- Wolność mediów w Polsce jest oczywiście niezagrożona. Natomiast dość naturalne jest to, że wielcy wydawcy chcą płacić mniej. – stwierdza europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Eryk Łażewski: Z inicjatywy europosła Andrzeja Halickiego z PO Europejska Partia Ludowa wystąpiła z wnioskiem o pilną debatę w Europarlamencie. Debata ma dotyczyć wolności słowa w Polsce. Według Pana: wolność słowa jest w Polsce naprawdę zagrożona? Wspomniany wniosek ma szansę powodzenia?
Taka debata na pewno się odbędzie. Bo matematyka polityczna w europarlamencie jest jednoznaczna: w Brukseli skwapliwie jest przyjmowana każda debata uderzająca w Polskę i jej demokratycznie wybrane władze. Wszystko przy tym jedno, o czym byłaby ta debata: o praworządności, o Puszczy Białowieskiej, o aborcji, czy o wolności mediów. Lewicowo – liberalno – zielono - chadecka większość grilluje Polskę tym bardziej, im więcej nasz kraj znaczy na arenie międzynarodowej. Zgodnie z zasadą „uderz w stół, a nożyce się odezwą”.
Co do wolności mediów natomiast, to ona w Polsce jest oczywiście niezagrożona. To nie u nas jest cenzura na informacje o gwałtach na kobietach. Ona była parę lat temu w prasie niemieckiej w kontekście Sylwestra. I to nie w Polsce jest cenzura na podawanie wyznania i narodowości sprawców przestępstw. Taka cenzura jest dziełem krajów Europy Zachodniej.
Natomiast dość naturalne jest to, że wielcy wydawcy chcą płacić mniej. Bardzo zaś słaby, żenujący, skandaliczny i obrzydliwy jest fakt, że opozycja usiłuje kolejny polski spór eksportować na arenę międzynarodową. Ale opozycja od przeszło pięciu lat zdołała nas do tego przyzwyczaić.
O co więc właściwie w tej debacie chodzi?
Jej celem jest kolejny atak na Polskę. Ograniczenie naszej konkurencyjności! Na przykład sprawienie tego, aby zagraniczni inwestorzy wstrzymywali się z podejmowaniem decyzji o inwestowaniu w kraju, który jest tak bardzo „na cenzurowanym”.
Z drugiej strony, chodzi też o podanie „kroplówki” słabej, podzielonej, polskiej opozycji. Bo oto znów pojawia się możliwość nagłośnienia jej działań. Nagłośnienia zarówno przez media w Polsce, jak w i wymiarze zewnętrznym, zagranicznym. W związku z tym, beneficjentem wspomnianej debaty będzie zarówno opozycja w Polsce, jak i państwa niechętne rozwojowi naszej Ojczyzny.
A ta debata może coś osiągnąć? Czy Polsce coś grozi?
Debata nie będzie miała żadnego praktycznego, formalno-prawnego następstwa. Odbędzie się to na zasadzie „pogadali, pogadali i poszli”. Ale oczywiście, będzie się wpisywała w trwające od lat (dokładnie od 2015 roku) tworzenie „czarnego” wizerunku Polski.