuje nad odkręceniem przeprowadzonej rok temu reformy systemu dowodzenia Wojskami Specjalnymi, na której eksperci nie zostawili suchej nitki. Stosowny rozkaz czeka ponoć od ponad miesiąca na podpis ministra. Problem w tym, że taka decyzja byłaby przyznaniem się do błędu. A tego nie lubi robić żadna władza - pisze Dura, dodając, że
"bardzo trudno jest naprawić coś, co - po prostu - ktoś wcześniej zepsuł".
Dalej przypomina wypowiedź szefa BBN, który w jednych ze swoich wywiadów dla Creatio PR przyznał m.in., że:
„od początku zakładane było istnienie Inspektoratu Wojsk Specjalnych i Centrum Operacji Specjalnych. Takie założenia przyjmowaliśmy też w BBN. Koncepcja Dowództwa Sił Specjalnych pojawiła się na dalszym etapie prac”. -
Ktoś więc próbował ratować sytuację, ale natychmiast spotkało się to z ostrą reakcją i Dowództwo Sił Specjalnych przestało istnieć po pięciu dniach, co było całkowitym zaskoczeniem dla żołnierzy Wojsk Specjalnych, którzy je tworzyli, pełniąc w nim krótko służbę - czytamy na Defence24.pl
Jak zapobiec szkodliwej reformie prezydenckiej? Portal sugeruje, by wrócić do Dowództwa Sił Specjalnych, a więc tego, co MON stworzył 1 stycznia 2014 r., ponieważ przeprowadzanie "kolejnych, nieprzemyślanych eksperymentów" w momencie, gdy Rosja prawdopodobnie szykuje się do wiosennej ofensywy na Ukrainie może nieść za sobą poważne konsekwencje. -
Jest tylko jeden problem, w Polsce zaczęła się kampania wyborcza - puentuje autor tekstu.
Źródło: niezalezna.pl,defence24.pl
sp