Nie ma u nas zwyczajnie ani partii wyraźnie prorosyjskiej, ani wyraźnie antyamerykańskiej. To Polskę różni od Niemiec, gdzie co najmniej dwa ugrupowania (AfD i Die Linke) łączą te elementy. I z prawa, i z lewa wywierają teraz rosnącą presję na centrum. Niemcy sondują też obecnie, na ile poważnym problemem dla ich polityki zagranicznej jest Polska. Berlin sięga więc ostrożnie po kij (nie za gruby) i marchewkę (niezbyt soczystą). Marchewką jest z tej perspektywy poparcie dla Trójmorza i wizyta Maasa na szczycie w Bukareszcie. Za szturchnięcie kijem można natomiast uznać wysłuchanie w Bundestagu Ludmiły Kozłowskiej, którą Polska wydaliła ze strefy Schengen. W rezultacie mamy przed sobą bardzo trudne zadanie. Musimy równocześnie unikać kija i nie zapominać, że marchewka w takich razach zwykle zawieszona jest na wędce i długim sznurku.