Mimo, że jestem działaczem Suwerennej Polski, nie chcę wielkiej polityki w moim mieście. Ona się kreuje gdzie indziej. W samorządzie potrzebujemy rozwoju, normalności i ludzi, którzy są stąd, którzy o Koninie wiedzą najwięcej. Bardzo daleko mi do spraw politycznych, zdecydowanie bliżej do ludzi - mówi nam kandydat na prezydenta Konina Robert Popkowski.
Po I turze wyborów samorządowych, urzędujący prezydent Piotr Korytkowski z Koalicji Obywatelskiej zdobył 8024 głosów - 31,16 proc. Z nim w II turze zmierzy się Robert Popkowski, kandydat komitetu Zjednoczonej Prawicy, który zdobył 6592 głosy, uzyskując poparcie na poziomie 25,60 proc.
Frekwencja w mieście wyniosła 47,77 procent. Na 54 485 osób uprawnionych do głosowania, wydanych zostało 26 028 kart wyborczych.
Na finiszu kampanii rozmawiamy z samorządowcem Suwerennej Polski.
Niezalezna.pl: Decyzja o starcie w wyborach na prezydenta Konina jest jednoznaczna z tym, że nie zgadza się pan z dotychczasową polityką włodarza miasta. Jaki jest więc główny zarzut wobec prezydenta Konina Piotra Korytkowskiego?
Robert Popkowski, kandydat na prezydenta Konina: Zarzutów jest bez liku. Kompletny paraliż rozwoju miasta Konina, brak inwestorów, żadnych dodatkowych miejsc pracy. Konin się wyludnia, Konin staje się miastem zapomnianym.
Pan prezydent w ogóle nie komunikuje się ze społeczeństwem. Decyzje podejmuje zupełnie sam, nie licząc się ze zdaniem nie tylko urzędników, ale też społeczeństwa.
Konin jest stagnacji. Miasto trzeba podnieść z kolan.
Potrafi pan to zrobić?
Mam poparcie młodych ludzi, wywodzących się z fundacji i stowarzyszeń, które chcą działać w samorządzie. Wiem, że oni widzą to miasto zupełnie inaczej. Do programu wyborczego wprowadziłem kilka ich postulatów, o których sam wcześniej w ogóle nie myślałem. Wyciągnąłem lekcję, że warto działać wspólnie na rzecz Konina.
Poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Nowak zarzuca panu chęć stworzenia w Koninie stref wolnych od LGBT, zaś prezydent Piotr Korytkowski mówi o Koninie sterowanym przez Zbigniewa Ziobro pańskimi rękami. Brudna ta kampania.
Złożyłem zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, ale również w wniosek do sądu w trybie wyborczym o rozpatrzenie zniesławienia. Czuję się pokrzywdzony. Nie może być tak, że niektórzy mogą czuć się ponad prawem. A pan poseł opowiadając, że ja chcę kogoś zabić albo wprowadzać w Koninie strefy wolne od LGBT, tak się zachowuje. Dla mnie to niezrozumiałe ataki.
Adwersarze postawili na zohydzanie pańskiego wyboru przynależnością do Suwerennej Polski. Jaki jest sens mieszania wielkiej polityki do samorządowej rzeczywistości?
Dokładnie tak. Mam wsparcie młodych ludzi, zupełnie niezwiązanych z polityką. Sprowadzanie do nas panów Tomasza Siemoniaka czy Rafała Trzaskowskiego w aurze wielkiej polityki zakrawa o śmieszność. Jestem samorządowcem z krwi i kości. Mimo, że jestem działaczem Suwerennej Polski, nie chcę wielkiej polityki w moim mieście. Ona się kreuje gdzie indziej. W samorządzie potrzebujemy rozwoju, normalności i ludzi, którzy są stąd, którzy o Koninie wiedzą najwięcej. Bardzo daleko mi do spraw politycznych, zdecydowanie bliżej do ludzi.
Priorytetem dla Konina pozostaje energetyka jądrowa?
To zdecydowanie największe wyzwanie dla naszego miasta. Zainicjowałem apel do pana premiera, pod którym podpis złożyło sześcioro kandydatów na prezydentów Konina. W nim zwracamy się o aktywny lobbing na rzecz tej inwestycji. To dla nas ogromne światło na przyszłość.
Powstanie tej elektrowni spowodowałoby wielki rozwój miasta pod wieloma względami, zwłaszcza inwestycyjnymi, kończąc na wpływach z podatków. Pieniędzy w budżecie brakuje, ale to nie powód, aby drenować kieszenie mieszkańców. Potrzebujemy gospodarności i mądrych decyzji inwestycyjnych.
Niektórzy samorządowcy z Platformy Obywatelskiej wprost mówią o gotowości do przyjmowania nielegalnych migrantów na okoliczność wejścia w życie paktu migracyjnego. Pan również lekką ręką przyjmie kilka tysięcy przybyszów do ponad 60-tysięcznego miasta?
Mój adwersarz nie dostrzega w tym problemu. Ja uważam, że miasto nie jest na to przygotowane. Miasto nie posiada struktury dla mieszkańców, a co dopiero dla migrantów zza granicy.
Nie widzę tego w jasnych barwach. Może stworzyć to ogromny problem, zarówno pod względem kulturowym czy religijnym.