- Urzędnicy unijni działają jak stara polska administracja z lat 90. - stwierdziła Elżbieta Bieńkowska. To nie pierwsza wpadka unijnej komisarz, do niedawna wicepremier w rządzie PO-PSL. Na początku października, wywołała rozbawienie europarlamentarzystów, gdy zmieszała się po prostym pytaniu brytyjskiego deputowanego Parlamentu Europejskiego. Nawet koledzy z Polski nie kryją zażenowania jej słowami.
W szczerej rozmowie z reporterem radia Zet komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości, Elżbieta Bieńkowska podkreśliła, że chce
"pokazać, że ten, kto jest szefem przez 5 lat, jak w moim przypadku, ten decyduje". -
Dzisiaj jestem w bojowym nastroju i mam nadzieję, że nie złamie mnie ta administracja - dodała. Jednocześnie dała temu wyraz, niezwykle ostro wypowiadając się o swoich współpracownikach z Komisji Europejskiej.
-
To jest inny rodzaj pracy. Aparat jest ogromny. Urzędnicy tam pracujący pracują tam od kilkunastu, albo i kilkudziesięciu lat. To jest bardziej administracja, która przypomina mi tę, jak zaczynałam pracować w połowie lat 90., taką starą, zastaną polską administrację, niż tę w której ja uczestniczyłam, i którą trochę tworzyłam, związaną z funduszami - powiedziała nowa komisarz.
Słów tych europosłowie nie chcą publicznie komentować, ale w prywatnych rozmowach nie szczędzą złośliwości. Jedna z najdelikatniejszych recenzji to ocena słów Bieńkowskiej jako
"wpadki" i
"palenia sobie mostów". -
Jeśli tak zaczyna, to jak skończy? Takimi wypowiedziami nie tylko pali sobie mosty, ale co istotne sama ogranicza sobie możliwości działania - mówi anonimowo wysoko postawiony polski urzędnik z Brukseli.
Europejska komisarz w rozmowie z Radiem ZET nie ukrywa, że ma problemy z przystosowaniem się w nowej pracy. -
Nie mogłam się dopasować, a raczej otoczenie nie mogło się dopasować do mnie - stwierdziła jak zawsze pewna siebie Bieńkowska.
To nie pierwsza wizerunkowa i merytoryczna wpadka bliskiej współpracowniczki w rządzie Donalda Tuska. Na początku października br., po przesłuchaniu Elżbiety Bieńkowskiej i 20 innych kandydatów na komisarzy unijnych, eksperci z „Commissioner Hearings” wystawili swoje oceny.
Bieńkowska z wynikiem 5 (na 10) znalazła się na końcu listy.
Jak pisał "Super Express" zmiana pracy Bieńkowskiej na pewno opłaciła jej się finansowo. Jako wicepremier oraz minister infrastruktury i rozwoju zarabiała ok. 17 tysięcy złotych miesięcznie,
teraz będzie otrzymywała 87 tysięcy złotych miesięcznie. Po pięciu latach pracy zagwarantuje sobie
emeryturę w wysokości 18,5 tys. zł miesięcznie.
Źródło: Radio Zet,niezalezna.pl
sp