10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Opowiada o rzekomym fałszowaniu wyborów. Na jaw wychodzą nowe fakty o informatorze "Newsweeka"

Nie ukazał się jeszcze najnowszy "Newsweek", w którym były działacz PiS ma przekonywać o rzekomym fałszowaniu wyborów, a wokół informatora gazety narosło już wiele kontrowersji. Najnowsza dotyczy źródeł, z jakich utrzymuje się Marek Zagrobelny.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
fot. Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Newsweek - gazeta, której redaktorem naczelnym przez lata był Tomasz Lis, a obecnie szefuje jej Tomasz Sekielski - chwali się okładkowym tekstem nowego wydania, reklamowanym hasłem "Sfałszowane wybory".

- Były działacz PiS: widziałem, jak PiS fałszuje wybory. Sam miałem wpływ na fałszowanie - tak swoją rozmowę z Markiem Zagrobelnym w "Newsweeku" promuje dziennikarka Renata Grochal. Zagrobelny obecnie mieszka w Norwegii, ale mocno interesuje go polska polityka. Nawet nie ukrywa, jaki jest cel jego aktywności:

Zagrobelny sam siebie przedstawia jako "norwesko-polski publicysta polityczny". Mieszka w Norwegii, a to kraj, gdzie zarobki są jawne, więc postanowiono przyjrzeć się temu, jak żyje informator gazety Sekielskiego. Okazuje się, że przędzie... dość skromnie. W oficjalnych dochodach jest dość niewielka suma, patrząc na to, jak drogim krajem do życia jest Norwegia. 

"W PO lubią takim dawać miejsca na listach" - ironizuje Emilia Kamińska na Twitterze.

- Nie, to nie jest deprecjonowanie ludzi ubogich. Zagrobelny wyjechał z Polski twierdząc, że to zatęchła dziura bez przyszłości. Publicznie wychwala Norwegię jako kraj wielkich możliwości. A jako magister administracji zarabia tam mniej niż kelner

- dodała autorka wpisu. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Newsweek #Marek Zagrobelny #wybory

mk