- Chcąc być uczciwym, nie mogę powiedzieć, że wojna w Ukrainie na pewno się nie rozszerzy. Napad na Ukrainę miał w sobie wiele elementów irracjonalnych. Nawet z punktu widzenia rosyjskiego nacjonalisty czy imperialisty - mówił podczas spotkania z mieszkańcami Sieradza prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przestrzegł jednocześnie przed nadmiernym optymizmem.
Pytany podczas spotkania z mieszkańcami Sieradza, jakie jest zagrożenie, że wojna w Ukrainie może mieć szerszy zasięg, prezes PiS podkreślił, że "tego nie potrafi w tej chwili nikt przewidzieć".
"Chcąc być wobec państwa uczciwym, nie mogę powiedzieć, że na pewno ta wojna się nie rozszerzy. Napad na Ukrainę miał w sobie wiele elementów całkowicie irracjonalnych. Nawet z punktu widzenia rosyjskiego nacjonalisty czy imperialisty. Oni mogli - był taki moment przynajmniej - przejąć Ukrainę także bez wojny, tylko troszkę później. W każdym razie mieli taką szansę. Wynikało to ze wszystkich informacji, którymi dysponowaliśmy. Mogli przynajmniej przywrócić tę sytuację, która miała miejsce przedtem - przynajmniej dla niektórych rządów - że prezydent Ukrainy uznawał prezydenta Rosji za swojego zwierzchnika"
- powiedział.
Dodał, że w grę weszły ambicje Putina dotyczące odtworzenia Związku Sowieckiego.
"Jeżeli ma się takie ambicje, to rzeczywiście wtedy inaczej niż siłą zbrojną tego się nie da załatwić. A jaka jest ta siła to dzisiaj wszyscy wiemy. Chociaż przestrzegałbym przed nadmiernym optymizmem. Ta wojna - jeżeli nie nastąpi jakiś przełom - będzie jeszcze trudna"
- ocenił Kaczyński.
Dopytywany o wpływ wojny w Ukrainie na rozwój inflacji w Polsce, prezes PiS przekonywał, że był on "decydujący".
"To jest inflacja głównie tzw. kosztowa, wynikająca z kosztów produkcji, surowców. Oczywiście, był także czynnik wewnątrz Polski w postaci pomocy covidowej. Ale to był czynnik, który mógłby doprowadzić do inflacji typu 4 proc., 5 proc może. W każdym razie takiej nieporównywalnie mniej odczuwalnej. Bo jak się rzuca 200 mld zł na rynek, to ma pewien efekt inflacyjny. Ale my inaczej nie mogliśmy obronić Polski przed bezrobociem, przed tym największym nieszczęściem, więc zrobiliśmy to. I uważam, że zrobiliśmy dobrze"
- stwierdził.
Dodał, że "cała reszta to jest Putin, zwyżka cen surowców i pewien mechanizm, który się wtedy wytwarza".
"Plus wojna niedaleko naszych granic, właściwie obok naszej granicy. Nie jest wykluczone, że za jakiś czas, nie tak długi, ona rzeczywiście będzie blisko granicy, bo jeżeli Rosjanie zaatakują z Białorusi zachodnią Ukrainę to będzie już tuż tuż. A taka możliwość w tej chwili także istnieje"
- zwrócił uwagę Kaczyński.