Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Antoni Macierewicz: Odbudujemy wojsko polskie. Czas poważnie zająć się naszą obronnością

Przez lata liberalno-lewicowe elity niszczyły polską świadomość narodową, dążenie do odbudowy niepodległego państwa i obrony wobec zagrożenia rosyjskiego.

Przez lata liberalno-lewicowe elity niszczyły polską świadomość narodową, dążenie do odbudowy niepodległego państwa i obrony wobec zagrożenia rosyjskiego. Tym działającym na rzecz Rosji siłom udało się w olbrzymim stopniu doprowadzić do zmarnowania ostatnich 20 lat. Rosja była słaba wewnętrznie oraz izolowana z zewnątrz. Gromadziła siły i czekała na sprzyjający układ międzynarodowy. Ale wciąż jeszcze nie była gotowa. Od pięciu lat agresja rosyjska jest już w toku, a my nadal jesteśmy paraliżowani przez ludzi odpowiedzialnych za niszczenie polskiego państwa i narodu. Wierzę jednak, że uda się nam odbudować naród, państwo i armię – mówi Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS, twórca kontrwywiadu wojskowego,w rozmowie z „Gazetą Polską”.

Jaki jest obecnie stan polskiego wojska?
Nie podzielam modnego dziś dramatyzowania i histeryzowania w sprawie polskiej armii. W ten sposób wypowiadają się ludzie, którzy są odpowiedzialni za jej niszczenie przez ostatnie siedem lat. Kiedy słyszę pana Bogdana Klicha (byłego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej w rządzie PO – red.), jak ubolewa nad stanem polskiej armii, prezydenta Bronisława Komorowskiego czy też inne osoby z kręgu PO i PSL, to przecieram oczy ze zdumienia. To właśnie ci ludzie przez blisko 20 lat podejmowali decyzje, które doprowadziły do zniszczeniu polskich zdolności obronnych. Robili to systematycznie, z premedytacją, brutalnie zwalczając wszystkich, którzy podejmowali jakiekolwiek próby ratowania Polski. Pomnikiem głupoty i nieodpowiedzialności w tej mierze jest „Biała księga bezpieczeństwa narodowego” przygotowana pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego, a wydana w 2013 r. po trzech latach pracy ponad 200 ekspertów skupionych wokół PO i prezydenta. Podstawowa teza tej pracy głosi, iż Polsce i Europie przez 20 najbliższych lat nie grozi wojna, a już z pewnością nie ze strony Rosji. Na tej podstawie opracowano harmonogram wydatkowania 130 mld zł na przezbrojenie polskiej armii! Dzisiaj najgłośniej krzyczą ci, którzy błędnie rozpoznali sytuację i nie potrafią podjąć decyzji koniecznych do naprawy tego stanu. Jeżeli spokojnie przyjrzymy się polskiej armii, to zobaczymy głębokie problemy strukturalne, organizacyjne i personalne. Wprawdzie dysponujemy siłą niewielką, ale bardzo dobrze wyszkoloną i dobrze zaprawioną w działaniach bojowych w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Mówię przede wszystkim o siłach specjalnych i o lotnictwie. Oczywiście tych aktywów jest więcej, ale te wydają się najlepiej przygotowane do natychmiastowego działania i mogą być punktem odniesienia do rzeczywistej odbudowy sił armii polskiej.

Co Pan miał na myśli, mówiąc o problemach związanych z kadrą dowódczą?
To szerszy problem i pełną odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą prezydent i rząd Platformy Obywatelskiej. Zacznijmy od tego, że prezydent Komorowski, aby umożliwić oficerom mianowanym jeszcze przez Jaruzelskiego zajmowanie w dalszym ciągu wysokich stanowisk, przeforsował swego czasu ustawę przedłużającą dopuszczalny wiek służby generałów. W ogóle, ta szczególna skłonność prezydenta Komorowskiego do wojskowych stanu wojennego tworzy w armii atmosferę dwuznaczności niszczącą morale wojska. Kluczowym przykładem jest sprawa płk. Ryszarda Kuklińskiego czy też, z drugiej strony, oficerów szkolonych w Moskwie przez GRU i KGB. Jaruzelski stwierdził kiedyś, że jeśli Kukliński jest bohaterem, to on i oficerowie LWP są zdrajcami. Prezydent Komorowski opowiedział się po stronie Jaruzelskiego i oficerów szkolonych w Moskwie. A oni wszyscy uważają Kuklińskiego za zdrajcę. To jak armia dowodzona przez takich oficerów ma stawić czoło nawale rosyjskiej?
Druga kwestia: żołnierze armii polskiej – i jest to chyba jedyny taki przypadek na świecie! – nie wiedzą, kto będzie nimi dowodził na wypadek wojny. Do takiej sytuacji doprowadzono dwa lata temu po „reformach” Komorowskiego–Tuska. Całkowicie przekształcono rolę Sztabu Generalnego, a jego szef przestał być głównodowodzącym armii polskiej. Zlikwidowano podział na rodzaje sił zbrojnych i podporządkowano całą armię dowódcy generalnemu (na czas pokoju) i dowódcy sił operacyjnych. Głównodowodzącego na czas wojny ma wyznaczać prezydent w porozumieniu z premierem. Problem także w tym, że ten głównodowodzący nie będzie dysponował całymi polskimi siłami zbrojnymi, lecz tylko taką ich częścią, jaką wyznaczy mu minister obrony. Żadna armia w NATO nie ma tak niejasnego i niestabilnego systemu. Likwidując pobór, doprowadzono też – de facto – do likwidacji obrony terytorialnej kraju. Aż trudno uznać to wyłącznie za przypadek czy niekompetencje... Zwłaszcza że wszystkie te posunięcia były wielokrotnie przez nas oprotestowane, a ustawę o systemie dowodzenia skierowaliśmy do Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ likwidacja stanowisk dowódców rodzajów sił zbrojnych jest sprzeczna z ustawą zasadniczą.

Czy w kadrze dowódczej wojska są ludzie szkoleni w Moskwie?
Niestety, tak. A przypominanie o tym traktowane jest jako niebywała niestosowność, tak samo jak przypominanie, iż rehabilitacja ludzi WSI szkolonych przez GRU zagraża wprost bezpieczeństwu państwa.

Czy dobrym pomysłem była taka reforma armii, po której mamy wojsko w takim stanie jak obecny?
Prezydent Komorowski uzyskał to, co chciał: na czele armii stanęli jego zaufani. Na tej zasadzie dowódcą generalnym został gen. Lech Majewski – oficer, który jako dowódca Sił Powietrznych przyłączył się do oskarżeń polskich pilotów o to, że doprowadzili do katastrofy smoleńskiej. A następnie zlikwidował 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego grupujący najlepszych polskich pilotów wojskowych. Jednostka ta została zlikwidowana po tragedii w Smoleńsku, w atmosferze nagonki i kłamliwego obarczania pilotów odpowiedzialnością za śmierć polskiej elity.

Dlaczego został zlikwidowany 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego?
Moim zdaniem była to realizacji planu politycznego sformułowanego przez Władimira Putina i ówczesne kierownictwo polityczne premiera Donalda Tuska. Zaczęło się od pomówień głoszonych przez ministra Radosława Sikorskiego, że tragedii winni są polscy piloci, potem był słynny SMS mówiący o tym, że katastrofa w Smoleńsku była spowodowana błędnymi decyzjami pilotów, tylko jeszcze nie wiadomo, kto im wydał polecenia, które ostatecznie doprowadziły do katastrofy. Ten SMS nie został przecież wysłany do polityków PO bez wiedzy Donalda Tuska! Sprawa Smoleńska miała olbrzymi wpływ na przyśpieszenie destrukcji polskiego lotnictwa i polskiej armii. Ale genezą tej „reformy” była koncepcja polityczna Donalda Tuska, który od momentu objęcia władzy realizował plan zminimalizowania roli wojska polskiego. Do stanu, w jakim obecnie znajduje się polska armia, doprowadziły: likwidacja poboru powszechnego, likwidacja obrony terytorialnej kraju, rezygnacja z promowania młodej kadry i oparcie się na ludziach Jaruzelskiego, brak jasnej doktryny obronnej stawiającej niepodległość i integralność terytorialną Polski w centrum zadań armii. No i wreszcie dwuznaczna gra międzynarodowa, skierowana przez ubiegłe lata na deprecjonowanie sojuszu z USA – co najpełniej wyraził były minister obrony i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, sabotując tarczę antyrakietową i mówiąc, że „robimy Amerykanom »łaskę«”, a powinniśmy przede wszystkim słuchać, czego chcą Rosja i Niemcy.

Był Pan jedynym posłem, który głosował przeciw zlikwidowaniu powszechnego poboru wojskowego.
Tak, i nie byłem w stanie tego zrozumieć. Wydawało mi się, że takie stanowisko powinno być oczywiste... Ta ustawa była częścią planu politycznego likwidującego polską obronność.

Planu, który zakładał, że własna obrona jest niepotrzebna?
Tak. Mówiono, że mamy wyjątkowy okres bezpieczeństwa, a ponieważ jesteśmy w NATO oraz w Unii Europejskiej, to w związku z tym w ogóle nie musimy zajmować się naszą obronnością. W istocie akcenty były jeszcze inaczej rozłożone: mówiono, że ponieważ naszym celem jest stworzenie państwa federalnego na czele z Niemcami, to własna armia jest czymś zbędnym, rodzajem beneficjum dla oficerów zasłużonych politycznie dla decydentów. Nie chciano słyszeć o zagrożeniu rosyjskim, nie chciano słyszeć o odbudowie i obronie niepodległości Polski. Nasze wysiłki nazywano rusofobią, oszołomstwem, budowaniem „państwa na emigracji”, politycznym wykorzystywaniem tragedii narodowych. A jaka jest dzisiaj nasza sytuacja – każdy widzi. I nie jest prawdą, że teraz – zdaniem szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisława Kozieja – mamy zupełnie nowy rodzaj wojny, tzw. wojnę hybrydową. Zawsze agentura, dywersja i osłabianie morale stanowiły przygotowanie do agresji militarnej. To naprawdę nic nowego. Różnice dotyczą skali, a nie zjawiska, chociaż nigdy dotąd nie mieliśmy do czynienia z taką siłą destrukcji niektórych mass mediów działających jak agentura wpływu.

Całość wywiadu w tygodniku „Gazeta Polska”

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane