Rozłam w Lewicy stał się faktem: pięcioro parlamentarzystów założyło koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Na konferencji prasowej padły mocne słowa i zarzuty - ale cała opozycja ma teraz większy problem. Pojawiają się obawy, że zagrożona może być... większość w Senacie.
Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, senator Wojciech Konieczny oraz posłowie Robert Kwiatkowski, Joanna Senyszyn i Andrzej Rozenek odeszli z klubu Lewicy i stworzyli koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Politycy podczas konferencji zarzucali Lewicy m.in. brak demokratycznych standardów czy brak parytetów płci podczas obsady stanowisk.
Wraz z odejściem Morawskiej-Staneckiej i Koniecznego Lewica traci swych jedynych przedstawicieli w Senacie, a także wynegocjowane w ramach Paktu Senackiego stanowisko wicemarszałka Izby. Nic dziwnego, że w Lewicy zapanował niepokój. Do sprawy odniósł się szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.
- Lewica w 2019 roku przyszła do parlamentu z jasnym przesłaniem. Chcieliśmy i cały czas chcemy być racjonalną opozycją, która wie, że podstawą demokratycznego państwa jest odsunięcie PiS-u od władzy, ale jednocześnie nie będzie ulegała żadnej presji, która zmusza nas, żeby w sprawach różnych nie myśleli też o państwie
- stwierdził Gawkowski, dodając:
Smuci fakt, że z klubu parlamentarnego odchodzi grupa posłów i senatorów, ale każdy ma prawo iść swoją drogą. Każdy wybiera tę drogę i ponosi za nią też odpowiedzialność. Odpowiedzialność, która dotyczy działań.
Odejście kilku polityków z Lewicy wzbudziło również spore obawy dotyczące... większości w Senacie. Czy jest ona zagrożona?
- Wierzę, że senatorowie, którzy odeszli będą dalej po stronie demokratycznej opozycji i ta opozycja będzie zachowywała w Senacie większość, że nie wydarzy się nic, co mogłoby spowodować, że Prawo i Sprawiedliwość przejmie Senat
- dodał Gawkowski.
Stwierdził również, że politycy, którzy odeszli z klubu Lewicy, w 2019 roku byli wybrani z jej list. W jego ocenie, takie postępowanie, jak w dzisiejszym przypadku, nie jest uczciwe.