"Analizowanie tej komisji bez wątpienia cieszy Kreml. Cieszy tych polityków zachodniej Europy, ale też i w Polsce, którzy tej komisji nie chcą, bo się boją" - powiedział poseł Jan Mosiński (PiS) w programie "W Punkt" w Telewizji Republika. Z kolei europoseł Marek Balt stwierdził, że forma zbadania rosyjskich wpływów to "skandal", przez który PiS zjednoczył opozycję wokół Donalda Tuska.
Goście Katarzyny Gójskiej w Telewizji Republika rozmawiali o komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce. Marek Balt był pytany w programie "W Punkt", czy Lewica ma zamiar wysłać swoich przedstawicieli do komisji.
Nie znam decyzji kierownictwa mojej partii, ale z tego co słyszałem, to opozycja nie zamierza brać udziału w tym skandalu, który robi Prawo i Sprawiedliwość
- powiedział Balt (Lewica). Jego zdaniem, PiS jej utworzeniem zjednoczył opozycję wokół Donalda Tuska.
Przypomniał też, że Komisja Europejska przygląda się ustawie o rosyjskich wpływach. Dyskusję na forum Parlamentu Europejskiego nazwał jednak "nawalaniem się pałkami przez polityków różnych stron", w którym nie brał udziału.
Katarzyna Gójska zwróciła uwagę na to, że Didier Reynders podczas przemówienia mówił "kosmiczne tezy", typu "Ławrow przyjechał do Polski na zaproszenie polskich ambasadorów". "Chętnie poznam szczegóły i fakty związane z tą wizytą i tym szkoleniem. Nie wiem skąd pan Reynders to wziął, kto mu to powiedział" - odparł Balt.
Europoseł Lewicy zwrócił się też do Jana Mosińskiego (PiS) - również goszczącego w programie - z pytaniem odnośnie komisji. "Nie wiem, czy żeście się zastanowili, co jeśli opozycja wygra wybory, będzie miała premiera. To premier powołuje członków komisji. Wymienia członków tej komisji i Jarosław Kaczyński zostaje powołany przed tą komisję i zostaje uznane, że jest pod wpływem rosyjskim, bo napisał 'list do Braci Moskali'. Ta ustawa może do tego doprowadzić" - stwierdzł Balt.
"Bzdury pan opowiada, panie pośle!" - odpowiedział Mosiński. "To był list do narodu rosyjskiego, a nie do braci Moskali" - dodał.
Marek Balt stwierdził, że wpływy rosyjskie trzeba zbadać, ale w sposób poważny, a komisja jego zdaniem takim narzędziem nie będzie. "Mieliście jakiegoś stachanowca, który uznał, że jeszcze coś dopisze w tej ustawie, żeby było lepiej i żeście przedobrzyli" - powiedział Balt.
Analizowanie tej komisji bez wątpienia cieszy Kreml. Cieszy tych polityków zachodniej Europy, ale też i w Polsce, którzy tej komisji nie chcą, bo się boją. Ja bym jej nie analizował. Ta komisja jest potrzebna, by zbadała jak dalece sięgały wpływy Federacji Rosyjskiej w Polsce
- podkreślił Jan Mosiński.
Dodał, że przykładowo w archiwach Ministerstwa Rozwoju jest wiele dokumentów, które powinny zaciekawić komisję. Zdaniem Mosińskiego odbiór komisji zmieni się, gdy zacznie ona działać, tak jak było z komisją do spraw reprywatyzacyjnej.