Minęło 20 lat od „nocnej zmiany”, a człowiek natrętnie odczuwa déjà vu. Niby wiele się zmieniło, ale jak się przyjrzeć, to zmiany okazują się powierzchowne. Bo przecież nie chodziło o to, by na stacjach benzynowych były przyzwoite toalety, a w centrum stolicy stało parę nowych wieżowców. Ekipa Jana Olszewskiego walczyła o polską rację stanu, o to, by Polska wyrwała się spod kontroli Moskwy, a grupy interesu nie żerowały na majątku państwa, tak jak to było w okresie transformacji. Usiłowano uzdrowić wszystkie rodzaje władzy, z czwartą włącznie. Na małą chwilę prezesem Radia i Telewizji został nawet Zbigniew Romaszewski. Dzięki niemu cała Polska mogła zobaczyć obalanie rządu Olszewskiego – kto zawzięcie bronił komunistycznego układu i agenturę stojącą na jego straży.
Po 20 latach obserwujemy tych samych ludzi uwikłanych w podobne gry z obcymi stolicami w tle. Rząd Tuska i jego dyplomaci niemal codziennie udowadniają, że racja stanu to wartość – pod warunkiem że jest to racja niemiecka albo rosyjska. A wszystko odbywa się na oczach wyborców. I tak już trwa piąty rok. Wypisz, wymaluj – dzienna zmiana.
Źródło:
Anita Gargas