Zdobywanie przez otoczenie prezydenta Bronisława Komorowskiego materiałów kompromitujących polityków – to jedna z hipotez dotycząca nagrywania ich w trakcie restauracyjnych biesiad. O tym, że politycy są nagrywani, mówił już w ubiegłym roku służbom ABW oraz CBA biznesmen Marek Falenta. Spotkanie Falenty ze służbami zostało nagrane, powstała również tajna notatka, sporządzona przez funkcjonariusza Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Trafiła ona na biurko szefów CBA, ale nic z nią nie zrobiono - pisze „Gazeta Polska”.
O tym, że Marek Falenta zgłosił się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pisał dwa tygodnie temu Cezary Gmyz w tygodniku „Do Rzeczy”.
„Gazeta Polska” ustaliła, że
obydwa spotkania zostały zarejestrowane. –
Nie rejestrowałem tych rozmów, ponieważ nie było takiej potrzeby – nigdy bym nie przypuszczał, że po tym zawiadomieniu wybuchnie taka afera. Myślę, że nasze rozmowy rejestrowali funkcjonariusze. Jestem pewien, że te nagrania nie zginą: funkcjonariusze, z którymi rozmawiałem, zabezpieczyli się przed taką ewentualnością – mówi „Gazecie Polskiej” Falenta. To biznesmen oskarżony przez Donalda Tuska z sejmowej mównicy o kierowanie tzw. spiskiem kelnerów, którzy mieli nagrywać w dwóch restauracjach rozmowy najważniejszych osób w państwie. Jest on jednym z czterech podejrzanych w sprawie prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga, dotyczącej nagrywania polityków.
– Mamy do czynienia z ludźmi, mówię o pierwszych zatrzymanych, których intencje biznesowe lub polityczne dzisiaj wydają się dość oczywiste – grzmiał Donald Tusk 25 czerwca br. podczas wystąpienia w sejmie, sugerując udział w nagrywaniu rosyjskich agentów.
Polowanie w służbach
Na razie nie ma żadnych dowodów, że za aferą stoją Rosjanie, są natomiast prowadzone działania w związku z informacją Falenty, iż służby od dawna wiedziały o nagrywaniu.
Funkcjonariusz ABW, który przyjął informację od biznesmena, już nie pracuje w Agencji. Z kolei funkcjonariusz CBA, który po rozmowie z Falentą sporządził tajną notatkę i przekazał ją swoim przełożonym, jest objęty postępowaniem wewnętrznym. Według nieoficjalnych informacji do połowy września mają być przesłuchani w prokuraturze funkcjonariusze, którzy przyjmowali informacje od biznesmena na temat nagrań.
Dlaczego służby nie zrobiły nic, chociaż miały o tym wiedzę, że są nagrywane najważniejsze osoby w państwie? Sprawa jest tym bardziej zagadkowa, że w kontrolowaną przez Marka Falentę spółkę Have swoje pieniądze inwestował szef CBA Paweł Wojtunik. Nie wiadomo również, dlaczego – skoro służby wiedziały o nagraniach od ubiegłego roku – zaraz po ujawnieniu afery ABW i Komenda Główna Policji powołały specgrupę, która ma wyjaśnić źródło nielegalnych nagrań.
– Są trzy możliwości: albo zbagatelizowano te informacje, uznając je za mało wiarygodne, albo szefowie służb bali się narazić swoim politycznym mocodawcom i uznali, że nic nie zrobią z tą sprawą, albo służby monitorowały te nagrania i je gromadziły, aby wykorzystać je w odpowiednim czasie, np. w celu szantażu. Przyznam, że ta ostatnia możliwość jest najgorsza, bo to by oznaczało, że ludzie służb chcą rządzić państwem i wykorzystują np. kompromitujące nagranie jakiegoś polityka, by wymusić na nim konkretne zachowania lub decyzje – mówi „Gazecie Polskiej” Bogdan Święczkowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w rządzie PiS.
„Gazeta Polska” zapytała Renatę Mazur, rzecznik prasową Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, czy w prowadzonym postępowaniu pojawia się wątek szantażu.
– Cały czas obowiązuje mnie tajemnica śledztwa i nie mogę się wypowiadać co do wątków, które są brane pod uwagę, ponieważ pani prokurator prowadząca sprawę nie zgadza się na ujawnianie jakichkolwiek informacji ze śledztwa. Toczy się postępowanie i są wyjaśniane różne okoliczności tej sprawy – powiedziała „Gazecie Polskiej” prokurator Mazur.
Zyskał Komorowski
Do tej pory nie potwierdziły się informacje o udziale w aferze Rosjan, jest natomiast hipoteza, że za nią mogą stać ludzie powiązani ze służbami specjalnymi PRL oraz prezydentem Bronisławem Komorowskim.
– W tym przypadku brane jest pod uwagę gromadzenie nagrań po to, by użyć ich w odpowiednim czasie. Mówiąc wprost – szantaż przy użyciu materiałów obciążających. Nieprzypadkowo nagrań dokonano tylko w dwóch restauracjach: Sowa i Przyjaciele oraz w Amber Room. Zwłaszcza ta druga restauracja zasługuje na uwagę – mieści się w Pałacu Sobańskich, zakupionym i odrestaurowanym przez firmę Wejchert Investments, czyli nieżyjącego już właściciela ITI Jana Wejcherta. Nie jest tajemnicą, że Komorowskiego łączą doskonałe kontakty ze środowiskiem TVN, którego właścicielem jest ITI – mówi „Gazecie Polskiej” osoba związana ze służbami specjalnymi.
„Klub Polskiej Rady Biznesu stał się ekskluzywnym miejscem spotkań biznesowych i uroczystości prywatnych, odwiedzanym przez wybitnych ludzi świata biznesu, kultury oraz polityki, takich jak Prezydenci RP Bronisław Komorowski, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, Król Karol XVI Gustaw i Królowa Sylwia, sekretarz NATO Lord George Robertson, George Soros, Michael Dell i wielu innych” – można przeczytać na stronie klubu PRB.
Zarówno w Polskiej Radzie Biznesu, jak i wśród pracowników Pałacu Sobańskich są ludzie figurujący w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej jako tajni współpracownicy służb specjalnych PRL, m.in. Zbigniew Niemczycki, czy też rodzinnie związani z komunistyczną bezpieką.
Bronisław Komorowski
miał i ma nadal doskonałe kontakty z PRB, o czym świadczą m.in. wspólne przedsięwzięcia, takie jak Polska Rada Biznesu Partnerem Wspierającym Konkurs dla Pracodawców „Dobry Klimat dla Rodziny” o Nagrodę Pary Prezydenckiej.
Po wybuchu afery taśmowej, na początku lipca, na stronie PRB pojawiło się oświadczenie podpisane przez członków PRC, Biznes Center Club, Krajowej Rady Biznesu oraz Związku Rzemiosła Polskiego. Ten swoisty manifest jest w rzeczywistości krytyką rządu Donalda Tuska i zapowiedzią ewentualnych konsekwencji ze strony środowisk biznesowych.
„Treść rozmów wysokich urzędników państwowych ujawnia, iż niektóre działania lub zamierzone działania państwa wobec przedsiębiorców przejawiają wrogi i nielegalny charakter. (…) Treść tych rozmów niedwuznacznie wskazuje, że administracja państwowa może być wykorzystywana instrumentalnie do osiągania celów nie tylko niezgodnych z prawem, ale i niegodziwych. Można wywnioskować, że płaszczyzna porozumienia rozmówców zbudowana jest na resentymencie w stosunku do przedsiębiorców, co jest szczególnie przygnębiające. Paradoksem jest to, że te niepokojące sygnały docierają do nas z pogwałceniem porządku prawnego, ale pomimo tej skazy traktujemy je z powagą. Będziemy starać się wyjaśnić, czy są one incydentem, czy charakteryzują rzeczywisty stosunek przedstawicieli państwa do środowisk gospodarczych” – można przeczytać w oświadczeniu z 4 lipca br.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”
Źródło: Gazeta Polska
Dorota Kania,Samuel Pereira