Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Powołanie i służba

- Przykro mi, ale nie będzie tu opisów wizji, objawień, nadzwyczajnych zdarzeń, bo takich w moim życiu nie było - pisze w swojej książce autobiograficznej pod podanym wyżej tytułem ks.

Czechu81; creativecommons.org/licenses/by-sa/1.0/deed.pl
Czechu81; creativecommons.org/licenses/by-sa/1.0/deed.pl
- Przykro mi, ale nie będzie tu opisów wizji, objawień, nadzwyczajnych zdarzeń, bo takich w moim życiu nie było - pisze w swojej książce autobiograficznej pod podanym wyżej tytułem ks. Eugeniusz Makulski, wieloletni kustosz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski w Licheniu. I dalej: otwieram swe serce i wiem, że wielu zdziwi się, że jestem zwyczajnym, szarym księdzem, borykającym się przez całe życie z wieloma trudnościami, wynikającymi z ciężkich dla Kościoła i Narodu czasów.

Emerytowany dziś ksiądz urodził się 11 lat przed wybuchem II Wojny Światowej. Potem 5 lat okupacji niemieckiej i przeszło 40 sowieckiej. - Kto nie przeżył (wtedy – przyp. autor) udręk wewnętrznych, walki z szatanem i własną naturą?

Dzieciństwo w ziemiance 

Dziadkowie i rodzice przyszłego kapłana mieszkali w wynajętym gospodarstwie w Kotarszynie. Niestety musieli je szybko opuścić, a materiały na własny domek nie były jeszcze zgromadzone. Dziadkowie po prostu wykopali ziemiankę, przykryli słomą i tam wprowadziła się rodzina. Dopiero później ktoś się ulitował i podarował rodzicom z maleńkim dzieckiem ocieploną słomą stodółkę. Dopiero w rok później wprowadzili się do nowego domku. Wtedy jednak ojciec Eugeniusza zmarł na zapalenie płuc. Nie wytrzymał ciężkich warunków życia.

Kapłan wspomina, że nie był nawet ministrantem, ale po ukończeniu gimnazjum nie wahał się przed wstąpieniem do seminarium, a potem pociągnął go zakon ojców marianów. W prostych słowach tłumaczy dlaczego: Pierwszy Zakon Maryjny, który powstał w Polsce w XVII w. wyrósł z miłości narodu polskiego do Najświętszej Panienki. Urzekła mnie wspaniała postać założyciela zakonu Marianów – sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego z Podegrodzia koło Starego Sącza – chłopskiego syna. Ojciec Papczyński – to posarz, kaznodzieja, spowiednik królewski, wielki czciciel Niepokalanej, apostoł dusz czyśćcowych, sławny misjonarz i cudotwórca. […] Poczułem również wielką cześć do drugiego chłopskiego syna urodzonego w mariańskiej parafii na Litwie w Mariampolu. Był to błogosławiony Jerzy Matulewicz, późniejszy biskup wileński, odnowiciel Zakonów Marianów po carskiej kasacie.

Ks. Eugeniusz odbywał nowicjat w Skórcu koło Siedlec. Gdy jechał tam towarzyszyła mu modlitwa: Panie Jezu, jak to się stało, że mnie tu znalazałeś i wezwałeś do swojej służby. Miałeś do wyboru zdolniejszych i pobożniejszych, zdrowszych i bogatszych. Panie, Jezu, dlaczego wybrałeś mnie – mizernego, słabego, bezradnego, zagubionego i nieśmiałego. Takiego, który czuje się niegodny Twojego świętego Majestatu. Panie Jezu, który przenikasz moją duszę i znasz wszystkie uczucia mego serca – dlaczego wzywasz mnie do tak wielkich świętości? Przez te 20 lat byłeś świadkiem mego życia. Sam wiesz, że nie byłem i nie jestem świętym. Dlaczego Panie tak ryzykujesz.

Droga do Lichenia

Potem było sześć lat studiów historycznych na KUL. W tym czasie odbudował też maleńki kościółek w Marianówce, gdzie pochowany był sługa Boży Ojciec Papczyński, o którym pisał pracę magisterską. Już zabierał się do doktoratu, gdy ojciec prowincjał nakazał mu przygotowania do Koronacji Matki Bożej Licheńskiej. Przedtem miał napisać „grubą książkę” o dziejach Cudownego Obrazu i Sanktuarium. 

Obraz ten błogosławiła sama Maryja, gdy w 1850 r. ukazała się pasterzowi Mikołajowi w grablińskim lesie koło Lichenia. Królowa Polski obiecała narodowi wolność, jeśli będzie jej wierny i obietnicę tę wypłeniła. Późniejsze zniewolenie wynikało właśnie z tego braku wierności.
 
15 sierpnia 1967 r. odbyła się koronacja. Służby bezpieczeństwa nie próżnowały. Przed bramą na czerwonych płachtach umieściły naszyte napisy z białego płótna obelżywe dla Kościoła i episkopatu. Każdy samochód zmierzający do Lichenia był karany mandatem.

We wszystkich objawieniach licheńskich Matka Boża prosiła o wybudowanie obszernej świątyni. Jak w Lourdes, jak w Fatimie. - Modliłem się – mówi ks. Makulski – ciągle marzyłem o obszernej świątyni. Po kawałeczku kupowałem od gospodarzy działeczki ziemi i łączyłem je w całość. Teren ogrodziłem wysokim klasztornym murem. Pobudowałem mocne drogi, doporowadziłem wodę, energię elektryczną. Przygotowałem projekty. Było ich aż siedem. Mijały kolejne lata a zezwolenia na rozpoczęcie budowy świątyni ku czci Matki Bożej Licheńskiej nie było.

Pierwsza łopata

W końcu 22 czerwca 1994 roku wszystkie trudności były odegnane. Ks. Makulski po odprawieniu Mszy świętej na ołtarzu polowym wykopał symbolicznie pierwszą łopatę pod fundamenty nowego kościoła, a w rok później ks. prymas Józef Glemp uczestniczył w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego.

6 listopada 2001 r. ukończono montaż głównej wieży bazyliki. Wcześniej, w 1999 r. Ojciec Święty błogosławiony Jan Paweł II odprawił Mszę świętą i poświęcił ogromny kościół. Teraz pielgrzymi nie musieli się tłoczyć w i przed kościołem p.w św Doroty, gdzie przedtem umieszczony był cudowny wizerunek. Przed bazyliką wzniesiono pomnik ku czci Sybiraków. Czy jest w naszym kraju rodzina, która nie straciła kogoś ze swoich bliskich czy znajomych na „nieludzkiej ziemi”? Niech losy niewinnych ofiar zbrodniczego systemu komunistycznego nie zaginą w mrokach niepamięci, a ich los niech będzie ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń.

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska