Chodzi o abonament radiowo-telewizyjny.
Ja zawsze uważałam, że w kraju demokratycznym istnieje prawo, umówiliśmy się, że płacimy na tzw. media, ale ja przestałam płacić. Bo to, co ja na swój temat usłyszałam w telewizji tzw. publicznej, to co mówiono na mój temat, jak pokazywano mnie, to naprawdę trzeba być wariatem żeby zapłacić za to żeby siebie zobaczyć w taki sposób.
– powiedziała na jednym ze spotkań.
Tym samym Kidawa-Błońska przyznała się publicznie, że omija prawo. Wnoszenie opłat za abonament radiowo-telewizyjny jest bowiem w Polsce nadal obowiązkiem - muszą tego dokonywać także osoby fizyczne. Z przepisów ustawy wynika, że domniemywa się, iż osoba, która posiada odbiornik radiofoniczny lub telewizyjny w stanie umożliwiającym natychmiastowy odbiór programu, używa tego odbiornika.
W przypadku Kidawy-Błońskiej jest nawet pewne, że używa, bo przecież wie, co o niej mówi się w mediach. Jednak to nie zwalnia od wnoszenia opłaty abonamentowej, a w przepisach nigdzie nie ma zapisane, że polityk, któremu nie podoba się krytyka mediów, może takiego abonamentu nie płacić.