Była tradycyjna wymiana argumentów między większością w PE, wskazującą na erozję rządów prawa w Polsce oraz PiS przekonującym, że nic takiego nie ma miejsca. Tym razem jednak debata europosłów nt. praworządności była znacznie bardziej stonowana niż poprzednie.
Pustawa sala we wtorek wieczorem w Strasburgu mogłaby sugerować brak wielkiego zainteresowania Parlamentu Europejskiego tematem, którym deputowani zajmują się już drugi raz w tym roku. Europosłowie śledzący rozwój wydarzeń w Polsce byli jednak zdeterminowani do prowadzenia dyskusji.
Choć do głosu zgłaszało się więcej chętnych, ze względu na ograniczenia czasowe, niespełna 30 eurodeputowanych mogło wystąpić podczas debaty, którą sprowokowało uchwalenie przez polski parlament ustawy dotyczącej dyscyplinowania sędziów.
Tak jak poprzednim razem przedstawiciele grup politycznych skupiających zdecydowaną większość europosłów: Europejskiej Partii Ludowej, Odnowić Europę, Socjaliści i Demokraci oraz Zieloni krytykowali reformy wprowadzane przez PiS.
PiS odrzuca oskarżenia o podważanie praworządności. Zdaniem europosła Joachima Brudzińskiego debaty na temat rzekomego zagrożenia dla praworządności w Polsce mają osłabić nasz kraj w kontekście konkurencji gospodarczej w UE oraz negocjacji w sprawie nowego wieloletniego budżetu.
"Tu nie chodzi o żadną praworządność, tu nie chodzi o żadne zagrożenie dla wartości demokratycznego państwa prawnego, tylko o rywalizację i tutaj dosyć charakterystyczne jest to, że polska gospodarka się rozwija, że polskie przedsiębiorstwa rosną w siłę, a co za tym idzie stanowią konkurencje dla tych z tzw. starej UE"
- powiedział PAP europoseł PiS.