Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Konklawe: Poszukiwanie duchowego herosa

To będzie niezwykle trudne konklawe. Medialne przecieki, które rozpalają wyobraźnię opinii publicznej, problemy z Bankiem Watykańskim, ale także pogłoskami o nowych skandalach seksualnych, które mają wstrząsnąć Kościołem, nie ułatwiają zadania kardyn

To będzie niezwykle trudne konklawe. Medialne przecieki, które rozpalają wyobraźnię opinii publicznej, problemy z Bankiem Watykańskim, ale także pogłoskami o nowych skandalach seksualnych, które mają wstrząsnąć Kościołem, nie ułatwiają zadania kardynałom. A do tego wszyscy mają świadomość przełomowości tego wyboru - pisze „Gazeta Polska”.

Watykańscy hierarchowie, szczególnie ci, o których media zaczęły pisać jako o papabilach, już teraz mogą nie kryć zdenerwowania. Możliwość wybrania ich na papieża – a to, o czym piszą media, potwierdzają moi rozmówcy z Rzymu – wbrew powszechnej opinii napawa ich nie radością, lecz raczej lękiem. I chodzi nie tylko o oczywisty fakt, że papiestwo oznacza przyjęcie gigantycznej odpowiedzialności i krzyża odrzucenia własnych przekonań, opinii i całkowitego poświęcenia się Kościołowi i Chrystusowi, bez życia osobistego, własnych pasji czy planów (już Jezus opisując ten stan, mówił do św. Piotra, że będzie on oznaczał „poprowadzenie tam, gdzie on sam nie chce”; J 21, 18). Chodzi również o świadomość, w jak kluczowym momencie znajduje się obecnie Kościół i jak silnego przywództwa potrzebuje. Nie jest przecież przypadkiem, że Benedykt XVI, rezygnując z urzędu, jasno wskazał, że czyni to z braku sił „duchowych i fizycznych”, i że potrzebny jest obecnie na tym stanowisku ktoś zdecydowanie młodszy i silniejszy od niego. Znalezienie takiego kandydata nie jest sprawą prostą. I kardynałowie, także ci, o których mówi się jako o kandydatach, mają tego pełną świadomość.

Raport czekający na nowego papieża

Już teraz wiadomo, że na nowego papieża czeka w sejfie raport trzech kardynałów detektywów (Juliana Herranza, Jozefa Tomko i Salvatore De Giorgi), który według mediów miał być jedną z przyczyn ustąpienia Benedykta XVI. Ojciec Święty – zdaniem włoskich mediów – miał uznać, że spraw, o których wspominają w raporcie kardynałowie, nie jest w stanie załatwić osoba w jego wieku. Potrzebny jest ktoś młodszy i bardziej dynamiczny, kto posprząta żelazną miotłą pozostałości po ciągnących się latami skandalach.

Dotychczas nikt raportu nie widział. Ale niemal wszystkie włoskie media pełne są przecieków. „La Reppublica” i „The Guardian” przekonują, że papież ustąpił, bo z raportu trzech kardynałów wynika istnienie silnego homolobby w Watykanie i Rzymie. Raport w dwóch tomach opisywać ma rozmaite lobby i grupy wpływu, w tym jedną zjednoczoną wokół „skłonności seksualnej”. Kardynałowie – wedle lewicowych dziennikarzy – mieli też ostrzegać, że w związku z tymi skłonnościami, a także łamaniem „szóstego i siódmego przykazania”, część hierarchów może być szantażowana i może to wpływać na ich działania. „La Reppublica” sugeruje również, że z raportu wynika, iż w Rzymie istnieje kilka miejsc mocno związanych z homolobby w Kościele. Są to sauna na przedmieściach Rzymu, salon kosmetyczny w jego centrum oraz były akademik, który wykorzystywany jest obecnie przez jednego z włoskich arcybiskupów. Wpływ na ustąpienie papieża – to dla odmiany teza lansowana przez media niemieckie – miały mieć także poważne problemy związane z Bankiem Watykańskim (tu już nie ma mowy o przeciekach, bo sprawy te, przynajmniej częściowo, ujrzały światło dzienne; ich skutkiem było zablokowanie kart płatniczych na terenie Watykanu).

Trudno na razie ocenić, na ile sensacje te mają poparcie w faktach. Jedno nie ulega wątpliwości: o „wilkach wewnątrz Kościoła” mówił sam Benedykt XVI już na początku swojego pontyfikatu, a kardynałowie rzeczywiście przygotowali potężny raport, który ma zostać przedstawiony nowemu papieżowi. Vatileaks, a także stopniowe wyciekanie dokumentów czy próby skompromitowania papieża nie pozostawiają też wątpliwości, że w Stolicy Apostolskiej istniał silny opór wobec polityki eklezjalnej (którą określić można mianem przejrzystej i opierającej się na zasadzie „zero tolerancji” dla homolobby czy przestępców seksualnych) prowadzonej przez byłego papieża. Jeśli więc jego następca ma prowadzić podobną (a wiele wskazuje, że innej drogi dla Kościoła zwyczajnie nie ma), to musi mieć naprawdę twardą rękę i ogromny autorytet.

Medialne rozgrywanie konklawe

Niezależnie jednak od tego, ile informacji rozpowszechnianych przez media jest prawdą, ile domysłem, a ile zostało wyssanych z palca przez dziennikarzy lub ich informatorów, faktem jest też, że cała medialna otoczka służy do rozgrywania kolegium kardynalskiego i jest próbą wpływania na wynik konklawe. „W ciągu wieków kardynałowie musieli stawiać czoło rozmaitego rodzaju presjom, wywieranym na poszczególnych wyborców i na samo kolegium, które miały na celu uwarunkowanie ich decyzji, naginając je do logiki o charakterze politycznym czy światowym. O ile w przeszłości to tak zwane potęgi, czyli państwa, starały się wywrzeć wpływ na wybór papieża, o tyle dziś próbuje się wykorzystywać do tego wagę opinii publicznej, często na podstawie ocen nieuwzględniających typowo duchowego wymiaru chwili, jaką przeżywa obecnie Kościół. Jest ubolewania godne, że kiedy zbliża się czas rozpoczęcia konklawe, kiedy to kardynałowie elektorzy zobowiązani będą, w sumieniu i przed Bogiem, do wyrażenia w pełnej wolności swojej decyzji, mnożą się rozpowszechniane, często niesprawdzone bądź niemożliwe do sprawdzenia czy wręcz fałszywe wiadomości, przynoszące nawet poważną szkodę osobom i instytucjom” – napisano w komunikacie Sekretariatu Stanu.

Na dokument ten, wbrew pozorom, nie należy spoglądać tylko jak na „sprostowanie potwierdzające prawdziwość faktów”. Jest – by posłużyć się cytatem z klasyka – „oczywistą oczywistością” stwierdzenie, że doniesienia medialne nie służą Kościołowi, i że jeśli nawet są prawdziwe, to nikt ich nie może potwierdzić. Ale w całej tej sprawie chodzi o coś więcej. Media – szczególnie lewicowe, jak „Guardian” czy „La Reppublica” – z lubością informują o sytuacji w Kościele nie dlatego, by pomóc w jego oczyszczeniu, ale by do końca zniszczyć jego autorytet i przekonać opinię publiczną na Zachodzie, że wspólnota ta jest skończona. Nie bez znaczenia jest także próba zastraszenia kardynałów, tak by nie próbowali nawet wybrać papieża, który potrafiłby twardo bronić nauczania Kościoła. Aż strach pomyśleć, co będą wyczyniać media, jeśli wybór konklawe okaże się nie po ich myśli.

Oskarżenia o skandale seksualne są bronią, którą utrącić można każdego. Część obserwatorów brytyjskiego życia kościelnego jest przekonanych, że doniesienia o „niewłaściwych zachowaniach” kard. Keitha O’Briena, które doprowadziły do zapowiedzi, że nie weźmie on udziału w konklawe, są właśnie przykładem takiego działania. Kardynał był bowiem jednym z najwytrwalszych obrońców linii Benedykta XVI, twardej wobec lobby gejowskiego i homositwy wewnątrz Kościoła. Odważnie bronił także życia i – niekiedy jako jedyny w episkopacie – sprzeciwiał się pomysłom brytyjskich władz legalizacji „małżeństw” osób tej samej płci. I właśnie dlatego miał zostać utrącony – sugerował Damian Thompson, bloger religijny w „Daily Telegraph”. Reputację kardynała chce zniszczyć homolobby, którego był on jednym z najostrzejszych oponentów. Podobne opinie można usłyszeć także od wielu brytyjskich obrońców życia, którzy wprost podkreślają, że mają ogromne wątpliwości co do prawdziwości medialnych doniesień na temat szkockiego kardynała.

Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska”

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane