Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że większość projektów legislacyjnych przygotowywanych przez polityków rządzącej obecnie koalicji powstaje w trybie nagłym i rzec by można – wczesnoporonnym. Służą one bowiem sterowaniu pogarszającymi się nastrojami społecznymi - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".
Taktyka jest bardzo jasna do rozszyfrowania: kiedy koszty życia lawinowo rosną i czekają nas coraz bardziej drakońskie podwyżki, należy opinię publiczną zająć niezmiennie rozpalającymi emocje kwestiami społecznymi: aborcją (całym zestawem haseł związanych z zabijaniem nienarodzonych dzieci) i wydumanymi problemami społeczności LGBT (małżeństwa homoseksualne i adopcja przez nie dzieci), do tego czasem wmieszany bywa wątek religijny związany z posądzaniem księży o pedofilię i chęć nadmiernego bogacenia się.
Pomysły te stosowane są tak sztampowo i w sposób nader przewidywalny, że zwyczajnie zaczynają już nużyć nawet najbardziej rozpalonych aktywistów. Czeka nas pewnie jeszcze powiązanie kwestii zabijania nienarodzonych dzieci z „zagrożeniami klimatycznymi”, którymi szczególnie straszą – przyklejając się do autostrad – terroryści klimatyczni z organizacji takich jak choćby „Ostatnie Pokolenie”. Tu czai się niewypowiedziana jeszcze przez polskich lewaków teza brzmiąca mniej więcej tak: „Każde nienarodzone dziecko to wielka ulga dla ropiejącego klimatu, a więc powstrzymując się przed posiadaniem dzieci, czynisz dobrze klimatowi”. Dzieci to - jak wiadomo - niepowstrzymana produkcja „śladu węglowego”, której nigdy nie są w stanie bóstwu klimatu powetować.
Od czasów Thomasa Malthusa idea depopulacji ciągle tli się w środowiskach zwalczających religie. Malthus udowadniał, że mniejsza liczba mieszkańców przekłada się na większy dobrobyt na pewnym terenie. Współcześni malthusjaniści przerobili ten pogląd, odsuwając na bok ekonomiczny aspekt rodzicielstwa. Tym razem na pierwszy plan wybija się korzyść klimatyczna wynikająca z powstrzymywania się od posiadania potomstwa. Teza dominującego dziś kultu bożka klimatyzmu wyraża się w szokującym skądinąd zdaniu: człowiek jest największym złem istniejącym na Ziemi.
Piszę ten szeroki teoretyczny wstęp, aby ukazać najnowsze działania nieszczęsnej pani minister zdrowia w kontekście intelektualnym, który – jak podejrzewam – obecnej pani minister Izabeli Leszczynie w większości jest raczej nieznany.
Oto pani Leszczyna (wiceszefowa Platformy Obywatelskiej) przedstawiła projekt nowelizacji tzw. prawa farmaceutycznego, która przewiduje, że farmaceuci mają przejąć część rodzicielskiej odpowiedzialności za życie intymne osób niepełnoletnich. Chodzi oczywiście o słynną tabletkę – wczesnoporonną – zwaną „tabletką dzień po”. Pani Leszczyna usiłuje przy tym wymusić stosowanie nowych przepisów na wszystkich farmaceutach, którzy będą brali dotacje z Narodowego Funduszu Zdrowia. Teraz farmaceuta będzie zobowiązany do wydania tabletki wczesnoporonnej nawet osobie, która zjawi się bez rodzica i będzie niepełnoletnia. Tabletka „dzień po” ma być dostępna na żądanie i jej dystrybucja nie może podlegać żadnym ograniczeniom.
Tak więc receptą na postępującą drożyznę, nadchodzące złamanie małych i średnich przedsiębiorstw oraz drastycznie rosnące koszty życia ma być powszechna dostępność środków poronnych, i to także dla osób niepełnoletnich. Tak specyficznie pojmowane „prawa człowieka” mają być już stałym elementem wychowania młodych obywateli RP.
Pani Leszczyna pewnie nie zdaje sobie sprawy z faktu, że właśnie wchodzi w buty słynnej „prostytutki Lenina” Aleksandry Kołłontaj, która nie tylko głosiła hasła pewnej emancypacji kobiet, lecz także wzywała do zniesienia „przestarzałej instytucji małżeństwa” na rzecz pełnej wolności seksualnej i swobody wymiany partnerów. Syfilis i inne choroby (także społeczne), jakie szły za wywołaną przez panią Kołłontaj rewolucją obyczajową, rychło sprawiły, że nawet walczący z religijną etyką Sowieci – w tym wypadku Józef Stalin – pogonili panią Kołłontaj od wpływów i zaprzestali wprowadzania w życie społeczne postulowanej przez nią rewolucji seksualnej.
Pochodząca z dobrego domu pani Kołłontaj twierdziła, że pierwotne społeczeństwa nie znały instytucji rodziny, a zatem człowiekowi do szczęścia potrzebna jest likwidacja obyczajowych okowów. Czyżby pani Izabela Leszczyna zamierzała zapisać się na kartach polskiej historii jako nowe wcielenie słynnej nierządnicy Lenina?
Jedno jest pewne: ideowa agresja lewicy – przejawiająca się teraz w niszczeniu programu nauczania polskich dzieci oraz odrywaniu młodego pokolenia od katolickiej etyki – na pewno nie uśmierzy niezadowolenia Polaków z pogarszających się warunków życia i rosnących kosztów utrzymania.
'
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo przeciwko współpracującym z FSB byłym szefom Służby Kontrwywiadu Wojskowego – gen. Januszowi Noskowi, gen. Piotrowi Pytlowi oraz płk. Krzysztofowi Duszy.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) May 6, 2024
Czytaj więcej ⤵️#GazetaPolskahttps://t.co/gwjvGW1mQI