Parlament Europejski opowiedział się dzisiaj przeciwko wyłączeniu energii jądrowej i gazu z procesu transformacji energetycznej w UE. Polscy europosłowie uważają, że odrzucenie ropy i gazu jako paliw przejściowych to zamach na europejską gospodarkę. - Europy i Polski nie stać na rezygnację z gazu i energii atomowej - uważa eurodeputowana Izabela Kloc.
Parlament Europejski opowiedział się dzisiaj przeciwko wyłączeniu energii jądrowej i gazu z procesu transformacji energetycznej w UE. Oznacza to, że te źródła energii będą uznawane za "zielone" i na inwestycje w nie będzie można pozyskać środki unijne.
Za rezolucją dotyczącą wyłączenia energii jądrowej i gazu zagłosowało 278 posłów, 328 głosowało przeciw, a 33 wstrzymało się od głosu. Aby zawetować wniosek Komisji Europejskiej, Parlament potrzebował absolutnej większości 353 głosów. Jeżeli ani Parlament, ani Rada nie odrzucą wniosku do 11 lipca, akt delegowany w sprawie unijnej systematyki dotyczącej zmiany klimatu wejdzie w życie i będzie obowiązywać od 1 stycznia 2023 roku.
Na początku lutego Komisja Europejska przyjęła projekt taksonomii, który uwzględniał rolę gazu i energii nuklearnej w tym procesie. Oznacza to, że na inwestycje w te źródła będzie można pozyskać środki od UE i na rynkach finansowych. Część europosłów chce z tego powodu odrzucenia zaproponowanego przez KE aktu delegowanego.
Jak powiedział przed głosowaniami europoseł Kosma Złotowski, "próba zablokowania rozsądnego i postulowanego przez wiele państw członkowskich uznania gazu, a zwłaszcza atomu, za ważne i potrzebne paliwa przejściowe to zamach na konkurencyjność europejskiej gospodarki".
- Zwłaszcza atom stanowi obecnie jedyne stabilne źródło energii, które może zastąpić paliwa kopalne. Przemysł potrzebuje przewidywalnych i niezakłóconych dostaw energii, dotyczy to także gospodarstw domowych. Jeśli już UE chce się dekarbonizować, to tylko to źródło pozwoli ograniczyć emisje i uczyni nas niezależnymi energetycznie, ale oczywiście konieczne są odpowiednie inwestycje, finansowane także z budżetu UE. Odrzucenie aktu delegowanego zaproponowanego przez KE, do czego dążą zieloni fanatycy, to samobójstwo ekonomiczne, ale takie autodestrukcyjne tendencje to znak rozpoznawczy każdej lewicy
- ocenił.
Podobne zdanie wyraziła europosłanka Izabela Kloc:
"Europy i Polski nie stać na rezygnację z gazu i energii atomowej. Bezpieczeństwo energetyczne Polski jest dla mnie priorytetem. OZE tego bezpieczeństwa nie gwarantują. Dziś głosowanie za wykluczeniem gazu i atomu z unijnej taksonomii to podcinanie skrzydeł polskiej gospodarki"
Andrzej Halicki (Platforma Obywatelska ) powiedział, że akt delegowany KE powinien zostać przyjęty. "Jego odrzucenie byłoby cofnięciem się o dwa lata (...). (...) Nie ma alternatywy dla tej propozycji KE" - zaznaczył. "Chodzi o możliwości finansowania takich inwestycji, które mają spełnić cel klimatyczny, a więc coś, co jest niezwykle istotne z punktu widzenia całego globu, nie tylko dla Europy. Ma też wymiar gospodarczy" - dodał Halicki.
Komisja Europejska podała, że "biorąc pod uwagę opinie naukowe i obecny postęp technologiczny, uważa, że w okresie przejściowym (transformacji energetycznej) rolę odegrają inwestycje prywatne w działalność związaną z gazem i energią jądrową".
- Wybrane działania związane z gazem i energią jądrową są zgodne z celami klimatycznymi i środowiskowymi UE oraz pozwolą nam przyspieszyć odejście od bardziej zanieczyszczających źródeł, takich jak węgiel, w kierunku przyszłości neutralnej dla klimatu, opartej głównie na odnawialnych źródłach energii
- przekazała KE.
Z projektu zadowolona jest Polska. „Projekt aktu uwzględnia szereg postulatów Polski i innych państw członkowskich w odniesieniu do gazu i energii atomowej. (...) Mamy nadzieję, że regulacja znajdzie teraz większość w Parlamencie Europejskim” - powiedział Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś.