Wariant pierwszy. Oto zarówno PSL, jak i resztki partii Polska 2050 czują, że siła napędowa Tusk ugrzęzła, a sam premier zaczyna – mówiąc kolokwialnie – trząść portkami. Dlaczego? Stany Zjednoczone nie widzą go w żadnej roli na kształtującej się na nowo scenie europejskiej polityki. Dla administracji Trumpa Tusk jest po prostu niemieckim błaznem, który jedynie utrudnia realizację większych przedsięwzięć, a jego niesamodzielność i patologiczne uzależnienie od Berlina nie dadzą się na długą metę utrzymać. Tak więc Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz mogą otrzymać ofertę nie do odrzucenia: „Albo damy się wam – prawie bez szwanku – wyplątać z otaczającego was bagna, albo pójdziecie na dno wraz z niedołężniejącym pseudopremierem”. Może okazać się, że argumenty amerykańskie są tak mocne, iż przezwyciężą lęk przed zemstą ze strony BND. Wtedy Tusk zostanie tylko z postkomunistami Czarzastego, a to wyraźnie zbyt mało, aby liczyć na utrzymanie się dziwacznej koalicji bezideowej tworzącej teraźniejszy gabinet.
Tusk szybciutko zostaje spuszczony do politycznego niebytu przez prezydenta Karola Nawrockiego i jeszcze w tej kadencji parlamentu rysuje się wtedy możliwość stworzenia tymczasowej koalicji bez Tuska, która dotrzyma do przyspieszonych wyborów parlamentarnych i przekaże władzę zwycięzcom, licząc na to, że rozliczenia przestępstw z okresu Tuska zatrzymają się na otoczeniu obecnego premiera.
Wariant drugi. Długotrwałe i konsekwentne wetowanie rządowych bubli legislacyjnych przez prezydenta i liczne inicjatywy ustawodawcze pałacu prezydenckiego doprowadzają do sytuacji, gdy rządzenie przez Tuska staje się praktycznie niemożliwe. Wobec takiej sytuacji opozycja doprowadza (przy głosach wstrzymujących się PSL i Polski 2050) do odwołania Tuska z funkcji premiera i zanim przyjdą przyspieszone wybor, zostaje utworzony rząd pod auspicjami samego prezydenta.
Wariant trzeci. Wszystko pozostaje bez zmian, proces gnicia obecnej koalicji postępuje i doprowadza do wybuchu afer, przy których obecne skandale z KPO wydają się być dziecinnymi igraszkami. Premier, który traci kontrolę nad własnym gabinetem i nie ma żadnej znaczącej pomocy z zewnątrz, staje się tak niepopularny, że obywatele organizują przeciwko niemu tłumne manifestacje. Sytuacja staje się tak napięta, że Tusk otrzymuje ultimatum zarówno od Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych, że albo zapanuje nad sytuacją, albo niech natychmiast poda się do dymisji. Tu oczywiście nie można liczyć na żadną państwowotwórczą postawę Tuska. Do dymisji zmuszają go dopiero materiały kompromitujące przedstawione mu przez służby specjalne.
Wobec trwałej niezdolności do podejmowania jakichkolwiek ruchów Tusk i jego klika upadają.
Jest oczywiście jeszcze wariant mówiący, że rząd Tuska dotrwa do przewidzianego w konstytucji terminu wyborów, ale tym razem – dla dobra naszego państwa – darujmy sobie horrory o słabych fabułach i marnych puentach.