Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zabrał głos w sprawie realnych szans wspólnego kandydata opozycji na Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Marcina Wiącka. „Jeżeli ktoś z opozycji przyłoży rękę lub paluszek do porażki kandydatury prof. Marcina Wiącka na RPO, doprowadzi do tego, że funkcję tę obejmie „uzurpator” z PiS oraz dowiedzie, że kompletnie się do polityki nie nadaje” – oświadczył prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Pytany, czy wicepremier lider Porozumienia Jarosław Gowin nie wyłamie się z poparcia dla kandydata zaznaczył, że „jeżeli się ktoś podpisuje pod czyjąś kandydaturą, to nie po to, żeby potem za nią nie zagłosować”.
To by była aberracja, pomieszanie z poplątaniem. Nie tylko głosy Jarosława Gowina są potrzebne, są potrzebne na przykład głosy Konfederacji. Wiem, że pan profesor Wiącek przyjął zaproszenie na debatę, którą Konfederacja organizuje, nie wiem, czy pani senator Lidia Staroń przyjęła to zaproszenie, bo to by było na pewno ciekawe spotkanie.
- dodał polityk.
Kosiniak-Kamysz dopytywany był, czy głosowanie na RPO spowoduje, że Gowin odejdzie ze Zjednoczonej Prawicy.
Jeżeli wygrałaby koncepcja Lidii Staroń jako RPO, a Jarosław Gowin głosowałby z Porozumieniem, tak jak deklaruje, za naszym kandydatem, to będzie dowód dla Jarosława Kaczyńskiego, że bez Gowina jest większość. To na pewno będzie rodziło określone skutki. Jeżeli wygrywa nasz kandydat, to pozycja Gowina jest silniejsza, bo pokazuje, że on jest jednak kluczowym graczem.
- ocenił prezes PSL.
Prezes PSL był pytany o sygnały, że w klubie KO nie wszystkim podoba się kandydatura prof. Wiącka, a wątpliwości wobec niego miał np. wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Kosiniak-Kamysz postawił kolegom i koleżankom z opozycji ultimatum:
Jak ktoś z opozycji nie zagłosuje za wspólnym kandydatem opozycji, to po pierwsze doprowadzi do tego, że uzurpator będzie Rzecznikiem Praw Obywatelskich, wyznaczonym tylko przez partię rządzącą i najprawdopodobniej będzie to polityk PiS. Nie będzie on miał żadnych skrupułów, by być rzecznikiem tylko partii rządzącej. Jeśli ktoś z opozycji przyłoży do tego rękę lub paluszek w Sejmie lub Senacie, to po prostu będzie wyraz tego, że kompletnie się do polityki nie nadaje.
- oświadczył.
Wybór RPO jest konieczny, ponieważ we wrześniu zeszłego roku upłynęła 5-letnia kadencja rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Zgodnie z ustawą o RPO mimo upływu kadencji Rzecznik nadal pełni swój urząd do czasu powołania przez parlament następcy. 15 kwietnia Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że przepis ustawy, który na to zezwala, jest niekonstytucyjny. Straci on moc w połowie lipca.
Parlament już czterokrotnie, bezskutecznie, próbował wybrać następcę Bodnara. Dwukrotnie jedyną kandydatką była mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która była wspólną kandydatką KO, Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni. Nie uzyskała ona jednak poparcia Sejmu. Za trzecim razem Sejm powołał na RPO kandydata PiS, wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka, jednak Senat nie wyraził na tę kandydaturę zgody. Podobnie było za czwartym razem - Senat nie zgodził się, by urząd RPO objął powołany na to stanowisko przez Sejm poseł PiS Bartłomiej Wróblewski.