– Być może komisja nie zaglądała do książeczki głębiej i głos mogła zaliczyć ludowcom – mówi otwarcie Mirosława Grabowska. Szefowa CBOS tłumaczy dlaczego w wyborach samorządowych ludowcy zdobyli 23,68 procent głosów, a trzy tygodnie po wyborach, w sondażu CBOS do głosowania na PSL do sejmików przyznaje się... 14 proc. ankietowanych.
Zestawienie wyników głosowania i sondażu przeprowadzonego niecały miesiąc po nich nie pozostawiają wątpliwości. Wynik nie odzwierciedla prawdziwych preferencji wyborców. Największa różnica, bo blisko 10 pkt. proc. dotyczy poparcia dla PSL
Jak wynika z porównania wyników PKW z badaniem preferencji rządowego ośrodka, liczba głosów uznanych za nieważne totalnie rozmija się z deklaracją ankietowanych wyborców.
W ostatnich wyborach samorządowych odnotowano rekord głosów nieważnych – aż 17,93 proc. Tymczasem w sondażu powyborczym tylko 2 proc. przyznało się do świadomego oddania nieważnego głosu.
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” dyrektor naczelny Centrum Badania Opinii Społecznej, prof. UW dr hab. Mirosława Grabowska odniosła się do tych rozbieżności. –
Widzę dwa powody. Po pierwsze, ci, którzy poparli PSL w wyborach, mogą oceniać, że nie ma się czym chwalić, to może tłumaczyć 2-3 pkt proc. tej różnicy – tłumaczy Grabowska. Najciekawszy jest drugi powód, jaki zdaniem szefowej CBOS przyczynił się do rekordowego wyniku PSL.
–
Po drugie, mogło się zdarzyć, że wyborcy nieświadomie poparli PSL, stawiając krzyżyk na pierwszej stronie. Być może dalej zakreślili wybraną przez siebie partię, ale komisja nie zaglądała do książeczki głębiej i głos mogła zaliczyć ludowcom – ujawnia Mirosława Grabowska. Dodaje, że
w Wielkopolsce PSL miał słabszy wynik, dlatego, że „może tu komisje skrupulatniej przejrzały książeczki”.
Źródło: niezalezna.pl,wyborcza.pl
sp