W rozmowie z naszym portalem warszawski radny PiS Wiktor Klimiuk stwierdził, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski oszczędza na kwestiach pierwszej potrzeby. W tym na inwestycjach. Natomiast – dodał radny Klimiuk – Trzaskowski wydaje miejskie pieniądze na takie rzeczy jak wielkie „jajo” na śródmiejskim Placu Pięciu Rogów lub szkolenia z walk miejskich dla członków lewicowych organizacji.
Jak wiemy, pan prezydent Trzaskowski oszczędza w Warszawie na wielu rzeczach. Ostatnio na akcji „Lato w Mieście”. Nie chce też zwracać mieszkańcom nadpłat za gospodarkę odpadami komunalnymi, czyli – mówiąc potocznie – śmieciami. I nasuwa się pytanie: na co właściwie pan prezydent Trzaskowski te zaoszczędzone pieniądze wydaje?
Cóż, w ostatnich dniach można zobaczyć, że wydał duże pieniądze na „jajo”, które leży na Placu Pięciu Rogów. Kosztem kilkuset tysięcy złotych wystawił pomnik, który wygląda tak, jakby kosztował kilka tysięcy. Co najwyżej kilkanaście. I to przykład wydatków prezydenta Trzaskowskiego. Ostatnio była też sprawa lapidarium w Parku imienia Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Chodzi zatem o tego typu różne projekty.
Pan prezydent zaczyna też rozkopywać ulice, które chce zwężać. W związku z czym mam dwa pytania. Pierwsze: kiedy te inwestycje się skończą? I drugie: czy naprawdę zwężanie ulic jest czymś, co obecnie jest najbardziej potrzebne Warszawie?
Bo wydaje się, że chyba nie! Przecież chodzi jedynie o projekt ideologiczny, z którym można się zgadzać albo nie. Natomiast, na pewno nie jest to kwestia pierwszej potrzeby. Tymczasem właśnie na kwestiach pierwszej potrzeby pan prezydent oszczędza. Przykładowo na wspomnianym przez pana „Lecie w Mieście”.
Inna rzecz naprawdę oburzająca to fakt, że pan prezydent zarabia na systemie śmieciowym. Co jest całkowicie niedopuszczalne!
Pan prezydent Trzaskowski mówił kiedyś o budowie motelu dla osób LGBT. Czy ten motel został zbudowany? Czy też na niego wydano pieniądze?
Szczerze mówiąc, nie mam informacji o tym, czy zbudował ten hotel. Natomiast na pewno pan prezydent daje dotacje na tak zwane „mieszkania interwencyjne” przeznaczone właśnie dla osób LGBT. Taki lokal funkcjonuje trochę tak jak mieszkanie komunalne, ale przeznaczone tylko dla osób LGBT.
Dodam, że pieniądze na mieszkania są przekazywane różnym organizacjom w grantach. Więc naprawdę warto przyjrzeć się różnego rodzaju fundacjom i stowarzyszeniom za publiczne pieniądze fundującym mieszkania osobom LGBT.
Również wspomnę o Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki, która z roku na rok „pochłania” coraz większe pieniądze. A ciągle jest nie wyremontowana! I niedługo jej odnowienie będzie kosztowało więcej niż postawienie całego Pałacu Kultury i Nauki! Więc nasuwa się pytanie: na jakie rzeczy przeznaczane są te pieniądze?
Sprawa remontu Sali Kongresowej jest raczej mało znana opinii publicznej. Proszę zatem o jej przybliżenie naszym czytelnikom.
Parę razy media informowały już o niej. A sama sprawa wygląda tak: od kilku lat Urząd Miasta Warszawy ciągle gwarantuje w swoim budżecie pieniądze na remont Sali Kongresowej. To są już dziesiątki milionów złotych. I mimo że wspomniany remont jest wykonywany w sumie już od dekady, nadal go nie skończono. Dlatego też w każdym kolejnym miejskim budżecie pojawiają się pieniądze na renowację Sali Kongresowej. Więc naprawdę wydatkowano już dużo środków. A efektów nie ma! Pojawia się zatem pytanie: dlaczego remont Sali Kongresowej kosztuje tak dużo?
Przypomnijmy kolejną rzecz: z warszawskich pieniędzy finansowano szkolenia lewackich bojówkarzy!
Publiczne pieniądze finansują różnego rodzaju szkolenia. Również szkolenia z walki ulicznej. Bo takie szkolenia rzeczywiście były: jak walczyć na ulicy! Kierowano je do różnego rodzaju lewicowych organizacji. Wiemy o tym, bo w opisie szkolenia było napisane, że nie chodzi o to, żeby każdy mógł się – że tak powiem – „wyrazić na ulicy”. Miały to robić tylko konkretne osoby reprezentujące konkretne poglądy.
Ostatnio wydano też pieniądze na szkolenie urzędników w technice przesłuchań. Czyli po to, żeby urzędnicy mogli przesłuchiwać. Może właśnie tych, którzy zostaną pobici w walkach ulicznych przez już wyszkolonych lewicowych działaczy!
„Ratusz” więc wydaje pieniądze na - w dużej mierze - kontrowersyjne szkolenia. I jest w ogóle pytanie: czy pożyteczne? czy powinno się w tym zakresie szkolić mieszkańców lub urzędników? Moim zdaniem, nie do końca! Ale niestety Urząd Miasta Warszawy służy ideologicznym interesom partii rządzącej, a nie dobru wszystkich mieszkańców. Inaczej niż to powinno być!
Zdaje się, że również dużo pieniędzy idzie na samych urzędników…
Tak! Mamy w tej chwili ogromne wydatki na urzędników. Biurokracja Urzędu Miasta Warszawy powiększa się. Najbardziej to widać chyba na przykładzie prawników. Obecnie jest ich zatrudnionych z pięć razy więcej niż za czasów warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego. A tymczasem wszystkie większe sprawy warszawski „Ratusz” powierza podmiotom zewnętrznym. I na obsługę jednej sprawy wydaje nieraz kilkaset tysięcy złotych płaconych jakiejś kancelarii prawnej! A przy tym – powtarzam - zatrudnia co najmniej cztery razy więcej prawników, niż czynił to Lech Kaczyński.
Więc pytanie: skoro ci prawnicy są tacy kiepscy, że trzeba szukać pomocy na zewnątrz, to po co ich zatrudniać? A jeżeli są dobrzy, to po co wydawać rocznie wiele milionów na obsługę pochodzącą z zewnętrznych kancelarii?
Dodam, że warszawscy urzędnicy wydają miejskie pieniądze na przykład w takim celu, żeby prywatni prawnicy szukali sposobu pozwania wojewody mazowieckiego i wyciągnięcia jakichś pieniędzy dla Urzędu Miasta Warszawy ze Skarbu Państwa. Czyli tak naprawdę z kieszeni podatników. Tylko że jeszcze „po drodze” ileś milionów złotych wpadnie do kancelarii prawnych.
Podsumowując: mamy duży przerost zatrudnienia w Urzędzie Miasta Warszawy. A poza tym wiele – że tak powiem – usług jest zamawianych „na zewnątrz”. Więc to są dodatkowe (poniekąd trochę ukryte) koszty. I na pewno z każdym rokiem warszawski Urząd Miasta pochłania coraz więcej pieniędzy. Nie dziwi, że potem brakuje ich na inne rzeczy…
Kolejna sprawa to budowa drugiej linii metra, która po prostu zatrzymała się!
Przypomnę tu, że pan prezydent obiecywał nie tylko zakończenie drugiej linii metra, ale i rozpoczęcie budowy kolejnych linii metra. Tymczasem do końca kadencji został niecały rok. I okazuje się, że budowa trzeciej linii metra nie została nawet ruszona. Tylko ogłoszono, że niby będzie trzecia. Ale poza ogłoszeniem nic więcej się nie stało. Dwie następne linie (czwarta i piąta) są tylko w planach.
A druga linia metra, która powinna być już dawno skończona, ciągle ma kłopoty. Bo okazuje się, że nie do końca wszystko jest „dogadane” i będą przestoje w budowie. Jest więc pytanie, jak były konstruowane umowy dotyczące drugiej linii, jeżeli wciąż brakuje porozumienia z wykonawcami. Co zresztą świadczy o dosyć dużej indolencji urzędniczej!
I mam kolejne pytanie: dlaczego w tak kluczowej inwestycji ciągle pojawiają się błędy i opóźnienia? Bo to chyba najważniejsza pod kątem co najmniej finansowym (ale też infrastrukturalnym) inwestycja w Warszawie. Jeżeli więc już na czymś się skupić, to właśnie na tego typu inwestycjach. A jeśli w takiej inwestycji są problemy i opóźnienia, to kompromituje - niestety - cały Urząd Miasta Warszawy i przede wszystkim wydaje negatywną ocenę rządów prezydenta Trzaskowskiego.
Kolejny warszawski problem: miejskie budownictwo. Na tablicach świetlnych w autobusach prezydent chwali się tym, że zbudowano jeden budynek komunalny. A jak naprawdę wygląda sprawa miejskiego budownictwa?
W tej chwili buduje się bardzo mało budynków komunalnych. Prezydent i radni Warszawy mówią, że wolą budować w Towarzystwach Budownictwa Społecznego, czyli w TBS-ach. Ale w nich czynsze nie są regulowane i bardzo wzrastają. I za pieniądze ich mieszkańców budowane są kolejne bloki. Więc powiem tak: w tej chwili TBS-y są bardzo korzystne dla Urzędu Miasta, ale nie do końca korzystne dla mieszkańców. Bo po prostu większości mieszkańców Warszawy na TBS-y nie będzie stać.
A jeżeli chodzi o lokale komunalne, to nawet jeżeli gdzieś coś nowego powstanie, to przypomnę, że w tej chwili w Warszawie mamy ponad tysiąc pustostanów: budynków, które są w zasobie miasta, ale nie mogą być używane, bo wymagają remontu. I ta liczba wzrasta z roku na rok.
Więc jeżeli „Warszawa” nie potrafi wyremontować swoich budynków, żeby móc je wykorzystać, to tak naprawdę liczba lokali komunalnych nie rośnie, ale spada. I według mnie pierwszym, co Urząd Miasta Warszawy powinien zrobić, to wyremontować wszystkie pustostany. Wtedy pojawią się tysiące nowych mieszkań, które w tej chwili są zamrożone. Ponosimy koszty tych mieszkań, a nikt z nich nie korzysta. Więc jeżeli władze Warszawy nie potrafią wybudować kolejnych lokali, to niech chociaż remontują. Bo przypomnę, że za kadencji pana prezydenta Trzaskowskiego liczba mieszkań komunalnych miała wzrosnąć do stu tysięcy. A tymczasem wzrosła chyba tylko o kilkaset. Z czego część to po prostu lokale użytkowe przemianowane na komunalne. Więc takich mieszkań stricte komunalnych powstało zapewne tylko kilkadziesiąt. Może zbudowano jeden pełnowymiarowy blok. To kompromitacja tego programu.
Prezydent Trzaskowski tłumaczy się tym, że jego różne problemy (zwłaszcza nieinwestowanie) wynika z tego, że PiS okrada Warszawę i on – jako jej prezydent - nie ma pieniędzy. Co Pan na to powie?
Prezydentowi generalnie chodzi tu o obniżkę podatków. I o zwiększenie kwoty wolnej od podatku.
I po pierwsze: pan prezydent Trzaskowski nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy sprzeciwia się obniżce podatków. Bo nie chce na to pytanie odpowiedzieć. Natomiast tak naprawdę pieniądze są „w kieszeni” warszawiaków. I większość z nich wyda je w Warszawie. Więc stolica odzyska te pieniądze. Chociażby w postaci podatku od nieruchomości i innych opłat lokalnych, które stołeczne władze pobierają od osób egzystujących w Warszawie. Więc naprawdę te pieniądze cyrkulują. I fakt, że zostają w kieszeni podatników, oznacza też, iż ich część wróci do budżetu miasta.
A po drugie: jeżeli pan prezydent uważa, że podatkowe pomysły PiS-u okradają Warszawę, to chętnie bym go spytał, co powie na propozycję Donalda Tuska, który w zapowiedziach chce jeszcze bardziej podnieść kwotę wolną od podatku. Co najbardziej „uderzy” właśnie w miasta.
Więc jest pytanie: jak PiS obniża podatki, to jest bardzo zły i okrada miasta, a jak Tusk zapowiada obniżkę, to już jest dobry? Czy może jednak Trzaskowski uważa, że Tusk chce go okraść? To pytanie, na które pan prezydent powinien sobie odpowiedzieć.
Ale mimo tego rzekomego „okradania” Warszawa przez ostatnie lata ma cały czas nadwyżki!
Tak, Warszawa ma nadwyżki. Z czego one wynikają? Z tego, że Urząd Miasta „tnie” inwestycje. I nawet tych, które pozostają, nie jest w stanie realizować. Nadwyżki więc powstają z tego, iż władze Warszawy nie są w stanie wydać swoich pieniędzy na inwestycje. Czyli gdyby nawet miały więcej pieniędzy, to prawdopodobnie nie potrafiłyby ich wydać. Bo w tej chwili nie potrafią zrealizować inwestycji, wykorzystując wszystkie dostępne środki.
Nie wiem, z czego to wynika: czy z indolencji urzędników; czy z tego, że Urząd Miasta Warszawy nie chce szybko prowadzić swoich inwestycji. Tak czy inaczej pieniądze zostają, bo są niewykorzystane. Przechodzą więc na kolejny rok.
Naprawdę, pan prezydent Trzaskowski powinien porządnie zastanowić się nad tym, dlaczego mamy taki stan rzeczy. A może zaplanować więcej inwestycji. Skoro i tak części z nich na pewno nie zrealizuje!
I mimo tego, że każdy kolejny rok prezydent Trzaskowski określa jako „najgorszy” i mówi, że dlatego trzeba „ciąć” wydatki, to na końcu roku okazuje się, iż pieniędzy jest więcej, niż zaplanowano, gdyż Urząd Miasta Warszawy nie mógł ich wydać.
To ujawnia manipulacje pana prezydenta. Bo dlatego jest mało inwestycji, gdyż warszawscy urzędnicy nie są w stanie ich zrealizować. A nie dlatego, że pieniędzy na nie jest mniej.
Rozumiem, że „nie są w stanie” tego zrobić z powodu marnego zarządzania…
Tak! Na przykład druga linia metra powinna być już zakończona. Tymczasem tak nie jest. Więc pieniądze na metro zostaną w budżecie. Bo zostały wydatkowane jedynie w części. A całości drugiej linii metra wciąż nie ma!