W rozmowie z naszym portalem europoseł, a zarazem profesor Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Karol Karski stwierdził, że zajmowanie się przez Parlament Europejski (PE) sprawami Polski to już pewna „świecka tradycja”. Nasz rozmówca dodaje, że rezolucje PE nie przekładają się jednak na rzeczywiste decyzje. A według sygnałów, które do niego dotarły, nasz Krajowy Plan Odbudowy zostanie pozytywnie rozpatrzony już na przełomie września i października.
Ostatnio w Parlamencie Europejskim Polska stała się bardzo popularna. Przedwczoraj przyjęto rezolucję dotyczącą tak zwanych małżeństw homoseksualnych. W rezolucji nasz kraj oczywiście też jest wspominany. Wzywa się w niej mianowicie do finansowego karania Polski za nieuznawania „małżeństw homoseksualnych” zawartych w innych krajach. Dzisiaj też jest mowa o Polsce. Mamy nową rezolucję, w której Europarlament znowu wzywa do karania Polski finansowo, jeżeli nie będzie szanowała swoiście rozumianej „praworządności unijnej”. Nasuwa się pytanie: co się dzieje? Dlaczego Polska jest tak "popularna" w gremiach unijnych?
Ustanowiono już pewną – można powiedzieć – „świecką tradycję”, zgodnie z którą Parlament Europejski zajmuje się sprawami Polski. Natomiast generalnie nic dalej z tego nie wynika. Nie są to rezolucje legislacyjne. A jedynie stanowiska, opinie Europarlamentu wyrażone z własnej inicjatywy. Akurat w Parlamencie jest taka większość polityczna, która w ten sposób głosuje. Ma zajęcie. Przyjmuje takie rezolucje. Nie przekładają się one na jakieś rzeczywiste, podejmowane potem decyzje.
Tych rezolucji było już wiele. Może więc – zgodnie z powiedzeniem „kropla drąży kamień” – kolejne rezolucje, głosy europosłów doprowadzą jednak do tego, że Komisja Europejska uzna, że trzeba na przykład powstrzymać polski Krajowy Plan Odbudowy (KPO)?
Mam takie sygnały, że ten Krajowy Plan Odbudowy zostanie zatwierdzony. Akurat dosyć długo trwało wysyłanie go z Polski do Komisji Europejskiej. Przypomnijmy sobie: najpierw opozycja mocno tę sprawę opóźniała. Następnie Senat przetrzymał ją przez miesiąc. I tak trafiliśmy do długiej kolejki. Patrząc na tę kolejkę, zabrakło jednego tygodnia na to, aby KPO został zatwierdzony przed wakacjami. Możemy za to podziękować marszałkowi Grodzkiemu i opozycji. Rzeczywiście: oni działają na zasadzie „im gorzej dla Polski, tym lepiej dla nich”. Tylko czy na tym polega rola takich osób?
Jak mówiłem: zabrakło tygodnia. Wygląda zresztą na to, że KPO będzie pozytywnie rozpatrzone na przełomie września i października.
A jaką rolę w tych ciągłych rezolucjach, atakach na Polskę (i na Węgry) odgrywa nasza opozycja? Być może bez niej tego wszystkiego po prostu by nie było.
W żadnym innym kraju opozycja nie działa na szkodę swojego państwa. Nawet jeżeli są dość znaczące spory polityczne, to jednak mamy do czynienia co najwyżej z jakimiś przekomarzaniami się na forum międzynarodowym. Nigdy jednak opozycja nie występuje o podejmowanie działań, które miałyby zaszkodzić swojemu państwu. Natomiast u nas jest inaczej! Zobaczmy na prostym przykładzie: Łukaszenko postanowił utworzyć nowy szlak dla nielegalnych migrantów. I co zrobiła nasza opozycja? Po prostu automatycznie uznała, że należy de facto przyłączyć się do Łukaszenki przeciwko Polsce i polskiemu rządowi. W tej chwili się to trochę uspokoiło, bo 26 września partia pani Merkel ma wybory i pani kanclerz powiedziała „spokój!”. I jej słowo okazuje się być wiążące dla naszej opozycji! A opozycja powinna po prostu zareagować kategorią dobra naszego państwa, polskiej racji stanu.
Rozumiem, że nasza opozycja tak samo przyłącza się do różnych działań Parlamentu Europejskiego?
Ale to jest oczywiste! Zresztą są na to dowody. Przecież swego czasu Rafał Trzaskowski chwalił się tym, że przygotował poprawki do rezolucji dotyczącej Polski. Wzmacniające tę rezolucję i niekorzystne dla Polski. To się dzieje cały czas, bo nasza opozycja głosuje w tych sprawach przeciwko własnemu państwu. Tak po prostu jest!
I jeśli ktoś zna historię naszego państwa, to nasuwają mu się historyczne skojarzenia. Może nieco łatwiej zrozumieć pewne zjawiska, które miały miejsce w przeszłości. Bo to się w tej chwili powtarza.
Dzisiaj to się nawet ładnie nazywa: granty, stypendia, subwencje… Tak, jak już powiedziałem: powinniśmy wyciągać lekcje z naszej historii. Może dlatego nasza dzisiejsza opozycja, kiedy była przy władzy, nie była taka skora do uczenia historii w szkołach. Przecież wyrugowano ją w znacznym stopniu, bo naród oderwany od swoich korzeni staje się bezkształtną masą. A tym człowiek się różni od zwierzęcia, że zachowuje pamięć tego, co robili jego poprzednicy. Tak właśnie rozwija się cywilizacja. To rozciąga się nie tylko na indywidualne osoby, ale również na całe narody. Naród odcięty od korzeni przestaje istnieć!