Mimo, że posiedzenie dotyczyło afery podkarpackiej, prezes PSL w swoim wystąpieniu skupił się na kwestii „nagrań z restauracji”. Z kolei Witold Pahl, poseł reprezentujący PO, mówił, że sprawa posła Burego się "dopiero zaczyna".
Dziś w Sejmie prokurator generalny Andrzej Seremet przedstawiał posłom informacje ws. przeszukania w biurze poselskim szefa klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego, Jana Burego, jakie przeprowadziło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Chodzi o jeden z wątków afery podkarpackiej, w którą zamieszani są ważni politycy obu ugrupowań. Seremet przekonywał, że w działaniu wobec posła PSL, prokuratura nie dokonywała „politycznych kalkulacji”.
To nie przekonało prezesa PSL, Janusza Piechocińskiego, który jako jedyny członek rządu został na Sali Plenarnej, gdy odbywały się wystąpienia poszczególnych partii i osobiście przedstawiał stanowisko PSL. – To przyspieszenie CBA i prokuratury nastąpiło w szczególnym momencie. W tygodniu, w którym był rozpatrywany wniosek o odwołanie ważnego ministra – stwierdził wicepremier, odnosząc się do dyskusji o odwołaniu ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, jaka odbyła się dwa tygodnie temu w Sejmie. Piechociński postanowił w swoim wystąpieniu sięgnąć do „praźródła” przeszukania biura posła PSL, czyli jego zdaniem, do afery taśmowej. W związku z tym prezes ludowców zadał prokuratorowi generalnemu kilkanaście pytań ws. ustalenia sprawców nielegalnego podsłuchiwania. W tym również o możliwość szantażowania bohaterów afery taśmowej. Polityk w swoich pytaniach starał się również zweryfikować teorie ws. afery taśmowej, jakie miesiąc temu w Sejmie przedstawił premier Donald Tusk.
W odpowiedzi Andrzej Seremet stwierdził, że wicepremier „rozminął się z tematem, w którym został zaproszony”. Również poseł Platformy Obywatelskiej, Witold Pahl zwracając się w imieniu swojej partii do Seremeta, sugerował, by w najbliższym czasie skupić uwagę tylko na wątku posła Burego. – Pańska informacja, panie prokuratorze, dzisiaj nie kończy tej sprawy, ona ją dopiero zaczyna – powiedział.
Na polityczne tło działań CBA zwracał również uwagę wiceprezes PiS, Mariusz Kamiński. – Od chwili zatrzymania biznesmenów (zamieszanych w aferę – przyp.) do przeprowadzenia przeszukań minęło 10 dni. Oczywiste jest, że tak długi okres pozwala na ukrycie i pozbycie się wszelkich obciążających dowodów – stwierdził poseł. Pytał też jaką wiedzę w sprawie - która ciągnie się już od dwóch lat - miał premier Donald Tusk.
- Jest oczywiste, że szef CBA, bezpośrednio podległy premierowi, miał obowiązek przekazywania mu informacji na temat najważniejszych spraw prowadzonych przez tę służbę, szczególnie takich, które mogą mieć wpływ na funkcjonowanie państwa i rządu – zauważył. - Co zrobiono z ta wiedzą przez dwa lata? - pytał.