Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Zrazić Jankesów. Jakub Maciejewski o tym, jak Tusk skłóca nas z Ameryką

Dziś w Europie żaden pierwszoplanowy polityk nie może być otwarcie prorosyjski, ale żeby realizować plany Kremla – wcale nie musi. Czy prawdziwa orientacja polityczna Donalda Tuska była jednym z powodów, dla których Trump nie chciał z nim rozmawiać o zakończeniu rosyjsko-ukraińskiej wojny? - pyta Jakub Maciejewski w "Gazecie Polskiej".

Ludziom się zbyt często wydaje, że jak ktoś oficjalnie deklaruje swoją antyrosyjskość, to pewnie antyrosyjski jest. Nic bardziej błędnego – doktryna rosyjskiej dezinformacji zakłada właśnie, że jej zwolennicy i agenci powinni mieć opinię sceptycznych wobec Kremla, bo wtedy będą bardziej wiarygodni. Przecież Paweł Rubcow relacjonował nawet rosyjską napaść na Ukrainę!

Rosyjska metoda

Agenci Moskwy wręcz namawiali swoich sympatyków do większego krytycyzmu – tak było z Pierre-Charlesem Pathe (1910–1997), francuskim dziennikarzem, który wydawał pismo geopolityczne, rozsyłane parlamentarzystom. Komunistów wręcz irytowało, że Pathe był z początku „naiwnie prosowiecki”– a przecież nie powinien się ze swoimi sympatiami odkrywać. Zadaniem tamtego opiniotwórczego Francuza było zatem wbijanie klina między Paryż a Waszyngton, zaognianie stosunków, wprowadzanie rozdźwięku w NATO. Postać Pathego jest wzorcem, który pomaga nam zrozumieć na czym polega skuteczna prorosyjskość – krytykując Wschód można ten Wschód wzmacniać. Wystarczyły ataki na USA i tworzenie rzekomej alternatywny. Dlaczego rzekomej? W Moskwie nie bez racji wierzą, że z samą Europą Kreml sobie poradzi poprzez antagonizowanie państw, zastraszanie, korupcję. Dzisiejsza propaganda w Rosji przedstawia Stary Kontynent tak samo jak drwinę cara Mikołaja I, że jest to taki „śmieszny półwysep”. Naprawdę dla zrozumienia tej kwestii warto odwrócić mapę Eurazji o 90 stopni zgodnie ze wskazówkami zegara i zobaczyć, że ziemie od Odry po Portugalię wyglądają przy bezkresie Rosji jak półwysep duński przy Niemczech – mizernie. 

Skłócanie z „głównym przeciwnikiem”

Do tego należy znać jeszcze drugi imperatyw rosyjskich służb – skłócanie przeciwników (Zachodu) musi się rozgrywać wokół tzw. głównego przeciwnika. Do 1945 roku była nim Wielka Brytania, a od końca II wojny światowej są nim nieprzerwanie Stany Zjednoczone. Moskwa życzliwym okiem (i otwartym portfelem) patrzyła więc na ruchy lewicowe, antyimperialistyczne, pacyfistyczne, a od końca lat 80. ekologiczne czy nawet nacjonalistyczne, bo można było dzięki nim agitować Europejczyków przeciw USA. Dziś wszystkie antyamerykańskie resentymenty zbiegają się w sposób doskonały w nienawiści do Donalda Trumpa, który jest archetypem prawdziwego jankesa. Człowiek sukcesu, milioner, pewny siebie, za nic mający polityczną poprawność, chrześcijanin, patriota, dumny ze swojej wspólnoty i z wyższością człowieka Zachodu patrzący na resztę świata. Łatwo jest więc pod pretekstem niechęci do Trumpa przemycać antyamerykanizm i osłabiać więzi transatlantyckie. U Donalda Tuska to przemycanie jest dość niezgrabne, jednoznaczne, a co więcej – chwalone w niemieckiej debacie publicznej. 

Prymus Tusk nie wierzy Ameryce

Po zwycięstwie wyborczym Trumpa w USA premier polskiego rządu zdaje się być prymusem w skłócaniu nas z amerykańskim sojusznikiem. Taką nadzieję wyrazili zresztą Niemcy już w styczniu 2025 roku. „Donald Tusk może być ostatecznie tym Europejczykiem, który najlepiej poradzi sobie z Donaldem Trumpem”– pisał „Der Spiegel”. Gazeta opisywała świat dokładnie tak, jak w latach 60. robił to Pathe. Niemcy przekonywali, że na wschodzie mamy „imperialnego agresora”, a na zachodzie „imperialnego populistę”. Właśnie takie instrukcje dostawał Pathe – mógł pisać o ofiarach rosyjskich łagrów, ale obok miał wspominać złe warunki amerykańskiego więziennictwa lub uderzać opisem nowojorskich slumsów. W „Der Spiegel” Sigmar Gabriel, były szef niemieckiego MSZ, przekonywał, że „musimy być bardziej niezależni w zakresie polityki obronnej. Ale musi się to stać w kontekście europejskim”. To takie nagłówki podpowiadali Sowieci, by Europejczycy pozbyli się amerykańskich wojsk po II wojnie światowej. Mainstreamowe środowiska w Europie w roli realizatora tego zadania widzą... Tuska. W biuletynie unijnej grupy „Odnówmy Europę” Tusk jest przedstawiany jako lider, który poprowadzi cały kontynent –  ale ku czemu? Ku niezależności od... Ameryki. Polskiego premiera chwalą zatem za wzywanie Europy do „większej pewności siebie” oraz do asertywności wobec Trumpa: „Przemawiając w Parlamencie Europejskim Tusk z pasją bronił liberalnej, demokratycznej Europy przed antyeuropeizmem Trumpa, rosyjską agresją i chińską ekspansją”. Znowu ten sam manewr – zrównywanie komunistycznego Pekinu, neonazistowskiej Moskwy z konserwatywnym prezydentem USA. Gdy więc w lutym Tusk zaapelował do europejskich przywódców o przygotowanie samodzielnych (czyli rezygnujących z amerykańskiego wsparcia) planów bezpieczeństwa, prezes Prawa i Sprawiedliwości zareagował jednoznacznie.

„Tusk sygnalizuje, że woli być liderem antyamerykańskiej europejskiej rebelii. Tworzy to dla Polski groźną sytuację, gdyż sojusz z USA jest fundamentalnym elementem naszego bezpieczeństwa. W istocie osłabia także pozycję Ukrainy w niezwykle trudnym dla niej momencie”

– napisał Jarosław Kaczyński w mediach społecznościowych. I tutaj właśnie należy dostrzec podwójne dno strategii Tuska – ta troska o samodzielność Europy jest tak pyszałkowata jak narady francuskich marszałków przed I wojną światową albo konferencje brytyjskich dyplomatów przed II wojną światową. Za każdym razem ta samodzielna Europa zalała się krwią i prosiła Amerykę o interwencję. Czy tamtych lekcji było doprawdy za mało?

Posłany na skłócenie

Rola, jaką elity brukselskie przewidują dla Tuska, jest wyjątkowo perfidna – oto Polska, jako kraj najbardziej proamerykański i antyrosyjski, z silną armią i bezpośrednim zagrożeniem ze strony Rosji, stałaby się poprzez działania swojego premiera idealnym przykładem europejskich i rosyjskich dążeń: zrazić Amerykanów i postawić na europejskie plany obronnościowe, które jeszcze nawet na papierze nie istnieją. Cyferki w głowach niemieckich generałów obronią nas przed fanatyczną piechotą Putina?

Luty 2025 roku – premier w dużej stacji informacyjnej opowiadał, że „Donald Trump jest dużo trudniejszym partnerem niż jakikolwiek prezydent Stanów Zjednoczonych wcześniej”. Zdaniem szefa polskiego rządu Trump jest bardziej nieprzewidywalny wobec sojuszników niż wobec przeciwników. Jaki lider tak pozbawia się życzliwości najsilniejszego z partnerów? Oczywiście wiemy, że Tusk wyzywał Trumpa od rosyjskich agentów, ale był wtedy przekonany, że Biden lub Harris wygrają wybory. Pamiętamy, jak w czasie swojego urzędowania w Brukseli Tusk wymierzył złożony z dwóch palców pistolet w plecy prezydenta USA, ale nie był wtedy polskim premierem. Dzięki poszukiwaniom prof. Cenckiewicza i red. Rachonia wiemy także, że Tusk pozwolił polskim służbom uwikłać się w zależność od FSB, ale to było ponad dekadę temu. Lider Koalicji Obywatelskiej mógłby teraz odegrać rolę inną, a jednak dalej brnie w antyamerykanizm i wizję „śmiesznego półwyspu”, który samodzielnie oprze się Rosji i autorytaryzmom wewnątrz Europy. 

Personel odstraszający

Ale nie tylko słowa o tym świadczą. Choć koalicja 13 grudnia rządzi już ponad 20 miesięcy, Polska nadal nie ma ambasadora w Waszyngtonie. Co więcej, w dobie sierpniowych konsultacji polsko-amerykańskich kierownik placówki Bogdan Klich przebywał na sierpniowym urlopie w Grecji, demonstracyjnie publikując zdjęcia, jak pływa w basenie czy spaceruje po plaży. Państwo myślą, że Amerykanie tego nie widzą? Ostatnio podniesiony do rangi wicepremiera Radek Sikorski jest z kolei szefem MSZ znanym nie tylko z antyamerykańskiej prowokacji (imputując Amerykanom sabotaż Nord Stream), ale jest też mężem antytrumpowskiej publicystki świata anglosaskiego – Anne Aplebaum - która ostatnio stwierdziła, że „Trump podziwia Putina”. Jeśli my widzimy tę jednoznaczność polskiego rządu, to nie ma co się dziwić, że dostrzegają ją też w Białym Domu, gdzie nikt z Tuskiem nie chce rozmawiać. 

Źródło: Gazeta Polska