W rozmowie z naszym portalem europoseł PiS prof. Zdzisław Krasnodębski powiedział, że jeśli po wyborach europejskich utrzyma się obecny układ sił, to nie należy spodziewać jakichś znaczących zmian w dotychczasowej unijnej polityce. W tym w Zielonym Ładzie, gdyż wszystkie zasadnicze rozporządzenia i dyrektywy dotyczące go zostały już przyjęte – dodał europoseł PiS. Profesor Krasnodębski stwierdził także, iż jeśli jednak wyborcy dadzą swoje głosy na inną większość lub przynajmniej mniejszość blokująca, to dotychczasowa polityka Unii Europejskiej zmieni się i zacznie powstawać nowa Europa szanująca swoje tradycje i wartości.
Parlament Europejski (PE) kończy już swoją kadencję. Jakie jeszcze prace toczą się w nim w tej „końcówce” jego działalności?
W polityce europejskiej nic się nie zmieniło. Przegłosowaliśmy właśnie rozporządzenie dotyczące budynków. Ich energooszczędności i zeroemisyjności. Nie nastąpiła więc żadna znacząca zmiana „Zielonego Ładu”.
Oprócz tego – oczywiście - zbliżają się wybory i zamykane są wszystkie sprawy obecnej Komisji Europejskiej. Fakt, że Europejska Partia Ludowa wybrała na swojego wiodącego kandydata na stanowisko Przewodniczącego Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen pokazuje, że zamierza kontynuować swoją obecną strategię niewielkich zmian związanych z niepokojami społecznymi we Francji czy w Polsce.
Rozumiem więc, że PE spokojnie pracuje nad „Zielonym Ładem”?
Kończy te prace. Ponieważ wszystkie zasadnicze rozporządzenia i dyrektywy zostały już przyjęte.
Oczywiście, pojawiają się też nowe pomysły dotyczące przyszłości. Na przykład Unia Obronna. Poza tym jest też propozycja przyszłej debaty dotyczącej osób LGBT. I tutaj trochę zaznaczają się ideowe różnice głównych sił PE. Ale i tak zapowiada się całkowita kontynuacja programu, który Komisja proponowała od samego początku, czyli od 2019 roku. Więc nie zmienili tonu. Oczywiście, dużo mówi się na temat rosyjskich zagrożeń.
Krótko mówiąc – nie widać żadnych zmian. Zresztą - jeżeli utrzyma się ten układ sił - nie należy spodziewać się tego, że zmiany nastąpią. Bo trudno sobie wyobrazić to, żeby w następnej kadencji Ursula von der Leyen mogła prowadzić politykę zasadniczo inną niż radykalna polityka „Zielonego Ładu” forsowana w bieżącej kadencji.
Protesty rolników w Brukseli i w innych miejscach nie przynoszą zatem dużych rezultatów? Co najwyżej – na przykład - trochę zmienią się przepisy dotyczące ugorowania...
Tak. Widzimy tu kompromisy typowe dla Komisji Europejskiej: protestują jakieś grupy, to dokonuje się pewnych zmian. W tym momencie, dotyczących ugorowania i pestycydów. Ale owe zmiany nie dotyczą zasadniczego kierunku. Przecież nikt nie odwołał zeroemisyjności! Co więcej, wprowadzono jeszcze dodatkowy pośredni cel, który ma być osiągnięty w 2040 roku. To wszystko obowiązuje. A żeby założone cele (włącznie z gospodarką zeroemisyjną) osiągnąć w 2050 roku, potrzeba do tego konkretnych rozwiązań.
Oczywiście, trochę się cofnięto w sprawie rolnictwa, ale nie do końca. Bo przecież na poprzedniej sesji PE przyjęto program odbudowy przyrody. A zarówno ostatnia regulacja dotycząca budynków, jak i restauracja przyrody, to są bardzo daleko idące kroki, które są częścią „Zielonego Ładu”. Więc tu nie widzę żadnych zmian. Zobaczymy, jak to będzie w kampanii wyborczej, która już w maju „ruszy pełną parą”. Przypuszczam, że wtedy pojawią się inne wątki. Ale tylko na użytek kampanii wyborczej. Natomiast,żadnych realnych zmian w unijnej polityce nie będzie – jeśli nie w tych wyborach nie zwycięży prawica, to znaczy partie polityczne zrzeszone w EKR (Konserwatyści i Reformatorzy) oraz w ID (Demokracja Integralna).
Można więc powiedzieć, że - póki co - tylko jakieś szczegóły są zmieniane na korzyść rolników, ale zostaje to, co w „Zielonym Ładzie” najważniejsze i zasadnicze?
Ależ oczywiście, ze tak. Bo zasadnicza zmiana mogłaby nastąpić tylko wtedy, gdyby – po pierwsze - zmieniła się Komisja Europejska. A nie wiadomo, czy i jak bardzo Komisja zmieni się po wyborach. Po drugie, zmiana nastąpiłaby, gdyby zmienił się układ sił w Parlamencie Europejskim.
A na razie Komisja prowadzi swoją dotychczasową politykę: uspokaja protesty przez jakieś drobne korekty. Ale proszę zwrócić uwagę: jeżeli chodzi o Ukrainę i ewentualne zamknięcie rynków europejskich na ukraińskie produkty rolne, to tutaj raczej nie ma dążenia do kompromisu. Bo kompromis dotyczy tylko tych krajów, które mają zasadnicze znaczenie dla kolejnych wyborów europejskich. A w tym kontekście niebezpieczne są większe protesty w Holandii czy we Francji. Natomiast polskich rolników można lekceważyć!
Jedno chciałbym powiedzieć: obecna polityka unijna („Zielony Ład” i wszystkie inne decyzje) wynika z układu rządzącego Unią. A rządzą Unią tak zwane „siły proeuropejskie”: Europejska Partia Ludowa, z której pochodzi Pani Przewodnicząca; Socjaliści i Demokraci – druga największa frakcja; grupa „Renew” czyli macroniści, oraz Zieloni. I oni wszyscy – jak każda większość – nadają kształt unijnej polityce strategicznej. Oczywiście, w pewnych szczegółach mogą układać się z nami. Albo reagować na społeczne protesty. Natomiast żadnej rewizji swojej polityki nie przeprowadzają. Moim zdaniem, nie są w stanie jej przeprowadzić.
I dodam, że jedyne, co ostatnio pojawiło się nowego, to fakt, iż pod wpływem agresji rosyjskiej zaczęto mówić o obronności. Trochę też o bezpieczeństwie energetycznym. To jedyne zmiany, które nastąpiły. Ale one wynikały ze zmiany geopolitycznej. A nie ze zmiany myślenia tak zwanych sił proeuropejskich, czyli prounijnych i procentralizacyjnych.
Powtarzam: faktyczna zmiana nastąpi tylko wtedy, gdy ktoś inny stanie na czele Komisji Europejskiej, ona będzie miała zupełnie inny skład i będzie inny wynik wyborów europejskich. A inny to taki, że sukces osiągnie realna alternatywa, to jest „Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR)” plus inne partie prawicowe. I wtedy może coś się zmieni. Inaczej będziemy tylko osłabiać pewne tendencje. I trochę zmieni się język polityczny, który zresztą już nieco się zmienił. Natomiast nie będzie żadnej realnej zmiany.
Ale już w tej kadencji EKR mógł zmienić sytuację w całej Unii Europejskiej. Przecież bez niego nie można było powołać pani Ursuli von der Leyen na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Biorąc zaś pod uwagę jej odpowiedzialność za „Zielony Ład” wydaje się, że poparcie tej kandydatury to chyba błąd!
Panie redaktorze, jeżeli jest się w mniejszości, to zawsze istnieje następujący dylemat: albo całkowicie kontestuje się i odrzuca wszystko, albo stara się ułożyć z rządzącymi tak, żeby jak najbardziej osłabić negatywne tendencje.
Czasami – oczywiście – robiliśmy to pierwsze. Nie mając szans na skuteczny sprzeciw. I tego typu aktywność była działaniem czysto symbolicznym.
Ale – oczywiście – zawsze głosowaliśmy przeciwko prawu klimatycznemu i forsowaniu ocieplania budynków.
Z drugiej strony - jako mniejszość, czasem musieliśmy zawierać pewnego rodzaju kompromisy w interesie Polski. Na przykład trudno, żebyśmy mieli się nie zgadzać na kompromis wtedy, kiedy w zamian za ustępstwa dodawano fundusze do programów dla Polski.
A jeżeli chodzi o nasze poparcie Ursuli von der Leyen, to – oczywiście – ono było. Choć z oporami. Ale zamiast niej mogliśmy mieć Fransa Timmermansa, którego program byłby jeszcze bardziej radykalny. Taka jest polityka: to sztuka tego, co możliwe!
A teraz wszystko jest w rękach wyborców. Jeżeli dadzą swoje głosy na inną większość lub przynajmniej mniejszość blokująca, to zmienimy dotychczasową politykę Unii Europejskiej i będziemy budować inną Europę. Europę szanujące swoje tradycje i wartości!