Szef organizacji humanitarnej World Central Kitchen (WCK) Jose Andres potwierdził w nocy z poniedziałku na wtorek, że pracownicy tej instytucji zginęli podczas udzielania pomocy w Strefie Gazy. Jednym z nich był Polak. Doszło do tego w trakcie izraelskiego ataku. Ten fakt jest jednak omijany wśród komentujących, w tym przedstawicieli rządu. Uwagę na to zwrócił były premier Mateusz Morawiecki.
Rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Wolontariusze niosący pomoc w Strefie Gazy, w tym Polak, zginęli w wyniku izraelskiego nalotu rakietowego. To nigdy nie powinno się wydarzyć.
– napisał w mediach społecznościowych polityk PiS.
Wskazał, że "sprawa obciąża Izrael i wymaga pilnego ustalenia osób odpowiedzialnych za rażące naruszenie prawa międzynarodowego śmierć niewinnych ludzi i wyciągnięcia konsekwencji".
Obowiązkiem rządu RP jest dopilnowanie by surowe konsekwencje dosięgnęły winnych tej tragedii i by nigdy w przyszłości nie mogła się ona powtórzyć
– zaznaczył.
Złożył też wyrazy współczucia dla bliskich zabitego Polaka.
Rzeczy trzeba nazywać po imieniu.
— Mateusz Morawiecki (@MorawieckiM) April 2, 2024
Wolontariusze niosący pomoc w Strefie Gazy, w tym Polak, zginęli w wyniku izraelskiego nalotu rakietowego. To nigdy nie powinno się wydarzyć. Sprawa obciąża Izrael i wymaga pilnego ustalenia osób odpowiedzialnych za rażące naruszenie prawa…