Do dziś nikt nie poniósł za to odpowiedzialności, zamiast tego zaraz po katastrofie „GW” namawiała nas w ramach pojednania do zapalania zniczy na grobach czerwonoarmistów.
Ci, którzy wiedzą, jak funkcjonuje system sowiecki, mieli świadomość, że Rosji nie wolno ufać, nie wolno godzić się na oddanie jej śledztwa. Krzyk wielu utonął jednak w powodzi chamstwa i drwiny. I sztucznego patosu. I tylko co chwilę podkreślano, że „państwo zdało egzamin”.
Wtedy jeszcze nie była znana straszna prawda o pomylonych ciałach, o strachu przed Moskwą polskich władz, który zresztą trwa. Mimo zaklinania rzeczywistości katastrofa, o której chcieli jak najszybciej zapomnieć rządzący naszym krajem, wraca do nich jak bumerang. I tak będzie do końca ich życia.
