Rząd ukrywał przed prezydentem, że prowadzi rozmowy w sprawie wspólnego udziału Donalda Tuska i Władimira Putina w uroczystościach w Katyniu, a Rosjanie celowo blokowali wszelkie ruchy związane z wizytą Lecha Kaczyńskiego – wynika z zeznań świadków w tzw. cywilnym wątku śledztwa smoleńskiego, do których dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.
Ambasador Jerzy Bahr opisał prokuratorom
"niezwykłe", jak się wyraził, okoliczności spotkania min. Tomasza Arabskiego z bliskim współpracownikiem Putina Jurijem Uszakowem oraz wicepremierem Igorem Sieczinem. Doszło do niego w moskiewskiej restauracji "Dorian Gray" 17 marca 2010, na krótko przed uroczystościami w Katyniu. Bahr, którego wtedy nie było w Moskwie, o wydarzeniach dowiedział się pocztą pantoflową. Jak zeznał, po spotkaniu
"minister Arabski był niezwykle niezadowolony, że to odbiło się na naszej pracownicy pani Gładyś". Justyna Gładyś, pracowniczka Wydziału Politycznego, której bezpośrednim przełożonym był Tomasz Turowski, uczestniczyła w spotkaniu w "Dorian Gray" w charakterze tłumaczki. Jak zeznał ambasador,
"ja wtedy wziąłem panią Gładyś do naszego pomieszczenia zamkniętego, tzw. sali 100, i poprosiłem ją o jakiś komentarz - wyjaśnienie. Dowiedziałem się od niej, że minister Arabski zabronił jej poinformowania o treści swoich rozmów w Moskwie. (...) Dla mnie to była sytuacja zupełnie nienormalna. (...) Arabski wzburzony wrócił z tych rozmów i wszyscy to widzieli w ambasadzie (...) Praktyka, że ambasador ma czegoś nie wiedzieć, jest dla mnie niezrozumiała i nigdy o czymś takim nie słyszałem" - zeznał Bahr.
Justyna Gładyś, pracowniczka wydziału politycznego Ambasady RP w Moskwie potwierdziła w zeznaniach, że tłumaczyła rozmowy Tomasza Arabskiego w "Dorian Gray". „
Sieczin pochwalił się, że ta restauracja należy do jego przyjaciela. (...) Rozmowę z Sieczinem tłumaczyłam całą, natomiast rozmowę z Uszakowem częściowo z tego powodu, że część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy ja byłam proszona, żeby im nie towarzyszyć. (...) Kiedy wróciliśmy do ambasady min. Arabski publicznie, w obecności wszystkich pracowników i min. Kremera zobowiązał mnie do zachowania poufności. Nie było to dla mnie zaskoczeniem. (...) Moim zdaniem minister Arabski nie był wzburzony, wręcz raczej usatysfakcjonowany przebiegiem rozmów”.
Ambasador Jerzy Bahr zeznał, że o tym, iż Lech Kaczyński zamierza wziąć udział w rocznicowych uroczystościach w Katyniu prezydencki minister Mariusz Handzlik poinformował ambasadora Rosji Władimira Grinina pod koniec 2009 r. Co więcej, Handzlik prowadził także rozmowy z Grininem w sprawie udziału prezydenta Miedwiediewa w uroczystościach w Katyniu.
„Takim łącznikiem w rozmowach ministra Handzlika na ten temat z przedstawicielami prezydenta Federacji Rosyjskiej i MSZ FR był pan Turowski” – zeznał Bahr. Przypomnijmy, że Tomasz Turowski to były komunistyczny szpieg. Na krótko przed katastrofą zaczął pracę w MSZ, a potem ambasadzie w Moskwie.
„Nam wiadomo było o kontaktach min. Handzlika z amb. Grininem. Z tekstów, które później poznałem, to była wielka kontrowersja, bo Grinin udawał, że nie wie o wizycie prezydenta w Katyniu” – czytamy w zeznaniach.
Jak zeznał ambasador,
„stanowisko MSZ Federacji Rosyjskiej było takie, że strona rosyjska nie chce się zajmować wizytą pana prezydenta i odsyła nas do biura premiera Putina”. (...) Oficjalnym powodem miało być to, że wizyta Lecha Kaczyńskiego nie miała statusu oficjalnej. (…) Niedługo przed wizytą miałem rozmowę z panem Uszakowem z administracji premiera Putina. (...) Uszakow mnie osobiście przekazywał, że strony rosyjskiej nie interesuje wizyta prezydenta zaplanowana 10 kwietnia 2010 r.”.
Ambasador Bahr opisuje, że wniosek o zgodę na przelot 10 kwietnia 2010 r. samolotu z prezydentem na pokładzie wpłynął do ambasady 8 kwietnia 2010 r. o godz. 18:59 czasu moskiewskiego. „
Musieliśmy podjąć bardzo intensywne starania, aby w tak późnym czasie uzyskać zgodę dyplomatyczną. Tak krótki okres czasu jest zupełnie wyjątkowy, mając na względzie to, że z wizytą miała być głowa państwa. Obstrukcja w tej kwestii leżała po stronie rosyjskiej, nota w tej sprawie została wniesiona 22 marca 2010 r. Chcę zauważyć, że rosyjskie MSZ jest tylko wykonawcą woli politycznej administracji premiera i prezydenta. Jeśli nie występowała z ich strony gotowość do współpracy i udzielania nam pomocy, jak przypuszczam, musiała występować jakaś blokada dla nich ze strony administracji premiera bądź prezydenta FR” – wyjaśnił Bahr.
Więcej w najbliższym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska” dostępnym od 11 lipca
Źródło:
Anita Gargas