W "Gazecie Wyborczej" na miesiąc przed wyborami nastroje są minorowe. W sondażu sprzed kilku dni PiS uzyskało większość, pozwalającą utrzymać samodzielne rządy. Witold Gadomski prognozuje z kolei, że Zjednoczona Prawica wygra wybory sama albo dogada się po nich z Konfederacją. "Przeciętny Polak niezainteresowany polityką, niebędący patriotą demokracji i praworządności może sobie myśleć, że żyje w całkiem spokojnym kraju, ma pracę, stać go na urlop nawet zagraniczny. Przede wszystkim zaś nie wierzy, by opozycja, jeśli dojdzie do władzy, zaoferowała mu lepsze życie" - podkreśla publicysta.
Jeden z ostatnich sondaży Opinia24 (dawny Kantar Public) na zlecenie "Gazety Wyborczej" dawał PiS przewagą nad opozycję, spotęgowaną kłopotami Trzeciej Drogi. W badaniu partia Jarosława Kaczyńskiego otrzymała 33 proc. poparcia. Na KO wskazało 26 proc. respondentów. Konfederacja znalazła się na podium z dorobkiem 10 proc. Do Sejmu dostałaby się Lewica, na którą chciało zagłosować 8 proc. pytanych. Największą sensacją okazał się wynik Trzeciej Drogi. Sojusz Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza z dorobkiem 6 proc. nie przekroczyłby progu wyborczego. To z kolei premiowałoby PiS według metody d'Hondta jako najsilniejsze ugrupowanie. Z jednym zastrzeżeniem: aż 16 proc. badanych nie wiedziało jeszcze w dniach 5-6 września, na kogo odda głos w wyborach 15 października.
"Są to też kolejne badania, które pokazują, że KO, która w styczniu i przed wakacjami doścignęła PiS, teraz traci dobre kilka punktów procentowych (powyżej błędu statystycznego). To znaczy, że opozycja demokratyczna w Sejmie to byłyby tylko dwa ugrupowania - KO i Lewica - i w sumie miałaby mniej więcej tyle głosów co sam PiS. W mandatach PiS wygrywa i rządzi trzecią kadencję".
W tym samym duchu opisuje wzrost notowań PiS Witold Gadomski. Publicysta uważa, że Polska dopiero od ośmiu lat przeżarta jest aferami, a gospodarka jest - mimo świetnych wyników jeśli chodzi o bezrobocie i wzrost płac - w kiepskim stanie z powodu inflacji.
"Najbardziej denerwującą scenką, jaką oglądałem ostatnio w telewizorze, był występ dwóch pań z Koalicji Obywatelskiej, które niczym przedszkolaki recytowały z uśmiechem rymowankę: „W październiku, piętnastego, pogonimy Kaczyńskiego". Obecnie żaden sondaż nie wskazuje na to, by Kaczyński miał zostać po wyborach „pogoniony", a uśmiechnięte panie nie wyjaśniały, w jaki sposób w ciągu miesiąca chcą doprowadzić do zmiany nastawienia wyborców i co Platforma Obywatelska wraz z sojusznikami zrobi, jeśli po raz kolejny przegra wybory".
Jego zdaniem, po wyborach 15 października "(...) powstanie albo samodzielny rząd PiS-u lub, jak kto woli, Zjednoczonej Prawicy, albo rząd koalicji PiS-Konfederacja. Czytelnikom pozostawiam rozważanie, który wariant będzie lepszy". Oprócz standardowych przyczyn takiego stanu rzeczy, jak "upartyjnienie mediów publicznych", "propaganda", czy też postawienie na obronę konserwatywnych wartości w kontrze do progresywnej narracji, Gadomski podkreślił, że Polakom nie żyje się gorzej niż za czasów PO-PSL.
"Przeciętny Polak niezainteresowany polityką, niebędący patriotą demokracji i praworządności może sobie myśleć, że żyje w całkiem spokojnym kraju, ma pracę, stać go na urlop nawet zagraniczny. Przede wszystkim zaś nie wierzy, by opozycja, jeśli dojdzie do władzy, zaoferowała mu lepsze życie".
"Opozycja nie może zmienić poglądów na historię dużej części Polaków, nie może ich namówić, by zmienili styl życia, i przekonać, że nie wolno na mieszkańca Afryki mówić „Murzyn", a na geja „pedał". Mogłaby jednak przekonać, że ma lepsze kwalifikacje do rządzenia, uchroni przed zagrożeniami, poprawi poziom usług publicznych i podniesie poziom życia. Ale najwyraźniej na razie nie potrafi" - podpowiada publicysta "Gazety Wyborczej".