W sobotę wieczorem prezydent Andrzej Duda spotka się z przywódcą USA Donaldem Trumpem. Do rozmów może dojść w Białym Domu, lub na trwającej konferencji CPAC. - To jednoznacznie pokazuje, że Stany Zjednoczone, jak i nowa administracja, traktują Polskę w sposób szczególny - ocenił w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Stanisław Żaryn, doradca prezydenta RP.
Wyróżnienie Dudy przez Trumpa na tle innych przywódców Unii Europejskiej ma wpływ także na wewnętrzną politykę Polski, a przynajmniej narrację. Da się zauważyć zmianę podejścia do głowy RP przez nieprzychylny jej wcześniej obóz rządzący. Szeroko komentowany jest wpis premiera Donalda Tuska, w którym ten prosi o "docenienie i uszanowanie wysiłków" prezydenta. Internauci nie mają wątpliwości, że znany z krytyki Trumpa szef polskiego rządu próbuje "coś ugrać" na dobrych relacjach przywódców Polski i USA.
WIĘCEJ: Pokorny Tusk pisze o współpracy z prezydentem! Internauci: "Nie podpinaj się pod sukcesy!"
"Telefon do Dudy? Przecież to żart"
O krok dalej poszedł jego partyjny zastępca, Rafał Trzaskowski. Sobotnia wypowiedź kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta przebija się wśród innych szczególnie dlatego, iż wcześniej wyśmiewał on Dudę za rzekomą nieudolność w prowadzeniu polityki międzynarodowej.
"Razem z NATO i razem z UE musimy budować swoje niezależne zdolności do odstraszania Rosji. Do tego potrzeba prezydenta, który będzie w stanie prowadzić taką politykę i który będzie szanowany. Czy wy sobie wyobrażacie, że ktoś dzisiaj dzwoni do Andrzeja Dudy? Że jakiś poważny amerykański polityk dzwoni [...] i pyta się "Andrzej, co my mamy zrobić?". Przecież to brzmi jak żart"
– mówił jeszcze w listopadzie ubiegłego roku.
Dodawał wówczas, że "nie potrzebujemy prezydenta, do którego nikt nie dzwoni, bo nawet nie ma jego numeru telefonu". Stwierdził też, że zagraniczni politycy uważają, że Duda "nie podejmuje żadnych decyzji, tylko wszystkie decyzje są podejmowane za niego".
"Jest szansa, że wpłynie na administrację USA"
Jak się okazało numer do Dudy ma przywódca prawdopodobnie największego mocarstwa na świecie. I najwyraźniej Trump ceni sobie zdanie prezydenta Polski, ponieważ sobotnie rozmowy mają dotyczyć m.in. trwającej trzy lata wojnie na Ukrainie. Chyba dostrzegł to także Trzaskowski, który narrację o polskim prezydencie zmienił o 180 stopni. Teraz Duda to dla niego już nie ślepo wykonujący polecenia PiS polityk, ale osoba, która może może wpłynąć na administrację USA.
"Macie do wyboru, albo Morawieckiego, który coś krzyczy - absurdalnego - w Stanach, albo Kaczyńskiego, który nic kompletnie nie rozumie poza zasadami rządzącymi rodeo i siedzi zamknięty w swoim domu na Żoliborzu, albo macie przykład prezydenta Andrzeja Dudy, o którym wiele rzeczy do tej pory można było powiedzieć, ale w tej sprawie mówi tym samym językiem, co rząd - jest szansa, że wpłynie na administrację Donalda Trumpa, życzę mu tego i mam nadzieję, że tak się stanie i będzie skuteczny"
– powiedział w sobotę w Płońsku.
Trzaskowski przejrzał na oczy, czy po prostu znów zmienił wersję? Trudno stwierdzić. Najwyraźniej jednak ma nadzieję, że o jego wcześniejszych słowach pod adresem prezydenta Polski ludzie zapomną, gdyż oznajmił, że "teraz wszyscy musimy być razem, a nie patrzeć cały czas do tyłu".