Petycja po niemiecku trafiła - za pośrednictwem Klubów Gazety Polskiej Berlin Brandenburg, Berlin II oraz Hamburg - do rąk prezydenta RFN Joachima Gaucka, a napisana po polsku (przekazana przez KGP Zielona Góra) skierowana została do prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Jakież było zdziwienie członków Klubów Gazety Polskiej, gdy otrzymali odpowiedź nie od polskiego, co wydawało się bardziej logiczne, ale niemieckiego prezydenta. Kancelaria Bronisława Komorowskiego do dzisiaj nie zareagowała na zadane w petycji pytania, natomiast Urząd Kanclerski przesłał odpowiedź.
Wprawdzie w piśmie Joachima Gaucka pojawiła się wiele ogólników w stylu: „Panu Prezydentowi wyjątkowo zależy na pojednaniu europejskich narodów”; „Szczególnie ważna jest przyjaźń polsko-niemiecka”, ale znalazło się również istotne z polskiego punktu widzenia stwierdzenie, że niemiecki prezydent zdaje sobie sprawę z faktu, iż polscy obywatele doznali ze strony nazistowskiego reżimu okrutnych cierpień, po których trauma wojenna pozostała do dzisiaj w wielu polskich rodzinach. Jednocześnie Gauck dodaje, że poruszane w petycji sprawy nie leżą w jego kompetencji i dlatego nie jest władny nic zdziałać.
Szef oddziału KGP Berlin-Brandenburg Józef Galiński w rozmowie z portalem niezalezna.pl stwierdził, że odpowiedź prezydenta Niemiec nie jest w pełni satysfakcjonująca, ale sam fakt, że Gauck napisał jest godny podkreślenia.
- Tym bardziej, jeżeli porównany to z brakiem zainteresowania naszą sprawą i jakiejkolwiek odpowiedzi od tego, który, naszym zdaniem, powinien być najbardziej zainteresowany, czyli od Bronisława Komorowskiego – powiedział nam Galiński.
Także Anna Halves z hamburskiego klubu jest zdania, że odpowiedź Gaucka jest istotna, także z punktu widzenia szerszego zainteresowania na arenie międzynarodowej śledztwem smoleńskim oraz problemem dyskryminowania Polonii w Niemczech.
- Już od dawna, wspólnie z hamburskim oddziałem Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, robimy wszystko, aby ważne dla nas sprawy, w tym oczywiście katastrofa smoleńska, ale także problemy tutejszej Polonii, zyskały międzynarodowe znaczenie – zapewnia Anna Halves.