„W toku badań prowadzonych przez biegłych ABW ujawniono częściowo spalony telefon marki NOKIA 6310 w którym znajdowała się karta sim sieci Orange zarejestrowana na Kancelarię Prezydencką (nr tel. 505-114-114).
Z posiadanych przez ABW informacji wynika, iż użytkownikiem przedmiotowego telefonu był śp. Prezydent RP Lech Kaczyński" – czytamy w notatce urzędowej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z 22 lipca 2010 r.
„Z posiadanych informacji wynika również, iż śp. Prezydent RP Lech Kaczyński posiadał także inny aparat telefoniczny. W dniu 27.04.2010 r. od Dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii MSZ uzyskano informację, że otrzymał on przesyłkę z Ambasady RP w Moskwie, w której miał być telefon Prezydenta – prawdopodobnie marki Nokia" – czytamy w dalszej części pisma ABW.
Paczka bez otwierania została przekazana prezydenckiemu ministrowi Maciejowi Łopińskiemu, który oddał telefon rodzinie. Po pewnym czasie po aparat zgłosili się prokuratorzy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej, którzy prowadzą śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. W tym czasie trwały już badania spalonego telefonu, w którym była karta SIM o numerze 505 114 114. Został on przekazany przez Rosjan razem z kilkudziesięcioma innymi telefonami znalezionymi na lotnisku Siewiernyj. Zanim funkcjonariusze ABW zidentyfikowali go jako aparat prezydenta, minęło wiele tygodni, ponieważ w pierwotnym opisie przesłanym przez Rosjan razem z przekazanymi rzeczami nie było informacji, do kogo on należy.
Na Kancelarię Prezydenta zarejestrowane były dwa telefony.
– Nic mi nie wiadomo, aby prezydent posługiwał się dwoma numerami telefonów. Być może był to telefon zapasowy albo był użytkowany przez panią prezydentową Marię Kaczyńską. Jeżeli był to telefon o innym numerze, a napisano, że użytkował go prezydent Kaczyński, to nie potrafię tego wytłumaczyć. Jest to dla mnie nader dziwna sytuacja – mówi nam Maciej Łopiński, obecnie poseł PiS, jeden z najbliższych przyjaciół i współpracowników śp. Lecha Kaczyńskiego.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zaraz po katastrofie zwrócił się do Wojskowej Prokuratury o pomoc prawną. Co ciekawe, w kilkustronicowym piśmie wnioskującym o przesłuchanie świadków z imienia i nazwiska jest wymieniony wyłącznie Jarosław Kaczyński.
Przedstawiciele komitetu śledczego Federacji Rosyjskiej napisali: „Przesłuchanie w charakterze świadka Jarosława Kaczyńskiego w celu ustalenia, czy rozmawiał przez telefon w dniu 10.04.2010 r. z bratem Lechem Kaczyńskim a jeśli tak, to czy były omawiane okoliczności lotu, lądowania i inne kwestie związane z przelotem oficjalnej delegacji do Smoleńska oraz (kwestie) mające odniesienie do ustalenia okoliczności katastrofy jak również przez jaki rodzaj łączności z wykorzystanym numerem telefonu były prowadzone rozmowy".
Jarosław Kaczyński został przesłuchany w lipcu i zeznał to samo, co wielokrotnie powtarzał – nie rozmawiał na temat lądowania ani na tematy z tym związane.
