(…)Przejechaliśmy około 500 metrów. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałem o katastrofie. (…) Ja z osobami z naszego samochodu udałem się za gubernatorem. Przeszliśmy około 200 lub 300 metrów i wtedy zobaczyłem statecznik samolotu z biało-czerwoną szachownicą. Potem zobaczyłem podwozie samolotu z kołami sterczącymi do góry. Wówczas zauważyłem wracającego w naszym kierunku wicegubernatora obwodu smoleńskiego, który podszedł do nas i powiedział : „Chłopaki, dalej nie trzeba”. Miał na myśli, żebyśmy dalej nie szli.(…) w pewnym momencie zobaczyłem ludzi w białych kitlach, przechodzących od miejsca katastrofy w naszą stronę. Wyglądali na sanitariuszy lub lekarzy. Ja zapytałem jednego z nich, jak sytuacja wygląda z przodu. Nie pamiętam dokładnie, co mówili, ale to było w tym sensie, że prawie wszyscy zginęli, ale że 3 osoby zabrała karetka. Potem pojawiła się grupa chyba Biura Ochrony Rządu (…) – czytamy w protokole przesłuchania Jarosława Drozda.
Tymczasem w wydanym wczoraj komunikacie Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który podpisał płk Zbigniew Rzepa czytamy:
(…)informujemy, że z materiału dowodowego śledztwa, prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, niezbicie wynika, że ciała wszystkich 96 ofiar tej katastrofy znaleziono na miejscu zdarzenia, a informacja o odwiezieniu trzech osób do szpitala nie była prawdziwa. Kilkudziesięciu przesłuchanych w charakterze świadków - obywateli polskich, którzy bezpośrednio po zaistnieniu katastrofy byli na miejscu zdarzenia, zeznało, że na miejscu katastrofy nikogo żywego nie odnaleziono.
W aktach śledztwa znajdują się zeznania świadków, którzy przekazują pogłoskę o odwiezieniu trzech osób do szpitala. Jednakże świadkowie, w tych samych zeznaniach, jednoznacznie stwierdzają, że informacja ta była natychmiast dementowana zarówno przez polskich przedstawicieli, którzy bezpośrednio po zaistnieniu tej katastrofy znaleźli się na miejscu zdarzenia, jak i funkcjonariuszy Strony rosyjskiej.(…)
Tymczasem w protokole zeznań Jarosława Drozda nie ma nic na ten temat, że informacja podana przez rosyjskie medyczne została zdementowana.
Z komunikatu NPW jednoznacznie wynika, że polscy wojskowi śledczy ws. informacji o rannych ze Smoleńska przesłuchali wyłącznie Polaków. Dlaczego nawet nie ustalili nazwisk rosyjskiego personelu medycznego? Nie wiadomo.

Poniżej publikujemy kluczowy fragment przesłuchania Jarosława Drozda, natomiast powyżej znajduje się zdjęcie z oznaczonymi fragmentami samolotu. Wynika z niego, że polski konsul stał na skraju, pomiędzy punktami 44 a 54, gdzie widać leżący statecznik. Pracownicy rosyjskiej służby medycznej, którzy powiedzieli mu o tym, ze trzy osoby zabrała karetka, musieli więc przejść niemal przez cały obszar, gdzie znajdowały się szczątki rządowego TU 154 M o numerze bocznym 101.

