Te nominacje wpisują się w politykę zarówno premiera Donalda Tuska, jak i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ludzie „z przeszłością”, na których awans nie zgadzał się śp. prezydent Lech Kaczyński, zostali teraz awansowani przez Bronisława Komorowskiego. Wśród nich znaleźli się byli działacze partyjni z czasów PRL, m.in. gen. Mieczysław Bieniek, delegat na IX Zjazd PZPR.
Przeszłość w ZOMO i WSI
Wśród nominowanych na stopień generała dywizji znalazł się Janusz Bojarski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych. Ten były członek PZPR, absolwent Wojskowej Akademii Politycznej im. F. Dzierżyńskiego, w stanie wojennym pracował w Naczelnej Redakcji Programów Wojskowych w Polskim Radiu. Po 1990 r. trafił do WSI. W czasie, gdy Bronisław Komorowski był ministrem obrony narodowej, Bojarski został polskim attaché wojskowym, morskim i lotniczym w Waszyngtonie. Po wygranych wyborach przez PO zajął jedno z najbardziej kluczowych stanowisk w MON – został szefem kadr. Jako pracownik MON Bojarski – na szczęście nieskutecznie – blokował pośmiertny awans generalski zamordowanego przez UB kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”.
Kolejnym awansowanym przez Komorowskiego na stopień generała jest Zbigniew Maciejewski, aktualnie komendant dolnośląskiej policji, a w czasach PRL członek PZPR i funkcjonariusz ZOMO. Dobry znajomy Grzegorza Schetyny i komendanta głównego policji Andrzeja Matejuka (byłego szefa wrocławskiej policji).
Teczka Wałęsy
Na stopień generalski został z okazji 11 listopada awansowany Leszek Elas, obecny komendant główny straży granicznej. W 1993 r. jako funkcjonariusz gdańskiej delegatury UOP nadzorował akcję przejęcia dokumentów z teczki Lecha Wałęsy. Zgromadzone przez SB materiały na temat Wałęsy znajdowały się w mieszkaniu wysokiego rangą funkcjonariusza gdańskiej SB Jerzego Frączkowskiego. Akcja Urzędu Ochrony Państwa dotyczyła rzekomo nielegalnego handlu materiałami promieniotwórczymi – pod takim właśnie pozorem UOP zrobił rewizję w domu Frączkowskiego.
Po latach cała akcja została oceniona jako prowokacja mająca na celu przechwycenie przez służby dokumentów SB dotyczących Wałęsy. UOP i współpracująca z nim prokuratura sfabrykowały dowody w sprawie rzekomego handlu materiałami radioaktywnymi. Wszystko po to, by dostać się do mieszkania Frączkowskiego, który przechowywał teczki czołowych gdańskich opozycjonistów. Funkcjonariusze UOP przejęli dokumenty, ale nigdy nie przekazali ich prokuraturze. Część materiałów z teczki Lecha Wałęsy wywieziono z Gdańska w nieznane miejsce. Nigdy nie trafiły one do archiwów IPN.
Po akcji przejęcia dokumentów Leszek Elas awansował, został przeniesiony do Warszawy i stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi byłego szefa MSWiA Andrzeja Milczanowskiego i byłego szefa UOP Gromosława Czempińskiego.
Wyciek z Ery
Na wniosek premiera Donalda Tuska stopień generała dostał szef ABW Krzysztof Bondaryk. Pod koniec lat 90. jako wiceminister spraw wewnętrznych i administracji nadzorował on utworzenie Krajowego Centrum Informacji Kryminalnej. Nie istniał jeszcze IPN i toczyła się wojna między Bondarykiem a UOP o przejęcie archiwów służb specjalnych PRL. Bondaryk chciał, by trafiły one do KCIK. Według informacji mediów zgromadzono tam tajne dane dotyczące wielu osób, w tym polityków. KCIK miał przejąć różne rozpracowania SB, m.in. to o kryptonimie „Hiacynt” dotyczące środowiska homoseksualistów.
W 2005 r., po wybuchu afery z Anną Jarucką, po której z wyborów prezydenckich zrezygnował Włodzimierz Cimoszewicz, Bondaryk (kojarzony z zakulisową grą służb specjalnych w tej sprawie) odszedł z Zarządu Krajowego PO. Był uwikłany m.in. w aferę wycieku tajnych danych z Ery, gdzie do listopada 2007 r. był szefem bezpieczeństwa.
Firmy telekomunikacyjne muszą – w myśl prawa – współpracować z organami ścigania. U każdego z operatorów są specjalne wydziały do kontaktów ze służbami, których pracownicy posiadają specjalne poświadczenia bezpieczeństwa. Zajmują się np. przekazywaniem billingów czy zakładaniem podsłuchów. W 2005 r. pojawiły się podejrzenia, że dane o tajnych operacjach służb specjalnych mogą wyciekać z firmy PTC (właściciel sieci komórkowych Era i Heyah). Śledztwo w tej sprawie prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Świadkowie odpowiedzialnością za kopiowanie tajnych danych i próby wydobycia tajnych informacji od pracowników Ery obciążyli m.in. dzisiejszego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka.
Bondaryk został szefem ABW wkrótce po wygranych przez Platformę wyborach jesienią 2007 r. Początkowo był jedynie p. o. szefa – prezydent Lech Kaczyński nie chciał podpisać kontrasygnaty z uwagi na ściśle tajne informacje, które mu przekazano. Formalnie Bondaryk rozpoczął urzędowanie 16 stycznia 2008 r. Dwa tygodnie później prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wycieku z Ery „wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego”. Poprzedni szef ABW Bogdan Święczkowski był tą decyzją zdumiony. – W tym śledztwie były materiały pozwalające stawiać zarzuty – stwierdził na łamach „Rzeczpospolitej”.
Po przyjściu do ABW Bondaryk postawił na „fachowców”. Andrzej Barcikowski, aparatczyk PZPR i doradca Cimoszewicza, za rządów SLD szef ABW – na prośbę Bondaryka doradza w szkole oficerów kontrwywiadu. Zdzisław Skorża, który nabywał umiejętności w Radomiu w latach 80. jako pracownik kontrwywiadu SB, jest zastępcą Bondaryka, natomiast były esbek Janusz Fryłow wrócił do kierownictwa kontrwywiadu.