Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Ksiądz Bronisław Markiewicz - błogosławiony nauczyciel

Błogosławionego księdza Bronisława Markiewicza śmiało można nazwać prekursorem teologii miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty na ziemiach polskich.

I,Stanislaw Szydlo; creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl
I,Stanislaw Szydlo; creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl
Błogosławionego księdza Bronisława Markiewicza śmiało można nazwać prekursorem teologii miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty na ziemiach polskich. Jego powołanie okrzepło na pierwszym wikariacie w parafii Hart koło Dynowa, chociaż w gimnazjum, pod wpływem racjonalizmu, przeżywał kryzys wiary. Otrząsnął się jednak ze zgubnych wpływów i już bez wahań wstąpił do seminarium.

W tej pierwszej parafii uderzyła go ogromna nędza. Chylące się ku upadkowi chałupiny kryte byle jaką strzechą, okna zabite deskami - bo szkło było luksusem, na które mało kto mógł sobie pozwolić. Dzieci obdarte, bose i niedożywione głównie pasały gęsi, więc rzadkością była wśród nich umiejętność czytania i pisania. Biedzie towarzyszyło wszechobecne pijaństwo. To było dla niego wyzwanie. Wtedy właśnie opieka nad dziećmi i młodzieżą oraz walka z alkoholizmem stały się najważniejsze w jego kapłańskiej posłudze.

Gdy w 1872 r. wybuchła epidemia cholery, zawiązał komitet do walki z tą plagą, a na zebraniach wykładał zasady higieny. Sam usługiwał chorym, nosił im ciepłą strawę, czystą wodę, ubranie.

Biskup przemyski Maciej Mirschler pomógł mu, wspomagając środkami finansowymi, założyć kuchnię polową na błoniach nad Sanem. Ciepły posiłek mógł dostać każdy, kto się zgłosił.

„Jam narzędzie liche wielce, kruche, zatwardziałe, ciężkie, niezgrabne” - czytamy w notatniku błogosławionego z dnia 31 sierpnia 1872 roku. „Dlaczego przeto, Jezu, na mnie spojrzałeś? (…) Postanawiam na wieki i ślubuje Tobie, Panie mój i Boże, Jezu mój najsłodszy, że się zawsze będę uważał za narzędzie najlichsze, ale Twoje i zamknięte w Twoim Boskim Sercu; miłością, ku bliźnim oblekę, po tym poznają, żem uczniem Jezusa”.

Na kolejnym wikariacie w Gaci koło Przeworska wydał już pijaństwu otwartą walkę. Założył bractwo trzeźwości, pomagał organizować chrzciny i wesela bez alkoholu. Sam w nich uczestniczył, pokazując, że można się bawić dobrze na trzeźwo.

Następny wikariat i następne dokonania. Błażowa. W trakcie tylko jednego kazania do bractwa trzeźwości przystąpiło 600 osób. Ksiądz wspierał upadających na duchu, nauczał osobistym przykładem. Czasem pół nocy poświęcał na taką posługę. Miał w ogromnym poszanowaniu chorych i niedołężnych. Dla nich otworzył wiejski szpitalik. By wspierać biedaków zorganizował warsztaty chałupnicze. Tak przyczynił się do zorganizowania podkarpackiego przemysłu tkackiego.

Pod wpływem św. Jana Bosko

Ksiądz Bronisław czuł się w pracy parafialnej jak ryba w wodzie, jednak doceniając jego ponadprzeciętne zdolności przełożeni wysłali go do Włoch celem pogłębienia nauk.
Tam spotkał się z założycielem zakonu salezjanów księdzem Janem Bosko. Ten niezwykły człowiek oddany całym sercem służbie chłopcom z niezamożnych rodzin zafascynował go tak mocno, że dwa lata później złożył śluby zakonne. I to był jedyny zakręt na jego prostej drodze. Sam był powołany, jak się okazało później, by zostać założycielem zgromadzenia.

Już w Polsce, w 1903 r., dostał zwolnienie ze ślubów i probostwo w Miejscu Piastowym, w którym posługiwał do końca życia. Wcześniej, bo już w 1892 r., założył sierociniec na wzór salezjańskiego zakładu dla chłopców i towarzystwo „Powściągliwość i Praca”. Pod tym samym tytułem wydawał pismo, które redagował do końca życia. Celem towarzystwa miała być, jak pisał, „chwała Boża i dobro naszego społeczeństwa przez spełnianie uczynków miłosierdzia co do ciała i duszy wobec ubogiej dorosłej młodzieży i doskonalenie się wzajemne członków w cnotach chrześcijańskich”.

Cel ten miał być realizowany przez zadanie wybudowania „domów przytułku i pracy” z odpowiednimi warsztatami. Po wizytacji inspektor salezjański ks. Mojżesz Veronesi nakazał księdzu Markiewiczowi usunięcie części chłopców, gdyż uznał, że stopień ich demoralizacji nie daje już żadnej nadziei. Ten nie mógł się na to zgodzić i właśnie dlatego rozstał się w 1903 r. z salezjanami.

Czarny chleb, poduszki wypchane sianem, pobudka o godz. 4 rano, prace trudne, czasem upokarzające. Taki regulamin obowiązywał w zakładach ks. Bronisława. A jednak chłopcy go kochali. Był jak ojciec wielkiej rodziny - dobry, szczery, wesoły. Jego konferencje na tematy religijne otwierały przed dziećmi inny świat, świat wiary. Chłopcy rozwijali swoje zdolności, uczyli się zawodu, później zakładali swoje rodziny i przyjeżdżali z nimi do Piastowego Miejsca, by przedstawić je księdzu Markiewiczowi. Jego dewizą były słowa: „Pragnę dzieciom zbudować dom, wielki dom”. Wypełnił ją co do joty.

Pod opieką Chorążego Zbawienia

Miał szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, Krwi Chrystusa i Trójcy Świętej. Jego uczniowie świadczyli, że gdy spotykał zamknięty kościół klękał na progu i gorąco się modlił. W swoich naukach podkreślał, żeby naśladować Chrystusa, trzeba Go przede wszystkim znać. Aby Go poznać, trzeba czytać Ewangelię i modlić się.

Nazywał Boga Wodzem, Siłą, Wzorem, Ucieczką, Bratem, Przyjacielem, Początkiem i Końcem. Za Jakubem Apostołem powtarzał: „wiara bez uczynków jest martwa”.

Założył dwa męskie i żeńskie zgromadzenia michaelitów, w których charyzmacie leży posługa nauczania i opieki nad trudną i ubogą młodzieżą. Nic dziwnego, zważywszy na jego nabożeństwo do Aniołów, a zwłaszcza do Michała Archanioła, którego nazywał chorążym zbawienia. „Pod opieką św. Michała” – pisał – „idąc naprzód, tj. postępując w pokucie i pracy około naszego zbawienia, nie tylko nie pozwolimy się zrujnować w naszych dobrych usposobieniach (...) ale z samych prześladowań odnosić będziemy zyski i korzyści nie spuszczając z oczu chorągwi, pod którą św. Michał Archanioł swój zastęp prowadzi”.

Ks. Bronisław Markiewicz zmarł 29 stycznia  1912 r. w Miejscu Piastowym. Na ołtarze został wyniesiony przez błogosławionego Jana Pawła II.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska