Okładkowy tekst tygodnika oparto na wywiadzie ze Stanisławem Obirkiem, księdzem, który stał się medialnym celebrytą gdy rzucił sutannę i zaczął atakować Kościół katolicki. Obirek w trakcie wywiadu korzysta z okazji, by uderzyć też... w Prawo i Sprawiedliwość.
- W 2006 r., po wygraniu wyborów przez PiS, sformułowałem tezę, która moim zdaniem do dzisiaj nie została sfalsyfikowana: w momencie objęcia władzy przez braci Kaczyńskich w Polsce doszło do połączenia fundamentalizmu religijnego z politycznym - mówi Obirek. Dalej jest już tylko śmieszniej i rozmówca "Polityki" straszy "pełzającym faszyzmem" PiS-u i Kościoła katolickiego.
- Oba te autorytarne systemy władzy – nad duszami ludzkimi i nad przestrzenią publiczną – są pełzającym faszyzmem. To oczywiste, że nie żyjemy w latach 30., ale uważam, że należy tu wyraźnie użyć kategorii „odzwyczajania ludzi od odpowiedzialności” i kreowania w nich przekonania, że przynależność do takich grup jak partia wodzowska czy instytucja Kościoła załatwi im zbawienie - dodaje Obirek.
Najzabawniejsze, że chcąc zaatakować naukowców, którzy maja inne poglądy niż on, Obirek faktycznie opisał swojego kolegę Hartmana. - Wybitny filozof Jacek Hołówka powiedział niedawno, że profesorowie, którzy weszli do polityki, nie podnieśli jakości języka debaty publicznej, lecz dostosowali się do języka rynsztoku. Naturalnie można pytać, co było pierwsze – jajko czy kura? - pyta celebryta.
I tak "Polityka" przy okazji kolejnego ataku na wierzących, kreowanym na walkę z ciemiężonymi ateistami, korzysta z okazji by wypromować kandydata partii Palikota do europarlamentu, Jana Hartmana. Jak przyznał tydzień temu lider tej partii na zamkniętym spotkaniu w Sejmie, to właśnie antyklerykalizm ma być głównym motorem wyborczej kampanii "Twojego Ruchu".
Hartman zdecydowanie należy do przodowników ataków na katolików. W lipcu zeszłego roku, za religijne obrzędy dostało się posłowi Johnowi Godsonowi. "Cudowne zidiocenie" - pod takim tytułem na portalu polityka.pl Jan Hartman komentował jeden z występów telewizyjnych posła Godsona.
- „Gdzie jest granica ciemnoty i zarabiania na niej? W Polsce o cudach „za wstawiennictwem” i cudownych uzdrowieniach mówi się w publicznych i prywatnych mediach jak gdyby nigdy nic - z poważną miną. W klerykalnym szaleństwie to wszystko uchodzi za „informację”. Pani w telewizji paple o tym bez mrugnięcia okiem. (...) Czy myśmy już kompletnie z tego strachu przez „urażeniem uczuć religijnych” oci.....” – pisał Hartman. Obraził przy tym ludzi wierzących zarzucając im "cynizm", "ciemnotę" i "zidiocenie".
I jak "Polityka"? Kto tu jest ofiarą, a kto prześladowcą?