Z Renatą K. (w reportażu "Dużego Formatu kobieta występuje pod zmienionym imieniem i nazwiskiem - Ewa T.) skontaktowała się telewizja Polsat News. Stwierdziła, że tekst Mariusza Szczygła zawiera nieprawdę. Dopytywana, czy w dalszym ciągu będzie pracowała w tej szkole, powiedziała: "To już nie jest pana sprawa. Ja się nie pytam pana, gdzie pan pracuje". Na pytanie, czy w dalszym ciągu zamierza uczyć dzieci, odpowiedziała pytaniem: "A pan zamierza w dalszym ciągu zadawać mi pytania?".
Wcześniej jej zwolnienie potwierdziła dyrektorka szkoły, w której pracowała Renata K. - Nauczycielka złożyła dzisiaj wypowiedzenie z pracy, oczywiście zostało ono przyjęte - powiedziała dyrektorka zespołu szkół nr 53 w Warszawie, Anna Adamczyk. Jej słowa przytacza Program III Polskiego radia. Nauczycielka pracowała w tej szkole przez 5 lat, przedstawiła również dokumenty - w tym zaświadczenie o niekaralności.
- Naganną jest sytuacja, kiedy wystawia się zaświadczenie o niekaralności osobom, które popełniły przestępstwa wobec dzieci - dodała dyrektor Adamczyk.
Kobieta została także skreślona z listy ekspertów Ministerstwa Edukacji Narodowej.
W 1982 roku sześcioletni Tomasz zmarł na skutek pobicia. Sprawczynią okazała się ówczesna partnerka ojca chłopca, Ewa T. Sanitariusz, który przybył na miejsce zgonu, zemdlał na widok ciała dziecka. Lekarka podpisująca protokół sekcji zwłok, stwierdziła, że z takim przypadkiem sadyzmu jeszcze nigdy się nie zetknęła.
Jak pisze Mariusz Szczygieł, powodem długotrwałego wymierzania kary, które doprowadziło do śmierci było zagubienie przez malucha sznurowadła. W czasie, kiedy chłopiec był bity, jego ojciec dwa razy wychodził z domu, nie zwracając uwagi na błagania o pomoc. Jak zeznał później psycholog sądowy, mężczyzna był całkowicie podporządkowany swojej partnerce.
Podczas rozprawy okazało się, że para często wspólnie biła chłopca. Dziecko było karane za najmniejsze przewinienia, najsurowsze kary wymierzane były za kłamstwo. Za każdym razem chłopiec musiał rozbierać się do naga i leżeć na brzuchu podczas wymierzania kary. Matka oskarżonej zeznała, że podobne praktyki stosowała w wychowaniu córki.
Ewa T. po wyjściu z zakładu karnego dwa razy przebywała w zakonie, jest osobą bardzo wierzącą. Wyrok uległ już zatarciu, więc w Centralnym Rejestrze Skazanych nie ma już jej nazwiska. Jeszcze do dzisiaj, kobieta pracowała jako nauczycielka matematyki. Była także na liście ekspertów ds. mianowania nauczycieli Ministerstwa Edukacji Narodowej w jednym z miast wojewódzkich.