Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Powrót sprawy Weroniki Marczuk

Do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta wpłynął wniosek posła PiS Tomasza Kaczmarka o zbadanie w trybie nadzoru zasadności umorzenia śledztwa w sprawie korupcji przy prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Podejrzanymi byli Weronika Marczu

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta wpłynął wniosek posła PiS Tomasza Kaczmarka o zbadanie w trybie nadzoru zasadności umorzenia śledztwa w sprawie korupcji przy prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Podejrzanymi byli Weronika Marczuk i Bogusław Seredyński.

Poseł PiS Tomasz Kaczmarek, który w 2009 r. był funkcjonariuszem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zwrócił się do prokuratury o uzasadnienie umorzenia śledztwa dotyczącego powoływania się na wpływy i przyjęcia korzyści majątkowej przez radcę prawnego Weronikę Marczuk i prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusława Seredyńskiego przy prywatyzacji WNT, będących własnością skarbu państwa.

– Z uzasadnienia umorzenia wynika, że prokuratura nie przeprowadziła kluczowych czynności, które mogły mieć istotny wpływ na ostateczną decyzję w sprawie śledztwa dotyczącego korupcji przy prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych – mówi nam poseł Tomasz Kaczmarek.

Operacja specjalna CBA

W połowie 2008 r. do Centralnego Biura Śledczego wpłynęły informacje, że potencjalni inwestorzy Wydawnictw Naukowo-Technicznych (spółki skarbu państwa) mogą wręczyć łapówkę prezesowi WNT Bogusławowi Seredyńskiemu. Pośrednikiem transakcji miała być Weronika Marczuk. Celem nie były WNT same w sobie – najbardziej cennym łupem był budynek usytuowany w centrum Warszawy przy ul. Mazowieckiej, w którym mieściły się Wydawnictwa.

Na początku 2009 r. do ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Czumy wpłynął wniosek Mariusza Kamińskiego, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, o wyrażenie zgody na przeprowadzenie operacji specjalnej, polegającej na wręczeniu kontrolowanej korzyści majątkowej. Działania funkcjonariuszy CBA miały być rejestrowane. Andrzej Czuma, minister sprawiedliwości, prokurator generalny, po zasięgnięciu opinii biura Prokuratury Krajowej zajmującego się opiniowaniem tego typu wniosków, wydał zgodę na wykonanie operacji specjalnej.

Do realizacji wręczenia kontrolowanej łapówki wyznaczono funkcjonariusza CBA Tomasza Kaczmarka, który wcześniej przez wiele lat pracował „pod przykryciem” w Centralnym Biurze Śledczym.

Podający się za biznesmena chcącego nabyć WNT Tomasz Kaczmarek nawiązał kontakt z Weroniką Marczuk, która powiedziała mu, że „zna osobiście Jacka Piechotę, dzięki któremu radca prawny Tadeusz Piłat ma dobre wejścia w ministerstwie”. Obiecała, że z Jackiem Piechotą (b. ministrem gospodarki, który miał zachować wpływy w sektorze publicznym) będzie rozmawiać osobiście. Zapewniła, że prezes Seredyński poinformował ją, iż najprawdopodobniej zasiądzie w komisji, w związku z czym prezes będzie ją na bieżąco informował o przebiegu procesu prywatyzacyjnego WNT.

Powiedziała również, że oczekuje stosownego wynagrodzenia 100 tys. euro (czyli 450 tys. zł) jako honorarium za pomoc w skontaktowaniu „biznesmenów” z osobami odpowiedzialnymi za prywatyzację. Z kolei prezes WNT Bogusław Seredyński miał dostać 10 tys. euro oraz mieć zagwarantowane stanowisko prezesa nowej firmy po przeprowadzonej prywatyzacji WNT. Działający pod przykryciem funkcjonariusze CBA spotkali się z Weroniką Marczuk, radcą prawnym Tadeuszem Piłatem i Jackiem Piechotą co najmniej 10 razy. Tadeusz Piłat, prezes Polsko-Ukraińskiego Zrzeszenia Prawników w Warszawie, absolwent m.in. Akademii Handlu w Moskwie, był także wiceprezesem Polsko-Ukraińskiej Izby Handlowej, w której zasiadał wraz z Jackiem Piechotą.

Weronika Marczuk i Bogusław Seredyński zostali zatrzymani we wrześniu 2009 r. pod zarzutem m.in. przyjęcia korzyści majątkowej – Weronika Marczuk – 100 tys. zł, a Bogusław Seredyński – nie mniej niż 10 tys. euro. Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o areszt – sąd zgodził się na uchylenie tego środka zapobiegawczego w zamian za wpłacenie kaucji. W przypadku Weroniki Marczuk było to 600 tys. zł, w przypadku Bogusława Seredyńskiego – 50 tys. zł.

Dwa lata temu, 21 stycznia 2011 r., prokurator Edyta Dzielińska-Wolińska podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa przeciwko Marczuk i Seredyńskiemu. Jako podstawę prawną podała „brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego”.

– Gdy otrzymałem uzasadnienie umorzenia śledztwa w sprawie podejrzenia korupcji przy prywatyzacji WNT, ze zdumieniem przeczytałem, że prokuratura nie przesłuchała m.in. kluczowego dla sprawy świadka Jacka Piechoty, ministra gospodarki w rządzie Leszka Millera, na którego wpływy powoływała się Weronika Marczuk – mówi nam poseł Kaczmarek.

Prokuratura nie przesłuchała też mecenasa Piłata – odmówił on składania zeznań, powołując się na artykuł Kodeksu postępowania karnego stwierdzający, że „prawo do odmowy zeznań trwa mimo ustania małżeństwa lub przysposobienia”. Dlaczego Tadeusz Piłat powołał się na ten artykuł? Nie wiadomo. Adwokat już nie żyje – zmarł w styczniu tego roku.

– Z uzasadnienia umorzenia wynika również, że prokuratura odrzuciła materiał zebrany przez CBA w ramach operacji specjalnej, na którą dał zgodę prokurator generalny. Tym samym prowadząca śledztwo podważyła decyzję swojego przełożonego – podkreśla poseł PiS-u.

Była prokurator sędzią biskupa

Kilka dni temu „Gazeta Polska Codziennie” ujawniła, że prokurator Edyta Dzielińska-Wolińska została sędzią trzy dni po umorzeniu śledztwa, w którym podejrzanymi byli Weronika Marczuk i Bogusław Seredyński.

Prezydent PR Bronisław Komorowski powołał Edytę Dzielińską-Wolińską do pełnienia funkcji sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia 24 stycznia 2011 r. Już jako sędzia prowadziła ona sprawę biskupa Piotra Jareckiego.

Biskup pomocniczy warszawski Piotr Jarecki, który 20 października 2012 r. prowadząc samochód pod wpływem alkoholu spowodował kolizję, chciał się dobrowolnie poddać karze. Uzgodnił z prokuraturą, że będzie to osiem miesięcy ograniczenia wolności i cztery lata zakazu prowadzenia pojazdów. Na tę propozycję nie zgodziła się jednak sędzia Dzielińska-Wolińska. Postanowiła ona, że proces będzie się toczył w normalnym trybie. W styczniu tego roku biskup Jarecki został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 2,4 tys. zł grzywny, 4 tys. zł na Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej oraz czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów. Sprawa, która została nagłośniona natychmiast po kolizji spowodowanej przez biskupa, przez kilka tygodni zajmowała czołowe miejsca w prorządowych mediach.

Więcej w aktualnym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Dorota Kania