Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Ucieczka do Pałacu Prezydenckiego. Witold Gadowski: Tuskowi pali się grunt pod nogami

Trudno przymknąć oko na fakt, że przyszłość Tuska zależy od wyniku wyborów prezydenckich. Jeśli Trzaskowski je przegra, upadek Tuska i jego zbieraniny jest właściwie przesądzony - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Donald Tusk
Donald Tusk
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

Teraz właściwie jest ostatni moment, kiedy Donald Tusk może jeszcze uciec przed zaciągającą się na jego szyi pętlą globalnych wydarzeń politycznych.

Gdyby został prezydentem RP, to jakby w ostatniej chwili wywinął się od karnej odpowiedzialności za swoje dokonywane ciągle przestępstwa. Słabnie parasol ochronny Berlina i Unii Europejskiej, więc jedynie prezydencki immunitet może jako tako oświetlić mu przyszłość. W tym celu jednak musiałby szybko i skutecznie wycofać kandydaturę Rafała Trzaskowskiego i sam zająć jego miejsce. Na dodatek kampania wyborcza Trzaskowskiego wyraźnie słabnie i sam kandydat jakby łapał zadyszkę. Tak czy inaczej trudno przymknąć oko na fakt, że przyszłość Tuska zależy od wyniku wyborów prezydenckich. Jeśli Trzaskowski je przegra, upadek Tuska i jego zbieraniny jest właściwie przesądzony. Słaba, wręcz karykaturalna dotychczasowa kampania Trzaskowskiego pokazuje, że jego potencjał w zasadzie jest na wyczerpaniu. Zeligowe udawanie patrioty i człowieka, któremu bliskie są wartości polskie, nie przynosi spodziewanych rezultatów, a pozowanie prezydenta Warszawy na „swojego chłopa z targowiska” przyjmuje formę kiepskiego kabaretu i jest tematem niezliczonych memów. Inteligencki fircyk z Warszawy – jakim w istocie jest Trzaskowski – nie jest w stanie przeskoczyć siebie z czasów, gdy przegrał kampanię wyborczą z Andrzejem Dudą. Nic nowego z Trzaskowskiego nie da się już wygenerować, a jego mało ciekawa osobowość nie przynosi mu powszechnej sympatii. Sondaże są coraz mniej korzystne, a tym samym hamulec bezpieczeństwa, jakim – w planach Tuska – miała być wygrana w wyborach prezydenckich, może nie zadziałać. Jeśli dodać do tego dynamikę wyborów, w której – z każdym dniem, a zwłaszcza po inauguracji Donalda Trumpa w  USA – będzie wzrastał impet antyrządowych kandydatów, można śmiało prorokować, że punkt szczytowy popularności Rafała Trzaskowskiego właśnie został przekroczony i szans na wzrost już nie widać. Tym bardziej jest to dla Tuska niepokojące, zna kruchość psychiki prezydenta Warszawy – wie, że ten poddany większej presji może jej po prostu nie wytrzymać. Warszawski delikatesik przywykł do grona pochlebców i ludzi podzielających jego lewicowe obsesje, a tu może zdarzyć się, że coraz częściej będzie musiał stawiać czoła krytykom i przeciwnikom, którzy na dodatek nie będą przebierać w słowach. Te wszystkie czynniki sprawiają, że Tusk nie będzie już mógł chować się za kimś innym i sam będzie musiał stawić czoła przeciwnościom. Na dodatek jaskółki coraz głośniej ćwierkają, że Donald Trump nie tylko nie chce współdziałać z obecnym premierem, lecz nawet nosi się z zamiarem pozwania go za oszczerstwa publicznie wypowiadane przez Tuska pod jego adresem. Takie odszkodowanie może opiewać na sporą sumę, i to liczoną w dolarach. Nowy ambasador USA w Warszawie także na pewno nie będzie wzmacniał kandydata PO. W Berlinie upada rząd, Unia Europejska jest rozhisteryzowana na punkcie ograniczania wolności wypowiedzi w internecie. Widać więc, że wydarzenia w USA zupełnie wytrąciły wspierający PO establishment z równowagi. Wszystkie oczy w tym obozie powoli zwracają się na Donalda Tuska – premier wie, że – jako jedyny – może zmobilizować elektorat PO i koalicjantów i wokół swojej osoby zbudować nową falę wyborczej energii. Doświadczony Tusk czuje, iż w każdej debacie będzie potrafił przekonująco kłamać i usuwać w ceń kandydata PiS. Jak wiadomo, PO już raz zmieniło kandydata w trakcie kampanii i dało jej to dodatkowy impet. Teraz widać, że Trzaskowskiemu wystarczy zapasu jedynie na to, aby „dojechać” do drugiej tury. Tusk czuje, że od lutego rozpocznie się po prostu polowanie na niego i jego wspólników. Jeśli jednak udałoby się mu wygrać prezydenckie wybory, to wtedy istnieje szansa, że przez najbliższe pięć lat on i jego kompani będą mogli skryć się w prezydenckim pałacu. 

Od lutego – z każdym tygodniem – położenie rządu Tuska będzie coraz trudniejsze, a więc ucieczka do Pałacu Prezydenckiego stanie się jedynym kierunkiem działania, jaki Tuskowi i jego ludziom pozostanie.

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski