Sprawa dotyczy incydentu z 10 września 2024 r., kiedy to – według relacji Komosy – Jarosław Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Komosa złożył w tej sprawie prywatny akt oskarżenia z art. 217 Kodeksu karnego (naruszenie nietykalności cielesnej).
Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Ten umorzył postępowanie w połowie sierpnia br., przyjmując, że zarzucany Kaczyńskiemu czyn cechuje „znikoma społeczna szkodliwość”, dlatego nie stanowi on przestępstwa. W piątek – po apelacji obrony Komosy – sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Warszawie. Rozprawie przewodził sędzia Mariusz Iwaszko.
Decyzja sądu rejonowego "zupełnie zasadna"
"Nie były to wyprowadzone ciosy, ale właśnie takie naruszenie nietykalności cielesnej, które nawet nie miało doniosłości policzkowania. Dlatego właśnie sąd rejonowy zupełnie zasadnie stwierdził znikomą społeczną szkodliwość tych, prawdę mówiąc, dotknięć twarzy pokrzywdzonego przez Jarosława Kaczyńskiego"
– stwierdził s. Iwaszko.
Dodał, że zachowanie Kaczyńskiego miało być reakcją na wieloletnie przypisywanie jego bratu Lechowi Kaczyńskiemu odpowiedzialności za katastrofę smoleńską – od sprawstwa katastrofy po sugestie zabójstwa. Sędzia podkreślił przy tym, że żadne postępowanie karne nie ustaliło sprawcy zabójstwa ani sprowadzenia katastrofy lotniczej.
Zbigniew Komosa
Zbigniew Komosa to jeden z prowokatorów, którzy co miesiąc - w miesięcznicę smoleńską - składają pod pomnikiem na Placu Piłsudskiego skandaliczny wieniec oczerniający śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Warto zaznaczyć, iż mężczyzna, który na posiedzeniu komisji regulaminowej, podczas którego omawiano sprawę immunitetu prezesa PiS, wręcz płakał, że został uderzony, zaledwie miesiąc po tym uderzył członka Klubu Gazety Polskiej z Krakowa.