Co zrobiłby Bronisław Komorowski, gdyby do jego domu w Budzie Ruskiej zapukali migranci? Były prezydent musiał zmierzyć się z takim pytaniem w kolejnym wywiadzie. Nie było jednoznacznej deklaracji: co prawda stwierdził, że by "nakarmił i napoił", ale później... dałby im propozycję, by poszli dalej. "Może do Niemiec" - zastanawiał się.
Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 35 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 6 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu. W tym roku zatrzymano już 2,5 tys. cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę z Białorusi do Polski.
Politycy Platformy Obywatelskiej często krytykują rząd za obecną postawę, która de facto uchroniła Europę przed falą nielegalnej migracji. Powołują się często na względy humanitarne, twierdząc, że Polska powinna przyjąć migrantów i umożliwić im procedury azylowe.
Tymczasem, o sprawę migrantów zapytano byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, jakby nie patrzeć - jeden z autorytetów polityków PO. Zapytany o to, co by zrobił, gdyby do jego drzwi zapukali migranci - Komorowski mieszka w Budzie Ruskiej, ok. 30 km od granicy - stwierdził: "Pewnie bym napoił i nakarmił i zaproponował, żeby poszli dalej. Może do Niemiec".
Komorowski mówił też w "Fakcie" o nastrojach swoich sąsiadów związanych z migrantami. Stwierdził, że początkowo dominowało współczucie. Jednak postawy zmieniły się po agresywnych działaniach młodych ludzi na granicy, próbujących ją forsować.
- Ludzie zauważyli wtedy, że to nie tylko kobiety i dzieci, ale i agresywni mężczyźni, na dodatek wyposażeni przez Białorusinów. Wtedy postawy ludzi się zmieniły. Jest mniej empatii, a więcej obawy i lęku
- ocenił.