Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Paweł Wroński będzie rzecznikiem ministerstwa spraw zagranicznych. Autor tekstów w gazecie Adama Michnika nie raz popisywał się swoją skrajnie prorosyjską postawą. Teraz zajmie się tłumaczeniem działań resortu, którym pokieruje jeden z głównych uczestników resetu z Rosją.
O rozpoczęciu kariery w MSZ przez Wrońskiego pisze m.in. portal wirtualnemedia.pl, powołując się na nieoficjalne informacje. Sam dziennikarz pisze o rozstaniu po ponad 30 latach z "Wyborczą" w mediach społecznościowych.
Z żalem informuję, że ze względu na nowe wyzwanie, kończę karierę dziennikarza informacyjnego, a także aktywnego członka społeczności TT.
— Paweł Wroński (@PawelWronskigw) December 12, 2023
Za głupie wpisy przepraszam, za mądre dyskusje dziękuję.
Życzę Wesołych Świąt i wszystkiego dobrego.
Jeden z tekstów Wrońskiego sprzed kilku lat przypomniał na portalu x.com red. Marcin Dobski. We wpisie o jego przyszłej współpracy z Sikorskim przypomniał wypowiedź dziennikarza "Wyborczej" na potępienia przez premiera Mateusza Morawieckiego kłamstw prezydenta Rosji na temat genezy II wojny światowej. gdzie ten stwierdził, że polska strona powinna zaprosić Władimira Putina do Polski na obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej zamiast go "idiotycznie drażnić".
Dziennikarz GW Paweł Wroński - za https://t.co/mfIsoQqY36 - idzie do MSZ. Będzie współpracował z ministrem R. Sikorskim. pic.twitter.com/bmd90zwfDM
— Marcin Dobski (@szachmad) December 12, 2023
Z punktu widzenia uprawiania polityki warto było wcześniej zaprosić Putina na 1 września i na rocznicę wyzwolenia Auschwitz, a nie drażnić go idiotycznie ponad potrzebę.
— Paweł Wroński (@PawelWronskigw) December 29, 2019
Chyba, że po tym wywodzie premiera Putin się rozpłacze i powie "przepraszam".
Dziennikarz "Wyborczej" w artykule pt. "Dlaczego powinniśmy podziękować Putinowi", po wizycie dyktatora na Westerplatte stwierdził, że "zrozumieliśmy, że z Rosją da się rozmawiać". - To obecność Putina stworzyła dogodną płaszczyznę dla zaprezentowania polskiego spojrzenia na historię. Politykom PiS i publicystom lansującym tezę, że Putina nie należało zapraszać, warto zadać pytanie. Do kogo zwróciłby się Lech Kaczyński i prezentował swoje racje? - twierdził.
Wroński zasłynął także forsowaniem po tragedii w Smoleńsku tezy, że śp. prezydent Lecha Kaczyński był "rusofobem", a po śmierci stał się "patronem polsko-rosyjskiego pojednania". - Jego polityka zagraniczna byłą pasmem porażek. Nie zawsze zawinionych. Sukces przyszedł po śmierci - pisał.
Wyrażał też entuzjazm w 2012 roku, gdy słyszał "jak w Belwederze duchowni prawosławni, ale też biskupi polscy na uroczystej kolacji wspólnie śpiewali Cyrylowi I i prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu "Sto lat". - Wydawało mi się, że śnię - stwierdził.
- Gdy czytałem tekst dokumentu wzywającego nie tylko wierzących, ale i świeckich, a nawet niewierzących do pojednania z braćmi Rosjanami, zastanawiałem się, jak bardzo zdumieni i osamotnieni poczuli się politycy PiS oraz innych ugrupowań prawicowych, dla których antyrosyjskość była wyznacznikiem patriotyzmu - twierdził Wroński.
Teraz wszystko wskazuje na to, że niebawem będzie ustami resortu jednego z głównych uczestników resetu - Radosława Sikorskiego.