Janusz Palikot, który jest podejrzany o doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy osób na blisko 70 mln zł, wyszedł z aresztu za kaucją. Poskarżył się na warunki w celi, na Adama Bodnara i mówił o wsparciu „największych twórców polskiej kultury”.
Wrocławski areszt śledczy Palikot opuścił przed godz. 15.00. Wcześniej prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z biura prasowego Prokuratury Krajowej przekazała, że wpłacił 2 mln zł kaucji i dzięki temu wyjdzie na wolność.
Tuż po wyjściu z więzienia Palikot... poskarżył się na warunki, jakie miał za kratami.
Jest wiele rzeczy do zmiany. Jest niemożliwe żeby była woda ciepła w XXI wieku ograniczona 3 razy dziennie po godzinę. Żeby człowiek się mógł umyć raz na 4 dni, żeby nie było szmaty do wytarcia podłogi. Ja musiałem wycierać ścierką do naczyń podłogę we własnej celi, w której codziennie zbierałem tyle kurzu, bo cela jest z XIX wieku i jest śmierdzącym lochem. Spacerniak to klatka dla zwierząt w ZOO, mur przykryty drutem kolczastym. Warunki są poniżej wszelkiej krytyki, ale ludzie są bardzo dobrzy.
„Po 123 dniach w trzech metrach kwadratowych i 23 godzinach na dobę bez możliwości wyjścia, w celi monitorowanej, był to trudny dla mnie czas” – mówił. Podkreślił, że bez wysiłku przyjaciół, którzy zebrali dla niego pieniądze na kaucję, nie wyszedłby z więzienia. Powiedział też, że dostał wsparcie od „największych twórców polskiej kultury”. Nie wymienił jednak nazwisk.
Oni udzieli mi rękojmi przed sądem. Wychodzę zatem z miłością moich dzieci, szlachetnością działania adwokatów i solidarnością ludzi