Zdaniem Witolda Waszczykowskiego, byłego ministra spraw zagranicznych i byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, to polskie władze odpowiadały za zabezpieczenie ambasady. – Władze same odpowiadają za sprokurowanie tego incydentu. Na Polsce spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa ambasadom. W naszym interesie było, aby dyplomatom nawet włos z głowy nie spadł – twierdzi Waszczykowski, dla którego to, co się stało, było prowokacją wymierzoną w PiS. – Władze musiały przewidzieć, że może dojść do incydentów. Zapewne sądzono, że będzie można dopisać te incydenty do opozycji, w tym również do PiS, aby pokazać nas jako polityków, którzy jak dojdą do władzy, to będą prowokowali Rosję i prowadzili do niepokojów w naszych relacjach – twierdzi Waszczykowski, który podkreśla, że zamysł został „przejrzany przez władze Prawa i Sprawiedliwości”.
Byłemu szefowi MSZ wtóruje Tomasz Kaczmarek, poseł PiS, zasiadający w sejmowej komisji spraw wewnętrznych. – Minister Sienkiewicz jeszcze przed zamieszkami wyrażał ubolewanie, że PiS nie chce poddać się konfrontacji [przypomnijmy, że m.in. w obawie przed prowokacją obchody przeniesiono do Krakowa, gdzie odbyły się bez przeszkód] – twierdzi Kaczmarek, którego zdaniem wypowiedź wskazywała na to, że zabezpieczenie marszu i wszystko, co było z nim związane to „szyta grubymi nićmi prowokacja”. Były agent CBA ujawnia również, że 11 listopada doszło do awarii systemów łączności między oddziałami policji: – To powtórka z Euro 2012 – powiedział. Zdaniem Kaczmarka słowa Ławrowa kompromitują rząd na arenie międzynarodowej. – Ambasada wymaga szczególnej ochrony. Sprawa kompromituje ministra Sienkiewicza, który powinien utracić swoje stanowisko – twierdzi poseł PiS.
Reklama