Eryk Łażewski: Jak Pan ocenia propozycje przedstawione przez Jarosława Kaczyńskiego na „Programowym Ulu” Prawa i Sprawiedliwości? Czy to jest dobre rozpoczęcie kampanii?
Dr hab. Bartłomiej Biskup: Tak. To są mocne propozycje. Takie, które wpisują się w to, co PiS do tej pory robił: w różnego typu propozycje społeczne. I co jest we wspomnianych propozycjach najmocniejszego, to ich wiarygodność. Bo Prawo i Sprawiedliwość podobne działania już wykonywało. I wykonało z sukcesem. W związku z tym można liczyć na to, że w następnej kadencji to, co właśnie obiecało, też zrobi. I wydaje się, że to największa przewaga tych propozycji.
Dobry jest też moment. Dlatego, że widać, iż do owych pomysłów odnoszą się inne partie polityczne. Czyli PiS wyprzedził je w przedstawieniu swojej oferty programowej.
Premier Morawiecki wspomniał, że w czerwcu i we wrześniu będą kolejne propozycje. A więc będzie to taki „trójskok”. Czy to dobra taktyka wyborcza?
Taką częstotliwość, czyli rozłożenie w czasie, można ocenić tylko dobrze. Dlatego, że wiadomo, jaki jest harmonogram. To, że jakieś kolejne, konkretne propozycje programowe będą odsłaniane, pozwoli na zachowanie takiej – powiedziałbym – ciągłości programowej. Oraz na utrzymanie kontaktu z wyborcami. A więc na podtrzymywanie zainteresowania swoją partą polityczną. PiS zatem chce podtrzymać to zainteresowanie w ciągu całej kampanii wyborczej, a nie tylko teraz.
Nie jest więc tak, że jest jedna fala propozycji programowych i tyle: omawiamy je do końca kampanii. Bo jeszcze będą ich następne odsłony. Z punktu widzenia marketingu politycznego ma to sens.
A rolnicy? Mówi się, że przynajmniej jakaś ich część zniechęciła się do PiS, choćby po „Piątce dla zwierząt” i po kłopotach ze zbożem z Ukrainy. Czy obecne działania Prawa i Sprawiedliwości mogą przywrócić wcześniejsze zaufanie rolników do tej partii?
Rzeczywiście, zaufanie zostało trochę nadszarpnięte. Pan mówi o „piątce dla zwierząt”, która była już dawno. Ale właśnie wtedy straty były chyba największe. I w całości tych strat nie da się odrobić, ale jeżeli chodzi o doraźne działania, częściowo jest to możliwe. Dlatego, że w dużej mierze są one – powiedziałbym - typowo kampanijno-wyborcze.
Przecież jest rok wyborczy. I w związku z tym, różne postulaty są akcentowane bardziej, niż by to było w roku niewyborczym. I tak też jest z częścią postulatów (nie mówię, że ze wszystkimi) środowisk rolniczych. Po prostu owe środowiska głośniej akcentują teraz niektóre sprawy. Dlatego, że jest kampania wyborcza i mogą trochę „przycisnąć” rządzących. Niezależnie od tego, kim by oni nie byli. A akurat tak się składa, że obecnie rządzi Prawo i Sprawiedliwość. I to podejście środowisk rolniczych jest całkiem logiczne i słuszne. Trudno je za to winić.
Kolejna sprawa: czy ułatwienie dowozów ludzi ze wsi i z małych miast do lokali wyborczych pomoże Prawu i Sprawiedliwości?
Nie. Nie widzę wielkiego wpływu tego czynnika ani na frekwencję wyborczą, ani na głosowanie akurat na Prawo i Sprawiedliwość. Nie sądzę, żeby to miało jakiś duży wyborczy potencjał.
A co Pan sądzi o reakcjach opozycji na propozycje PiS? Wydaje się, że są one paniczne, nieprzemyślane.
Na pewno opozycja musi popracować nad komunikacją, bo widać, że ciężko jej odnosić się tak od razu do propozycji PiS-u. Myślę, że w ciągu kolejnych dni i tygodni odpowiedzi na nie będą bardziej przemyślane. Wtedy, gdy partie przeciwne zapoznają się z tym wszystkim i zastanowią się, bo to wymaga pracy. Nie jest przecież tak, że zaraz odkryjemy jakąś „eurekę” i błyskawicznie odpowiemy na Twitterze. Po prostu trzeba nad tym wszystkim popracować. Więc oczekuję odpowiedzi na postulaty Prawa i Sprawiedliwości w dalszym ciągu trwania kampanii wyborczej.