- Zawsze się zastanawiałem jak zapamiętamy ten czas stanu wojennego. Warto go opisywać zdjęciami, gdzie widać pół śmiejących się, pół skrępowanych żołnierzy, czy milicjantów, którzy bawią się plastikowymi karabinami. Warto śmiać się i pamiętać różne sceny, które nas wzruszają - przekonywał zebranych Komorowski.
Jak dodał "był to jednak trudny czas, który zabił nadzieję". - Warto żeby była ta opowieść o tym jak zabito nadzieję i jak ta nadzieja zabić się do końca nie dała - powiedział prezydent, nie konkretyzując jednak kto zabijał (nie tylko nadzieję) w stanie wojennym.
- Byli tacy, ja też, to byli moi przyjaciele, którzy wtedy w ciemną noc stanu wojennego odważali się marzyć o przyszłości, gdzie zbliżymy do siebie narody naszego rejonu świata. Gdzie wspólnie będziemy dbali o wspólną wolność i Ukraińcami, z Białorusinami, Litwinami i z Rosjanami, z Węgrami i Czechami. Trzeba było mieć dużo jakiś marzeń w sobie i sił, żeby odważyć się w tej nocy stanu wojennego działać na rzecz tak odległej wydawało się przyszłości - wspominał Komorowski.

facebook.com/cotojapowiedzialem
Na koniec swojego wystąpienia, w swoim stylu "zażartował" z wojskowego charakteru wprowadzenia stanu wojennego: Serdecznie dziękuję osobom, które mówiły "ku chwale Ojczyzny", trochę po wojskowemu, może ze względu na stan wojenny. Coś jest w tym głębokiego".
W oficjalnej części uroczystości, zabrakło wspomnienia ciepłych relacji Bronisława Komorowskiego z Wojciechem Jaruzelskim. O wspólnym świętowaniu 90. urodzin komunistycznego zbrodniarza pisaliśmy na portalu niezalezna.pl
- Niedługo po dziewięćdziesiątych urodzinach ojca prezydent Bronisław Komorowski zaprosił nas do Belwederu. Pojechaliśmy we troje - ojciec, ja i Gustaw. Prezydent ugościł nas podwieczorkiem na tarasie. (...) Pan prezydent i profesor Tomasz Nałęcz wprowadzili świetną atmosferę, tak że było sympatycznie, a nawet zabawnie - wspomina w książce "Rodzina" Monika Jaruzelska.