Na to, co zrobił, nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ci, którzy gorliwie zajmują się „mową nienawiści”, tym razem milczą. Jakoś nie słychać głosów konstatujących, że Paweł Deresz „jątrzy”, że „podpala Polskę”. Czy dlatego jest taka cisza, że jego druga żona była szefem kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego? A może jest to kwestia zasług Pawła Deresza jeszcze z okresu PRL‑u?
Tymczasem wypowiedź Pawła Deresza jest mową nienawiści. Jest obliczona na to, aby skłócić rodziny smoleńskie oraz doprowadzić do awantury medialnej, co mu się na jeden dzień zresztą udało. Warto też zwrócić uwagę, że rzucanie bezpodstawnych oskarżeń w przededniu zaplanowanego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości, dotyczącego obecności trotylu na wraku Tu-154M, jest co najmniej zastanawiające. Na swoje obrzydliwe insynuacje Deresz nie ma żadnych dowodów, a jego ostatnie wystąpienia przypominają prowokacje służb specjalnych PRL‑u, co akurat w jego przypadku nie dziwi.
