W Mińsku zatrzymano w piątek około 10 opozycyjnych działaczy, którzy protestowali przeciwko wyrokowi dla dwóch liderów białoruskiego niezależnego związku zawodowego, skazanych tego dnia na cztery lata ograniczenia wolności.
Hienadź Fiadynicz i Ihar Komlik zostali skazani na cztery lata ograniczenia wolności w postaci aresztu domowego oraz grzywnę w wysokości ok. 47 tys. białoruskich rubli (ok. 23,5 tys. dolarów). Apelację od wyroku można składać w ciągu 10 dni. Mężczyźni nie przyznają się do winy i utrzymują, że proces jest związany z ich działalnością polityczną, ponieważ wiosną ubiegłego roku aktywiści byli zaangażowani w protesty społeczne.
Fiadynicz, szef związku zawodowego REP (Pracowników Przemysłu Radioelektronicznego) i odpowiadający w nim za księgowość oraz kierujący oddziałem REP w Mińsku Komlik są oskarżani o uchylanie się od płacenia podatków w szczególnie dużym rozmiarze. Według oskarżenia REP miał nie zapłacić skarbowi państwa podatku od 140 tys. euro, które wpłynęły na konto organizacji na Litwie.
Postępowanie karne przeciwko działaczom niezależnego związku zawodowego wszczął 2 sierpnia ubiegłego roku Komitet Kontroli Państwowej (KGK), który w komunikacie informował, że "otworzyli oni w imieniu związku zawodowego konta w bankach zagranicznych, na które stale wpływały duże sumy pieniędzy (chodzi o setki tysięcy dolarów USA)", a które mężczyźni mieli wykorzystywać do "wzbogacenia się".
Wszczęcie postępowania karnego wobec niezależnych działaczy potępili białoruscy obrońcy praw człowieka i opozycjoniści. Między innymi w ogłoszonym w sierpniu ub. roku apelu do władz obrońcy praw człowieka oświadczyli, że uważają sprawę „za motywowaną politycznie i związaną z ich aktywną działalnością w ramach związków zawodowych i pokojową realizacją prawa do wolnych zgromadzeń”.
Przed budynkiem skazanych przywitała grupa opozycjonistów, wśród których był m.in. polityk Mikoła Statkiewicz. W ciągu kilku minut na miejsce przybył autobus z funkcjonariuszami OMON-u, którzy zatrzymali zgromadzonych.